Obradujący dziś belgijski komitet konsultacyjny, skupiający przedstawicieli władz regionalnych i federalnych, nie był w stanie wypracować porozumienia w sprawie CETA. W efekcie premier Belgii Charles Michel poinformował przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, że jego kraj nie może dać zielonego światła do podpisania umowy z Kanadą. A to konieczne, ponieważ zgodę muszą wyrazić wszystkie kraje członkowskie. - To duża kompromitacja, ponieważ pokazuje, że przy tak poważnej umowie handlowej UE nie posiada zdolności operacyjnej, a politycy europejscy nie potrafią przekonać obywateli, że CETA jest dla Europy korzystna - ocenia Tomasz Krawczyk, ekspert ds. europejskich Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. O kompromitacji nie chce natomiast mówić dr hab. Piotr Wawrzyk z Uniwersytetu Warszawskiego. - Zawarcie umowy handlowej wymaga jednomyślności. Jeśli taki jest wymóg traktatowy, na który wszyscy się zgodzili, to teraz musimy się do niego dostosować - studzi emocje ekspert. Nie stroni jednak przed krytyką urzędników unijnych. - Komisja Europejska negocjowała w imieniu wszystkich 28 krajów i powinna uwzględnić sytuacje, gdy decyzja władz krajowych nie zależy tylko od nich, a wymaga konsultacji na niższym poziomie. To specyfika systemów federalnych - tłumaczy Wawrzyk. Podobnego zdania jest Krawczyk: - To wina: po pierwsze, polityków europejskich, po drugie - narodowych. Nie było żadnych kampanii informacyjnych, mimo że część z tych argumentów, które podnosi teraz Walonia, pojawiały się już wcześniej podczas protestów we Francji, Włoszech czy Niemczech. W tym kontekście zwracają uwagę słowa Donalda Tuska z zeszłego tygodnia, w których przestrzegł, że CETA może być ostatnią umową handlową UE, jeśli Bruksela nie będzie w stanie przekonać Europejczyków, że negocjuje w ich interesie. - Cieszę się, że przewodniczący Tusk to widzi. Jednak ten problem jest dużo głębszy, ponieważ nie odnosi się tylko do umów handlowych, ale dotyczy całego projektu europejskiego. Unia przestała być projektem społeczno-cywilizacyjnym, który odpowiada potrzebom społeczeństw - podkreśla Krawczyk. Jakie skutki dla UE będzie miało obecne zamieszanie wokół CETA? Oprócz opóźnienia samego podpisania umowy i tymczasowego wejścia w życie części jej zapisów, konsekwencje będą przede wszystkim wizerunkowe. - Okazało się, że Unia nie jest do końca poważnym, przewidywalnym partnerem. Każdy kolejny kraj, który będzie rozważał umowę handlową z Brukselą, najpierw dwa razy się zastanowi, czy warto rozmawiać, skoro wieloletni wysiłek negocjacyjny może się zakończyć niczym - przewiduje Wawrzyk. - Na pewno cała sytuacja podkopuje wiarygodność Unii jako partnera negocjacyjnego. Nie ułatwi też zawarcia jeszcze większej i trudniejszej umowy jaką jest TTIP (umowa handlowa UE-USA - przyp. red.) - potwierdza Krawczyk. Obaj eksperci prognozują, że CETA prędzej czy później zostanie podpisana. - Zwykle robi się tak, że jeśli ktoś ma jakieś zastrzeżenia już po zawarciu porozumienia, to dodaje się aneksy uwzględniające te ewentualne uwagi - tłumaczy Wawrzyk. Krawczyk dodaje, że za CETA przemawia też fakt, że przekonanie do umowy socjalistów, którzy rządzą Walonią, wpisał sobie w agendę przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schultz. - Ta kwestia jest dla niego ważna z uwagi na jego polityczną przyszłość: czy będzie nadal szefem europarlamentu czy też zdecyduje się na kandydowanie na urząd kanclerza Niemiec. Jeszcze dziś wieczorem odbędzie się rozmowa w sprawie CETA między Tuskiem, przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem oraz premierami Kanady i Belgii - Justinem Trudeau i Charles'em Michelem. Politycy będą najprawdopodobniej rozważać możliwość przełożenia ceremonii podpisania CETA, która była planowana na czwartek w Brukseli. *** Jeśli interesuje cię temat Unii Europejskiej, obserwuj autorkę na Twitterze