"Na razie dotarło tam około 255 rodzin, czyli ponad 1300 osób, którymi opiekuje się PAH. Nadchodzą kolejni uchodźcy" - mówi Grzegorz Gruca, wiceprezes Polskiej Akcji Humanitarnej. "Możemy cieszyć się z tego, że ludzie zostają ewakuowani spod bomb, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę, że trafiają do bardzo trudnych warunków. Na pograniczu turecko - syryjskim temperatura w nocy spada teraz do minus 4-5 stopni" - dodaje. Wiceprezes Polskiej Akcji Humanitarnej wyjaśnia, że polscy pracownicy PAH działają z terytorium Turcji. Natomiast uchodźcami w obozach w Idlib zajmują się Syryjczycy zatrudnieni przez PAH. "Dokumentują swoją pracę na zdjęciach i filmach przysyłanych do organizacji" - mówi Grzegorz Gruca. "Muszę powiedzieć, że jest bardzo budujące, jak dzieci mówią, że teraz nie muszą słuchać czy leci samolot i czy lecą bomby. Rytm dnia jest oczywiście wymierzany posiłkami. Ludzie sobie sami gotują z produktów dostarczanych przez nas i inne organizacje. Na razie dochodzą do siebie po ewakuacji i cieszą się z tego że przeżyli" - dodaje. Jego zdaniem, trudno przewidzieć, jak dalej rozwinie się sytuacja w Syrii, ale najważniejsze jest, aby ludzie mogli przetrwać. Polska Akcja Humanitarna nadal apeluje o wpłaty na pomoc uchodźcom z Aleppo. Wczoraj 100 tysięcy złotych na ten cel przekazała Naczelna Rada Adwokacka. Wpłacają też osoby indywidualne: jedna ze studentek przekazała na pomoc uchodźcom swoje stypendium - mówią pracownicy PAH.