Biełgorod to obwodowe miasto w Rosji, położone 40 km od granicy z Ukrainą i około 700 km na południe od Moskwy, zamieszkane przez około 390 tysięcy osób. Niedawno doszło tam do "przypadkowej eksplozji" bomby upuszczonej przez rosyjski myśliwiec. Sarah Ashton-Cirillo to amerykańska dziennikarka, która zaciągnęła się do ukraińskiej armii jako sanitariuszka. Wcześniej pracowała jako korespondentka wojenna. W sobotnie popołudnie zamieściła na Twitterze swoje zdjęcie przy znaku informującym, że do granicy rosyjskiego Biełgorodu pozostało sześć kilometrów. "Pisałam wczoraj wieczorem, że jesteśmy w drodze. Teraz poza miastem. To nie było trudne. Byliśmy już na miejscu. Stoję przed tym znakiem. To nie jest fotomontaż. Rosja nienawidzi prawdy, nie radzi sobie z nią" - podkreśliła. Eksplozja w Biełgorodzie W czwartek w godzinach wieczornych rosyjski samolot wielozadaniowy Su-34 zgubił bombę nad leżącym przy granicy z Ukrainą rosyjskim miastem Biełgorod. Dwie osoby są ranne. Na jednej z głównych ulic miasta powstał krater o średnicy 20 metrów - poinformowała agencja Reutera, powołując się na rosyjskie media. Nie podano, jakiego rodzaju broń została użyta. Pojawiły się doniesienia o uszkodzeniu czterech budynków i czterech samochodów. - Prawdopodobnie była to szybująca bomba kierowana UPAB-1500. (...) Nie mieści mi się jednak w głowie, że (rosyjscy piloci) przelecieli niemal nad centrum Biełgorodu. Nikt normalny nie lata z bombami nad miastem. Nawet w Jejsku (w październiku 2022 roku - red.), gdzie bombowiec uderzył w blok mieszkalny, tamten samolot nie przenosił żadnych ładunków. (...) W Biełgorodzie mieliśmy do czynienia z jawnym zlekceważeniem życia i zdrowia własnych obywateli - zauważył Wałerij Romanenko, ukraiński ekspert do spraw lotnictwa, w rozmowie z niezależną rosyjską telewizją Nastojaszczeje Wriemia. W poprzednich miesiącach administracja Biełgorodu i regionu biełgorodzkiego wielokrotnie informowała o eksplozjach, do których miało dochodzić w m.in. magazynach paliw i obiektach wojskowych. Kreml regularnie oskarża o te incydenty stronę ukraińską. Władze w Kijowie nie potwierdzają swojego udziału w tych zdarzeniach.