"Zarzuty stawiane Polsce były i są bezzasadne, w związku z tym ta debata była niepotrzebna. Niepotrzebna dlatego, że stoją przed nami wielkie wyzwania, w najbliższych miesiącach przygotowanie ważnego szczytu natowskiego i wiele innych wydarzeń" - tłumaczył Waszczykowski w środę w radiowej Jedynce. "Ta debata została wywołana przez technokratów europejskich, którym kibicowała opozycja polska, to już wczoraj można było zauważyć. Na szczęście opozycja polska doznała wczoraj pewnej refleksji i wycofała się z jakiejś zażartej dyskusji. Teraz od technokratów, a jednym z tych technokratów tam jest również Donald Tusk, zależy jak wybrną z tej sytuacji, z twarzą oczywiście, ale jednak wybrną, by nie ciągnąć tej kompromitującej kwestii, ponieważ ona jest bezpodstawna. Nie ma podstaw prawnych, traktatowych" - podkreślił szef MSZ. Według niego Tusk mógłby odegrać wielką rolę, gdyby zdecydowanie oświadczył technokratom, że nie pozwoli na to, aby Polska "była sądzona przez Radę Europejską"; wówczas bezzasadne byłyby przygotowania Komisji Europejskiej do podjęcia takiego osądu. "Niestety wczoraj Donald Tusk powiedział, że jest tylko politykiem Platformy, a nie jest politykiem formatu europejskiego. Pokazał to również w poniedziałek, prowadząc jakieś uszczypliwości i taką dziwaczną, w stylu a la polskim, dysputę z prezydentem Andrzejem Dudą w Brukseli" - dodał Waszczykowski. Szef dyplomacji ocenił, że debata "pokazała nieprzygotowanie technokratów". "Wydawało mi się, że ich argumentacja była oparta na niektórych mediach polskich, natomiast nie na faktach, nawet na faktach, które dostarczyliśmy im już jakiś czas temu, w przeddzień debaty. To zarzucali zresztą im posłowie, i to nie tylko polscy, ale również niemieccy posłowie, iż prowadzą z nami jakąś kampanię opartą na insynuacjach, a nie na rzeczowych faktach" - podkreślił Waszczykowski. We wtorkowej debacie w PE o sytuacji w Polsce premier Beata Szydło przekonywała, że nie doszło do złamania konstytucji, a zmiany są zgodne z europejskimi standardami. W trakcie pełnej emocji debaty większość frakcji krytykowała działania rządu PiS. Przyczynkiem do debaty były zmiany dotyczące Trybunału Konstytucyjnego i mediów publicznych w Polsce. Zapis debaty w Parlamencie Europejskim znajdziesz <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-unia-europejska/aktualnosci/news-debata-o-polsce-w-parlamencie-europejskim-relacja-na-zywo,nId,2011554" target="_blank">TUTAJ</a> Szymański: Premier dobrze wykorzystała okazję "Na pewno dobrze wykorzystaliśmy tę okazję. Pani premier nie tylko w czasie debaty, ale i przed debatą spotkała się z wieloma politykami europejskimi, rozmawiając również na temat tego nieporozumienia, które między nami a Komisją Europejską trwa w zakresie praworządności, w obszarze Trybunału (Konstytucyjnego), mediów. I sama debata również - myślę - że była wykorzystana bardzo dobrze, ponieważ sama sprawa być może jest bardzo techniczna i skomplikowana, ale wokół tej sprawy narasta cała masa nieporozumień, przynajmniej w części europejskiej klasy politycznej" - podkreślił Szymański w TVP Info. "Pani premier doskonale wykorzystała tę okazję, żeby pokazać wyraźnie, że (...) mamy wolę dialogu, że nie mamy nic do ukrycia, że tak samo, jak wszyscy inni uczestnicy jesteśmy przywiązani do zasady praworządności, pluralizmu mediów, że w końcu nowy, polski rząd jest rządem zmiany, ale chce prowadzić politykę proeuropejską, jest nastawiony na współpracę. Współpracę, ale oczywiście nie za każdą cenę" - zaznaczył. Jak mówił Szymański, PiS na pewno nie jest siłą polityczną, która z "entuzjazmem przyjmuje każdą dobrą radę z Brukseli". "Chcemy się przyglądać temu, co Bruksela do nas mówi i mieć własne zdanie, ale to nie oznacza, że chcemy się od Unii Europejskiej odwracać. Myślę, że to jest główny przekaz. Myślę, że dzisiaj politycy europejscy, którzy byli wczoraj na sali (...) mają w głębokim przekonaniu, że Polska jest nastawiona na otwarty dialog" - ocenił. "Jeżeli mamy nieporozumienie i ono wytwarza jakieś skutki uboczne, powiedzmy ogranicza zaufanie w niektórych częściach europejskiej sceny politycznej, to trzeba temu przeciwdziałać. I to zostało wczoraj zrobione. Według mnie bardzo efektywnie" - dodał. Jak mówił, <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-krajowa-rada-radiofonii-i-telewizji,gsbi,26" title="Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji" target="_blank">Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji</a> od pięciu lat w Polsce jest pozbawiona obecności opozycji, głosu Prawa i Sprawiedliwości. "<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a> nie reagowała na to w żaden sposób, że mamy jakąś nierównowagę, niereprezentatywność tego ciała. W przypadku Trybunału (Konstytucyjnego) zmiany, które zmierzały do złamania konstytucji w Polsce zostały przyjęte w czerwcu 2015 roku. Komisja Europejska nie odzywała się" - podkreślił. "Widać gołym okiem, że w przypadku zmian w 2015 roku w obszarze dokładnie tym samym - Trybunału Konstytucyjnego - Komisja Europejska zachowywała się całkowicie neutralnie, pomimo że zmiany gołym okiem wyglądały na niepokojące. Natomiast w przypadku nowej większości parlamentarnej - rządu Prawa i Sprawiedliwości - mieliśmy do czynienia z reakcją dzień po. Więc posłowie, nie tylko profesor Legutko, inni posłowie z innych krajów również wskazywali na to, że coś tu jest nie tak" - stwierdził Szymański. "To jest pytanie do Komisji Europejskiej, dlaczego w jednym wypadku reaguje tak pasywnie, neutralnie, (...) a w innym wypadku reaguje bardzo nadwrażliwie, bardzo szybko, bardzo jednoznacznie. Wydaje mi się, że to nie służy Komisji Europejskiej i jej autorytetowi" - zaznaczył.