Hillary Clinton i Bernie Sanders starli się na dwa dni przed arcyważnymi prawyborami w Michigan, gdzie stawką jest aż 148 delegatów na konwencję krajową Partii Demokratycznej. Podczas niedzielnej debaty była sekretarz stanu i senator z Vermont spierali się m.in. o przeszłe decyzje dotyczące gospodarki. Clinton zarzuciła Sandersowi, że głosował przeciwko ratowaniu przemysłu motoryzacyjnego, na co Sanders wypomniał Clinton, że popierała umowę NAFTA, która poskutkowała utratą tysięcy miejsc pracy, a także tzw. bailout banków w 2008 roku. Senator stwierdził, że Clinton popierała "każdą katastrofalną umowę handlową" i zawsze głosowała w interesie wielkich korporacji. Gdy Clinton próbowała przerwać Sandersowi, ten potraktował ją dość protekcjonalnie: "Przepraszam, ale teraz ja mówię". Podczas swojej tyrady wskazywał również Clinton palcem. To zachowanie zdenerwowało sztab kandydatki. Dyrektor komunikacji u Hillary Clinton, Jennifer Palmieri, oznajmiła po debacie, że Sanders był "zdesperowany" i nie okazał rywalce szacunku. (mim)