Ryszard Czarnecki (PiS) jest jednym z 14 wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego i - obok Bogusława Liberadzkiego - jednym z dwóch Polaków pełniących tę funkcję w obecnej kadencji. O jego odwołanie już przed blisko miesiącem zaapelowali szefowie czterech frakcji - centroprawicy (m.in. PO), centrolewicy (m.in. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-sojusz-lewicy-demokratycznej-sld,gsbi,1490" title="SLD" target="_blank">SLD</a>), zielonych i liberałów. Do tego obozu szybko dołączyła piąta, mocno lewicowa frakcja GUE/NGL. Powodem jest porównanie przez Czarneckiego europosłanki Róży Thun (PO) do szmalcowników, czyli Polaków wymuszających szantażem pieniądze od Żydów ukrywających się podczas wojny bądź wydających ich Niemcom dla własnych korzyści. Wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego można odwołać "za poważne uchybienia" większością 2/3 oddanych głosów, ale jednocześnie nie może ich być mniej od 376 (czyli ponad połowa pełnego składu izby). Jak na decyzję europarlamentu zareagował Czarnecki? "Dochowałem wierności moim poglądom, podtrzymuje mój negatywny stosunek do polityków skarżących się na Polskę" - skomentował w rozmowie z PAP. Legutko krytykuje sposób głosowania Eurodeputowany Ryszard Legutko przed środowym głosowaniem w Parlamencie Europejskim w sprawie odwołania Czarneckiego protestował przeciwko procedurze nieuwzględniania głosów wstrzymujących się. Legutko (PiS) wnioskował, by "z szacunku dla demokracji parlamentarnej" podczas liczenia głosów wziąć również pod uwagę głosy wstrzymujące się, a nie tylko te oddane za lub przeciw. Zdaniem Legutki ustaloną praktyką w PE jest liczenie i podawanie do wiadomości głosów wstrzymujących się. Za dodatkową nieprawidłowość Legutko uznał fakt, że Czarneckiemu nie pozwolono bronić swoich racji na sesji plenarnej parlamentu. Sugestie te zostały odrzucone przez przewodniczącego PE Antonio Tajaniego, który argumentował, że przy głosowaniu nad odwołaniem Czarneckiego zastosowano procedurę analogiczną jak w przypadku głosowań obowiązujących przy wybieraniu przewodniczących, wiceprzewodniczących i kwestorów PE. W podobnym tonie wypowiedział się brytyjski socjalistyczny poseł Richard Corbett, który był autorem przepisów regulujących tego typu głosowania; jego zdaniem interpretacja Tajaniego jest tym przypadku właściwa.