Agencja UNIAN przekazała, że Szojgu spotkał się z Putinem, by poinformować go o wynikach zakończonej częściowej mobilizacji. Według ukraińskich mediów minister stwierdził, że po pięciu tygodniach od ogłoszenia mobilizacji pobór otrzymało 300 tys. osób, zaś 1300 spośród nich to przedstawiciele władz wykonawczych. "Minister poinformował Putina, że na front wysłano 82 tys. zmobilizowanych. Tym samym skłamał, że do walk wysłano osoby po szkoleniu. Zapewnił, że kolejne 218 tys. żołnierzy jest na poligonach i w procesie koordynacji bojowej" - podał UNIAN. "Zmobilizowany" średnio ginie po 12 dniach Szojgu musiał jednak przyznać, że rosyjska armia ma problem z zaopatrzeniem zmobilizowanych. Potwierdziły się tym samym doniesienia ukraińskiego wywiadu i niezależnych mediów - okupantom ma brakować broni, podstawowego wyposażenia, mundurów, miejsc do spania, a nawet latryn. Jednak wbrew zapewnieniom ministra, "mobiki" nie są przygotowani do walki na froncie. Ukraiński projekt InformNapalm przeanalizował dostępne (częściowe) dane na temat śmierci na froncie Rosjan zmobilizowanych po 21 września w ramach tzw. częściowej mobilizacji. "Na front 'mobik' trafia w ciągu siedmiu dni, umiera - po 12" - wynika ze statystyki. "Wszyscy zabici byli powołani jeszcze w pierwszym tygodniu mobilizacji we wrześniu, a pierwsze informacje o zabitych pojawiły się 4 października. Średnio 'mobik' (zmobilizowany) trafia na Ukrainę w ciągu siedmiu dni. Zdarzały się i przypadki ekspresowe, gdy mobik trafiał na Ukrainę na trzeci dzień po mobilizacji" - pisze InfromNapalm. "Po 12 dniach od mobilizacji mobik ginie w Ukrainie. Na froncie spędzą ok. czterech dni" - dodaje, bazując na analizie dostępnych, cząstkowych danych. Co dalej z mobilizacją Ogłaszając mobilizację 21 września, Władimir Putin i Szojgu mówili, że powołanych ma być 300 tys. osób. Prezydent Rosji 14 października zapowiedział, że "powinna ona się zakończyć w ciągu dwóch tygodni". Analitycy są bardzo sceptyczni co do tej zapowiedzi i nie uważają jej za wiążącą. Zaznaczają, że tzw. częściowa mobilizacja (która w wielu miejscach miała formę obław i łapanek) została wprowadzona dekretem (który nie zawierał ani danych o liczbach, ani o datach) i w związku z tym nie może być zakończona po prostu oświadczeniem prezydenta, lecz także - poprzez dekret. Jak oceniają, w związku z rozpoczęciem 1 listopada planowej jesiennej kampanii poborowej, mobilizacja może zostać na pewien czas wstrzymana, a potem znowu zostanie wznowiona.