Zdzisław Krasnodębski ocenił w rozmowie z Agnieszką Waś-Turecką, że wystąpienie Mateusza Morawieckiego było bardzo dobre, choć nie było w nim elementu zaskoczenia, bo "wszyscy już znamy pana premiera, jego wystąpienia, kompetencje, temperament". "Było bardziej polityczne, niż te, które wygłaszał w poprzedniej roli, ale przecież właśnie ta rola się zmieniła" - dodał. Według europosła, to nie expose jest najważniejsze, bo należy je traktować jako pewne otwarcie, ale ocena premiera, gdy już przestanie pełnić tę funkcję. Pytany o powody zmiany na stanowisku szefa rządu mówił: "Tych wszystkich, którzy się obawiają, że coś się zmieni w sensie głębokim - że nasz program zostanie zdradzony, albo mają nadzieję, że premier Morawiecki poprowadzi rząd w zupełnie innym kierunku, chciałbym odpowiednio uspokoić i rozczarować. Chodzi po prostu o trochę nowe akcenty". Za główny cel tych zmian uznał dążenie do usprawnienia działalności rządu i podkreślił, że największym wyzwaniem polityki jest obecnie resortowość. "Oczekuję, że będą jeszcze zmiany personalne w rządzie, by to była rzeczywiście drużyna" - zaznaczył Krasnodębski. Czyli była premier nie stworzyła drużyny? "Stworzyła w sensie zespołu ludzi wyznających te same zasady, ale strukturalnym problem polskiej polityki jest tzw. resortowość. Z tym problemem nie poradził sobie do tej pory żaden z premierów" - mówił europoseł. "Wiem z doświadczenia, że wiele ministerstw nie działa tak, jak powinny, jest tam za dużo ludzi, którzy niewiele robią. Poza tym jest utrudniona współpraca między resortami. Moja krytyka nie dotyczy ministrów, czy ich najbliższych współpracowników, ale całego bezwładnego mechanizmu administracyjnego" - zaznaczył Krasnodębski. Na pytanie, czy nie oznacza to jednak, że ministrowie rządu PiS sobie z tym "bezwładem" nie poradzili, odpowiedział, że "żaden minister do tej pory sobie z tym nie poradził". Krasnodębski zaznaczył również, że w Strasburgu i Brukseli decyzja o zmianie szefa rządu w Polsce została przyjęta z zaciekawieniem. Pytany o to, czy zmiana premiera wynikała z zaniepokojenia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego wizerunkiem Polski na arenie międzynarodowej, uznał, że nie. "Mamy nadzieję i nie jest to nieuzasadnione, że premier Morawiecki, znany w kręgach brukselskich, będzie potrafił lepiej przekazać komunikaty, wytłumaczyć naszą politykę. Czasami potrzebna jest miękka dyplomacja" - zauważył. "Iluzją jest przekonanie, że nasza polityka zmieni się zasadniczo (...). To nie my prowadzimy walkę z Brukselą, ale Bruksela nęka nas czasami niepotrzebnymi sprawami, opierając się na złych wyobrażeniach o tym, co dzieje się w Polsce" - zaznaczył. "Niezwykłe" zachowanie Donalda Tuska W rozmowie pojawił się również wątek szczytu Rady Europejskiej i noty Donalda Tuska do przywódców unijnych, w której uznał on, że system przymusowych kwot relokacji uchodźców działa "dezintegrująco na kraje członkowskie" i jest "nieskuteczny". "Akurat w tym przypadku Donald Tusk reprezentuje rozsądne stanowisko (...) Wykazał się cechą dla siebie zupełnie niezwykłą - odwagą polityczną, ponieważ został mocno za to skrytykowany" - komentował Krasnodębski. "Donald Tusk zdaje sobie sprawę z tego, że każdy polityk polski, który by w tej sprawie miał inne zdanie, nie ma czego szukać w polityce krajowej, w ogóle Europie Środkowej i Wschodniej" - mówił europoseł. "My się na ten mechanizm relokacji nie możemy zgodzić. To jest czerwona linia" - dodał. Pytany o to, czy Morawiecki będzie bronił Tuska w kwestii migracji, powiedział, że premier będzie bronił "pewnych zasad i pewnej polityki, a to że akurat teraz broni tego samego Tusk, to dobrze, że zachowuje się racjonalnie". "Być może wynika to z niestabilnej sytuacji w Niemczech i Donald Tusk stracił już nadzieję, że Angela Merkel będzie go nadal wspierać" - podsumował. *** Obserwuj autorkę na Twitterze ZOBACZ RÓWNIEŻ: Po krytyce Donald Tusk zmienia treść listu do unijnych liderów Polski europoseł stracił ważną funkcję. Gierek: To była zmowa