Na konferencji prasowej w Brukseli Schulz przekonywał, że "bardzo ceni polski naród". "Jako niemiecki polityk widzę szczególną odpowiedzialność mojego kraju za stosunki polsko-niemieckie. Podziwiam wielu Polaków i wielką historię Polski" - podkreślił szef PE. - Jednak każdy, bez względu na swoją narodowość, ma prawo do komentowania i krytykowania decyzji i działań politycznych. Krytykowanie partii politycznych nie jest wymierzone w naród - powiedział. - Nie mam obowiązku zgadzać się z każdym działaniem partii politycznych, które mają całkowicie odmienne opinie niż ja - dodał. - Strategia, by interpretować zwycięstwo wyborcze jako mandat do transformacji kraju i podporządkowania wszystkiego prerogatywom zwycięskiej partii, nie powinna być realizowana w kraju członkowskim UE. To miałem na myśli - mówił Schulz, próbując wyjaśnić znaczenie swoich komentarzy. W ostatnich tygodniach Schulz wypowiadał się na łamach niemieckich mediów, że sytuacja w Polsce przypomina mu zamach stanu i "sterowaną demokrację a' la Putin". Schulz poinformował też, że jego czwartkowa rozmowa telefoniczna z premier Beatą Szydło nie dotyczyła treści planowanej na przyszły tydzień debaty PE o sytuacji w Polsce, ale przygotowań organizacyjnych. Jego zdaniem planowana wtorkowa debata w europarlamencie będzie zapewne "żywa, ale przyzwoita". Jako pierwszy - według Schulza - głos w debacie ma zabrać szef KE Jean-Claude Juncker, a po nim premier Szydło. Następnie wypowiedzą się przedstawiciele frakcji w europarlamencie. Na koniec ponownie głos mają zabrać Juncker i Szydło. W środę Komisja Europejska postanowiła rozpocząć wobec Polski procedurę ochrony praworządności w związku z reformą Trybunału Konstytucyjnego. Wiceszef KE Frans Timmermans poinformował, że celem jest dialog z polskim rządem i wyjaśnienie problemów. Z Brukseli Anna Widzyk