Szczegóły zdarzenia nie są do końca jasne. Turcja twierdzi, że trzech żołnierzy zginęło, a dziesięciu zostało rannych w nalocie przeprowadzonym przez syryjskie wojsko na pozycje umiarkowanych rebeliantów, których Ankara wspiera. Miejscowi aktywiści twierdzą, że żołnierze mogli zginąć w samobójczym zamachu przeprowadzonym przez fanatyków z tak zwanego Państwa Islamskiego, zwłaszcza że do zdarzenia doszło niedaleko miejscowości al-Bab, opanowanej przez radykałów. "Ten atak spotka się z naszą odpowiedzią" Jeśli potwierdziłaby się wersja o nalocie, byłby to pierwszy przypadek śmierci tureckich żołnierzy z rąk armii prezydenta Baszara al-Asada. Tureckie władze zapowiedziały, że odpowiedzą na to, co się stało. - Jest jasne, że niektórym nie podoba się, iż Turcja walczy przeciwko tak zwanemu Państwu Islamskiemu. Ten atak spotka się z naszą odpowiedzią. Niezależnie od tego, kto go dokonał, nie powstrzyma to Turcji w zwalczaniu terroryzmu - mówił turecki premier Binali Yildirim. Syryjska armia nie skomentowała dotąd zdarzenia. W sierpniu tego roku Turcja rozpoczęła ofensywę lądową w północnej Syrii. Operacja pod nazwą Tarcza Eufratu ma wygnać z syryjsko-tureckiego pogranicza bojowników tak zwanego Państwa Islamskiego. Ankarze zarzuca się jednak, że równocześnie uderza w popieranych przez Zachód Kurdów, którzy w Syrii walczą o obalenie prezydenta Baszara al-Asada, i przeciwko islamskim fanatykom. Jak dotąd, w operacji zginęło 15 tureckich żołnierzy. Wzrosła liczba ataków w samej Turcji Wcześniej Turcja dokonywała sporadycznych ataków na cele w Syrii. Od czasu, gdy Ankara zaangażowała się w konflikt w Syrii, wzrosła liczba ataków w samej Turcji. W najpoważniejszych zamachach w ciągu ostatniego roku zginęło około 300 osób. Autorami ataków są albo fanatycy z tzw. Państwa Islamskiego, albo radykalni bojownicy z Partii Pracujących Kurdystanu.