Jako "prawa ręka" szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera Timmermans miał stać się "najbardziej wpływowym urzędnikiem w Brukseli" - pisze David M. Herszenhorn w artykule w portalu Politico. Przypomina, że holenderskiego polityka nazywano "wschodzącą gwiazdą", "maszyną do podejmowania decyzji" lub "Fransem Solo" w nawiązaniu do postaci Hana Solo z sagi "Gwiezdne Wojny". Jednak "Timmermania" nagle się skończyła - zaznacza autor. Według niego, zostawiając sprawę brexitu Michaelowi Barnierowi, wiceszef KE stał się bardziej "hydraulikiem Junckera niż równą mu gwiazdą" europejskiej polityki. "Nieznośne sprawy" Zastępcy szefa KE, Jean-Claude'a Junckera, pozostawiono "prace porządkowe w nieznośnych oraz niewdzięcznych" sprawach - pisze publicysta Politico. Należy do nich "przede wszystkim migracja, spór dotyczący rządów prawa w Polsce oraz relacje z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlamentem Europejskim" target="_blank">Parlamentem Europejskim</a>". Sam Timmermans przyznaje, że "nie zawsze dostaje najłatwiejsze zadania". W marcu 2016 roku Timmermans pomógł zawrzeć umowę z Turcją, która "powszechnie oceniana jest jako kluczowa dla utrzymania kryzysu uchodźczego pod kontrolą". Zajmując się migracją, zdjął presję z Junckera, chociaż jego krytycy wskazują, że "przedłożył lojalność względem niego nad swoje ideały" - czytamy w Politico. Głosując w czerwcu 2016 roku za wyjściem z UE Wielka Brytania "ustaliła los Junckera oraz prawdopodobnie również Timmermansa" - wskazuje publicysta. Brexit zastąpił migrację jako główny temat UE, a Barnier "przejął rolę, którą przewidywano dla Timmermansowi", i stał się "chłopakiem z okładki" UE, który twardo przeciwstawia się Londynowi. Timmermans kontra Polska Wiceszef KE zajął się "sporem z Polską dotyczącym praworządności, która postawiła go w centrum jednego z największych konfliktów UE". Jak przypomina Herszenhorn, Timmermans wielokrotnie "wyznaczał Polsce terminy", a Juncker i inni przywódcy UE "wycofywali się z walki z obawy przed głęboką kłótnią". Gdy premier Bułgarii Bojko Borisow stwierdził w tym miesiącu, że "żadne postępowanie dotyczące ukarania Polski nie ma szans na sukces", jeden z holenderskich portali skomentował to jako "porażkę Timmermansa" - odnotowuje. Timmermans ma "silne przekonanie, że zmiana systemu sądownictwa przez polski rząd to poważne ryzyko dla rządów prawa" - ocenia Herszenhorn. Jego zdaniem holenderski polityk nie miałby jednak nic przeciwko "zapasowemu planowi". Presja na Polskę, by wycofała zmiany w systemie sądownictwa to niejedyna zdaniem publicysty "pozornie nie do wygrania sprawa, w której głównym zadaniem Timmermansa wydaje się przyjmowanie ciosów za swojego szefa". Polityk został również oddelegowany do bronienia Madrytu w jego "rozprawieniu się" z katalońskim referendum niepodległościowym. "Dla rządzącego w Polsce Prawa i Sprawiedliwości i jego zwolenników Timmermans jest bezlitosnym krytykantem" - pisze Herszenhorn. Katalończycy żądający oddzielenia się od Hiszpanii uznają go za "mówiącego o demokracji hipokrytę", a dla PE to "agent sięgającej za daleko władzy wykonawczej" - wylicza. Poliglota i humanista Publicysta przypomina, że lubiący odwoływać się do filozofów i socjologów Timmermans uznawany jest w Brukseli za osobę wybitnie komunikatywną. Polityk mówi w siedmiu językach i "strzela retorycznymi piorunami w kierunku stolic, w tym Warszawy, które lekceważą 'zasady klubu'" UE. Jak odnotowuje Herszenhorn, wiceszef KE nie waha się krytykować innych polityków, nawet tych najbardziej prominentnych, jak kanclerz Niemiec <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a> czy premier Holandii Mark Rutte. Dotyczy to również tych, "którzy mają władzę nad jego przyszłością" i ewentualną kolejną kadencją w KE. Autor artykułu zauważa, że dla krytyków zarzucających wiceszefowi KE pompatyczność oraz brak doświadczenia w świecie biznesu, koniec "Timmermanii" nie jest jednak niespodzianką. "Te wysokie oczekiwania były zawsze trochę śmieszne - Herszenhorn przytacza ocenę jednego z urzędników, który śledził karierę Timmermansa. - Miał być superkomisarzem. (...) Jak superbohater w kreskówce. Wiemy, że coś takiego nie istnieje".