Wiktor Medwedczuk - jeden z liderów prorosyjskiej frakcji Opozycyjna Platforma-Za Życie - od lat uważany był za "człowieka Putina". Otwarcie popierał on Moskwę, przyjaźnił się z rosyjskim przywódcą i zabiegał o jego interesy w Ukrainie. W 2003 roku Putin został nawet ojcem chrzestnym córki Medwedczuka. Największy cień życiorys Medwedczuka kładą jednak wydarzenia z przedednia wojny. Tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę Medwedczuk rozpoczął ucieczkę, co sugeruje, że znał on plan Kremla. Oligarchę złapano, kiedy w przebraniu ukraińskiego wojskowego usiłował dotrzeć do granicy z separatystycznym Naddniestrzem w Mołdawii. Tam mieli czekać na niego rosyjscy agenci, którzy planowali przerzucić oligarchę do Moskwy. "Złoty wagon" skonfiskowany Po tym jak ukraińskie służby udaremniły akcję, Medwedczuka zaprowadzono do aresztu, w którym pod zarzutem zdrady stanu wciąż przebywa. Nexta podaje, że pobyt w areszcie to tylko jedno ze zmartwień oligarchy. Łyczakowski sąd zdecydował właśnie o konfiskacie majątku Medwedczuka. Wśród przejętych dóbr miały się znaleźć m.in. antyki, 279 obrazów, czy też słynny już "złoty wagon". O "złotym wagonie" zrobiło się głośno, kiedy dziennikarze śledczy weszli na posesję należącą do Medwedczuka. Oprócz okazałego pałacu na posesji znajdował się... peron kolejowy z całym zapleczem w postaci ławek, oświetlenia i stojącego na szynach wagonu. I to nie byle jakiego wagonu. Wyściełane aksamitem fotele, złote elementy wystroju, zdobione ławy, a na sztućcach dwugłowy orzeł - herb Rosji.