Rosyjska telewizja pokazała schwytanego w Ukrainie rannego brytyjskiego żołnierza - podała w piątek wieczorem stacja Sky News. Może to być ten Brytyjczyk, o zaginięciu którego informowało w czwartek ministerstwo spraw zagranicznych. Andrew Hill: Przyjechałem z własnej woli Na nagraniu 35-letni Andrew Hill ubrany był wojskowym stylu, z zabandażowanym lewym ramieniem i prowizorycznym bandażem na głowie. Odpowiadając na zadawane pytania, powiedział, że przyjechał na Ukrainę z własnej woli, by pomóc temu krajowi. Zasugerował, że walczył w szeregach Legionu Międzynarodowego, jednostki utworzonej przez władze ukraińskie dla obcokrajowców, którzy wspomóc ten kraj w walce z rosyjską napaścią. Zapytany o stopień wojskowy, Brytyjczyk odparł: - Nie mam żadnego stopnia. Wiem tylko, że legion cudzoziemski powiedział, że mogę pomóc. Jak poinformował, pochodzi z Plymouth, ma czworo dzieci i partnerkę. Dodał, że rosyjscy żołnierze zabrali mu paszport. Jego kolega zginął w walkach Rosyjskie ministerstwo obrony podało, że poddał się on wojskom rosyjskim w obwodzie mikołajowskim w południowej Ukrainie. Ponieważ w tym samym obwodzie zginął 36-letni były brytyjski żołnierz Scott Sibley, może to wskazywać, że Hill jest tym, o którego zaginięciu informowało brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych. W czwartek podało ono, że w Ukrainie zginął jeden obywatel brytyjski, a los drugiego jest nieznany. W rosyjskich rękach od prawie dwóch tygodni jest jeszcze dwóch Brytyjczyków - 28-letni Aiden Aslin i 48-letni Shaun Pinner, którzy walczyli w obronie Mariupola. Ich status jest jednak inny, bo nie byli najemnikami ani członkami Legionu Międzynarodowego, lecz mieszkając od kilku lat w Ukrainie, walczyli w jej regularnych siłach zbrojnych.