Zorganizowała wielką zbiórkę na rzecz Ukrainy. Teraz pisze do prezydenta Dudy
"Przez 10 dni ulokowałam 500 osób w Warszawie i okolicach. Nie chcę liczyć, ile wydałam pieniędzy, nie chcę liczyć, ile pieniędzy wydali Warszawiacy, którzy w sobotnią noc zakorkowali wszystkie ulice prowadzące do Bokserskiej 64. To z tego magazynu rękami 200 wolontariuszy spakowaliśmy 40 transportów produktów, które ruszyły w głąb Ukrainy" - pisze w liście otwartym do Andrzeja Dudy Zosia Zochniak ze startupu Ubrania do Oddania. Kobieta pyta prezydenta, co dalej i zaprasza go na prywatną rozmowę. "Chcemy wracać do zajęć, dzieci, mamy rachunki i kredyty, które musimy płacić, mamy pracowników chcących normalnie pracować" - dodaje.
UbraniaDoOddania.pl to projekt Zosi Zochniak i Tomasza Bociana, którego celem jest zrewolucjonizowanie rynku odzieżowego w Polsce. Niepotrzebne części garderoby "zamieniane" są na darowizny finansowe trafiające do współpracujących ze startupem NGO’sów.
Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji w Ukrainie magazyn Ubrań do Oddania przy ulicy Bokserskiej 64 w Warszawie zamienił się w punkt zbiórki darów. Mieszkańcy stolicy tłumie ruszyli na pomoc, przepełniając go do granic możliwości. Akcja ta stała się jedną z najgłośniejszych w sieci.
Po dziesięciu dniach Zosia Zochniak umieściła na profilu firmy na Instagramie list otwarty do prezydenta Andrzeja Dudy.
"Będę mówiła we własnym imieniu, ale myślę, że mój głos to głos tysięcy Polek i Polaków. Od 10 dni praktycznie nie widziałam córek, odwołałam spotkania w pracy, mało spałam i jadłam. Magazyn mojej firmy, która daje zatrudnienie i poczucie finansowego bezpieczeństwa 50 osobom, stał się punktem pomocowym, a później azylem dla osób przybywających z Ukrainy. Tak jest do dziś. Dostaję setki próśb z pytaniem - CO DALEJ? Tak nie da się żyć" - pisze.
"Chcemy wracać do zajęć, dzieci, mamy rachunki i kredyty, które musimy płacić, mamy pracowników chcących normalnie pracować" - czytamy.
Zochniak podkreśla, że "muszą rozwijać gospodarkę, aby dać zatrudnienie milionom osób oczekujących możliwości DZIAŁANIA i USAMODZIELNIANIA SIĘ".
"Rozumiem, że ma pan doradców, sztaby, specjalistów, ale jest wojna. Tym razem trzeba posłuchać ludzi takich, jak ja - tych, którzy wpuścili do życia chaos, którego mianownikiem jest ratowanie ludzi" - czytamy.
Kobieta przez 10 dni ulokowała w Warszawie i okolicach 500 osób.
"Nie chcę liczyć, ile wydałam pieniędzy, nie chcę liczyć, ile pieniędzy wydali warszawiacy, którzy w sobotnią noc zakorkowali wszystkie ulice prowadzące do Bokserskiej 64. To z magazynu na Bokserskiej rękami 200 wolontariuszy spakowaliśmy 40 transportów produktów, które ruszyły w głąb Ukrainy" - wyjaśnia Zochniak.
Zaznacza, że chce, by Andrzej Duda ją usłyszał i wysłuchał.
"Mamy know how, którego nie uczą na studiach, mamy bazy, mamy rozwiązania i procedury. Chcemy połączyć z wami siły, bo chcemy wracać do własnych rodzin i obowiązków, ale nie chcemy być obojętni na ten dramat. Cała Polska zna ten adres, pora, aby i pan go poznał - Bokserska 64 magazyn 5. Zapraszam pana - bez aparatów i kamer. Pogadajmy, jeszcze jest czas. Jestem tam codziennie - powiemy panu, co dalej" - kończy Zochniak.