Odszkodowań mogliby domagać się ci polscy obywatele, których sprawami zajmowaliby się sędziowie SN, których powołanie uznane by zostało przez TSUE za niezgodne z unijnym prawem. Chodzi tu o tak zwaną "odpowiedzialność pozaumowną" państwa. Rozmówcy dziennikarki RMF FM w unijnym Trybunale w Luksemburgu powołują się na orzeczenie z 2003 roku w sprawie austriackiego nauczyciela akademickiego Gerharda Köblera. Chodziło o to, że w Austrii po przepracowaniu 15 lat w szkole, profesorowie uniwersyteccy dostawali dodatek. Köbler część z tych 15 lat przepracował jednak w innym państwie Unii Europejskiej, a Austria powiedziała, że w związku z tym dodatek mu się nie należy. Köbler pozwał więc Austrię do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, bo jego zdaniem sąd błędnie interpretował europejskie prawo. Sąd zwrócił się z pytaniem prejudycjalnym, ale okazało się, że podobna kwestia była już rozstrzygana, więc pytanie wycofano. Ostatecznie Europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał, że takie "nieskierowanie" pytania - jest "szkodą", a państwo musi ponieść za to odpowiedzialność. TSUE stwierdził wówczas, że Austria musi wypłacić odszkodowanie Köblerowi za niezgodne z prawem UE orzeczenie sądu krajowego. Oznacza to, że państwo członkowskie może ponosić odpowiedzialność również za orzeczenia sądu, które naruszają prawo UE. A orzeczenie polskiego SN, które nie uwzględniałoby orzeczenia TSUE jawnie naruszałoby prawo UE. "Podjęcie decyzji jawnie sprzecznej z wyrokiem TSUE jest jeszcze bardziej kwalifikowaną formą niewywiązywania się z obowiązków" - wyjaśnia unijny prawnik. Jego zdaniem wnioski ze "sprawy Köblera" można będzie stosować wobec Polski, jeżeli SN nie uzna wyroku TSUE z 2003 roku. Katarzyna Szymańska-Borginon