O unijne stanowiska walczyło siedmiu kandydatów z Polski. Chodziło o "7 stanowisk niekierowniczych w delegaturach UE (szefów wydziałów politycznych, prasowych i informacji w delegaturach UE w Bośni i Hercegowinie oraz w Syrii i Ugandzie, a także pracowników politycznych w delegaturach UE na Białorusi, Ukrainie, przy ONZ w Genewie i przy ONZ w Nowym Jorku). Wszyscy kandydaci byli wspierani przez MSZ na poszczególnych etapach konkursu" - zapewnia biuro prasowe resortu. Wśród zwycięzców konkursu są za to kandydaci krajów takich jak Rumunia, Estonia, czy Łotwa. Dyplomata z Rygi zajmie stanowisko do spraw politycznych na placówce w Pekinie, a kandydaci z Tallinna polecą na podobne stanowiska do Mińska i Waszyngtonu. Według nieoficjalnych informacji RMF FM powodem polskiej porażki był słaby lobbing i niska pozycja Polski w unijnych strukturach. MSZ zapewnia, że jest inaczej i polska reprezentacja w unijnej dyplomacji systematycznie rośnie. "W 2017 r. liczba Polaków zatrudnionych w ESDZ wzrosła do 119 (w 2016 r. wyniosła 112 polskich obywateli). Na przestrzeni ostatnich lat dostrzegana jest jednak tendencja ESDZ do zwiększania liczby stałych urzędników unijnych w delegaturach kosztem dyplomatów z państw członkowskich. W kontaktach z ESDZ Polska sygnalizuje kwestię pogłębiania się tej tendencji" - twierdzi biuro prasowe resortu. Resort dyplomacji zapewnia, że na niekierowniczych stanowiskach w unijnych delegaturach jest w tej chwili zatrudnionych 27 Polaków, choć ostatni raport ESDZ dot. roku 2016 wymienia tylko sześciu naszych rodaków na stanowiskach niekierowniczych - prawdopodobnie biuro prasowe MSZ wlicza do tej statystyki także osoby zatrudnione na stanowiskach sekretarskich i administracyjnych, a więc nieobjętych rotacjami, których dotyczył ostatni konkurs. Grzegorz Kwolek