- Przygotowywana na szczyt w Rzymie deklaracja będzie miała sens, gdy będzie nie tylko okolicznościowym podsumowaniem współpracy, ale gdy pokaże konkretne rozwiązania na przyszłość i będzie podpisana przez wszystkich przywódców - zaznaczyła na wstępie szefowa polskiego rządu. - Dobra wiadomość jest taka, że wszyscy wyrażają wolę, by taki dokument podpisać - dodała. Jak powiedziała, "trzeba wyciągać wnioski z Brexitu, nie można się bać podejmowania trudnych decyzji". W piątek przywódcy 27 państw członkowskich - bez udziału przedstawiciela Londynu - rozmawiali o przyszłości UE w związku ze zbliżającą się 60. rocznicą podpisania traktatów rzymskich. Jak stwierdziła premier Szydło, deklaracja Grupy Wyszehradzkiej to dokument, który może być fundamentem Deklaracji Rzymskiej. - Nigdy nie zgodzimy się na to, by mówić o Europie kilku prędkości - zaznaczyła Beata Szydło. Jak podkreśliła szefowa polskiego rządu, Unia Europejska musi mówić o jedności i to jeden z warunków, jakie stawia Polska. - Uważamy, że reformy muszą dotknąć także instytucji unijnych, a od wczoraj widzimy, że poprawie musi ulec także współpraca między państwami członkowskimi - mówiła premier. - Dzisiaj Unia Europejska przeżywa kryzys - uznała. Zwróciła też uwagę na poprawę bezpieczeństwa (we współpracy z NATO) i jednolity rynek wewnętrzny. - Chcemy też, by deklaracja określała równowagę między krajami państw strefy Euro i pozostałych krajów członkowskich - powiedziała Beata Szydło. Jej zdaniem, centralnym punktem reformy UE powinna być zmiana praktyki politycznej i postawienie rządów i parlamentów narodowych w centrum projektu europejskiego. Premier była pytana o ewentualne dymisje w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i odejście Witolda Waszczykowskiego. - Żadnych zmian w kierownictwie MSZ nie będzie - oświadczyła Szydło. - Od początku uczciwie mówiłam, że nie przyjmę konkluzji ze szczytu - zaznaczyła, odnosząc się do odmowy przyjęcia przez polski rząd dokumentu po wczorajszym szczycie. - Niektórzy uważają, że za pieniądze można kupić wszystko. Otóż nie można - mówiła polska premier. - Jeśli politycy będą szantażować państwa, mówiąc, że ktoś nie dostanie pieniędzy na jakieś projekty, to UE ma przed sobą fatalną perspektywę - stwierdziła. Wybory szefa RE To, co się wczoraj wydarzyło na szczycie, to porażka Unii Europejskiej - tymi słowami premier Szydło skomentowała czwartkowy wybór przewodniczącego Rady Europejskiej. - Nie dopełniono wczoraj zasad, które powinny łączyć - uznała premier. Europejscy przywódcy decydowali w czwartek o przyszłości Donalda Tuska, który ostatecznie pozostał na stanowisku szefa Rady Europejskiej na drugą kadencję. Przeciwko kandydaturze Tuska był jedynie polski rząd. Po tym, jak pozostałe państwa odrzuciły sprzeciw Polski, Beata Szydło oświadczyła, że nie przyjmie konkluzji ze szczytu. "To wydłużyło popołudniowe konsultacje o około 1,5 godziny. A i tak nie osiągnięto porozumienia. Około 1 w nocy sprzeciw Polski stał się faktem i postanowienia szczytu przyjęto w formie "konkluzji przewodniczącego RE" z poparciem 27 państw. Zabrakło pod nimi jedynie podpisu Beaty Szydło" - relacjonowała korespondentka Interii w Brukseli. Spotkanie przywódców zakończyło się nieprzyjemną wymianą zdań, podczas której prezydent Francji skwitował żądania premier Szydło zdaniem: Wy macie zasady, my fundusze strukturalne. "Obowiązkiem Tuska jest współpraca ze wszystkimi państwami UE" - Obowiązkiem szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska jest współpraca ze wszystkimi państwami Unii Europejskiej - mówiła na konferencji w Brukseli premier Szydło. Według niej, Tusk powinien organizować prace tak, żeby interesy wszystkich państw UE były równoważnie zachowywane. Premier pytana o to, jak będzie wyglądała dalsza współpraca polskiego rządu z szefem RE odpowiedziała, że obowiązkiem Donalda Tuska jest "współpraca ze wszystkimi państwami, które są członkami UE". "To jest jego obowiązek i ma tak organizować prace, żeby interesy wszystkich państw UE były równoważnie zachowywane i żebyśmy mieli wszyscy takie samo prawo funkcjonowania w tym zaszczytnym gronie" - powiedziała premier. Podkreśliła, że piątkowe spotkanie przywódców europejskich było bardzo dobre i dotyczyło przyszłości UE. "To jest polityka i ktoś kto nie rozumie, że polityka polega na sporze - cieszymy się, kiedy to jest spór konstruktywny, (polegający) na wymianie zdań - ktoś kto uważa, że dobry polityk to polityk spolegliwy, który zgadza się na wszystko co narzucają mu inni, nie rozumie, że polityka polega przede wszystkim na tym, żeby bronić własnych racji i interesów" - mówiła premier. "Mnie upoważniło polskie państwo, obywatele polscy do bronienia ich interesów, póki jestem premierem polskiego rządu będę to robić konsekwentnie bez względu na to, czy komuś się to podoba czy nie" - dodała szefowa rządu. Przeczytaj materiały Interii prosto z Brukseli: Polska sobie rzepkę skrobie Procedura KE wobec Polski. To Tusk dał "zielone światło"? Niemcy mają dla Polski propozycję nie do odrzucenia? Ryszard Czarnecki: Świetny manewr rządu PiS Jarosław Wałęsa: To zdrada. Wszyscy tak to postrzegają