Sankcje na Rosję nałożone przez zachodnie kraje już teraz konsekwencjami przewyższają te, których doświadcza chociażby Korea Północna czy Iran. Bardzo powoli, ale konsekwentnie, Rosja staje się kolejnym gospodarczym i finansowym pariasem na światowej mapie. Bankructwo agresora jest niemal pewne, a bezprecedensowe zaangażowanie prywatnych firm w nałożone sankcje na Rosję zrewolucjonizowało codzienność zwykłych mieszkańców. Rosja: Puste półki i gigantyczny wzrost cen Konsekwencje sankcji na Rosję to przede wszystkim uderzenie po kieszeni jej mieszkańców. Ceny podstawowych produktów tylko w pierwszym tygodniu inwazji wzrosły o ponad dwa procent. Część sklepów ograniczyła sprzedaż podstawowych wyrobów spożywczych, a zwykli Rosjanie zaczynają mieć problem z dostępem do leków, których zapasy nie mogą być uzupełnione w związku z zawieszeniem transportu dużych firm żeglugowych. Dziennikarzom BBC udało się dotrzeć do Jana, obywatela Unii Europejskiej, który mieszka i pracuje w Moskwie. Z jego relacji przebija przerażenie wysokim wzrostem cen. Jan jeszcze 20 lutego zamówił artykuły spożywcze za 5500 rubli, a dziś ten sam koszyk kosztuje 8 tysięcy. Rosyjska państwowa agencja informacyjna Tass poinformowała, że sklepy ograniczają dostęp do podstawowych produktów jak mąka, cukier i olej. Mieszkańcy Rosji wykupują zapasy leków na trzy miesiące, między innymi na nadciśnienie, które coraz trudniej zdobyć. Luksusowe życie Rosjan odchodzi do lamusa Rosjanie będą mieli wkrótce problem z dostępem do elektroniki, za którą już teraz trzeba płacić krocie. Gdy jeszcze na początku lutego laptop kosztował średnio 70 000 rubli, to obecnie trzeba zapłacić 140 000 rubli. Oczywiście, o ile są jeszcze na półkach. Jak donoszą korespondenci BBC, w Moskwie wszystkie laptopy zostały już wyprzedane. Tylko do 11 marca ponad 330 zagranicznych firm zadeklarowało zawieszenie działalności w Rosji i opuszcza jej rynek całkowicie lub częściowo. Na rynku motoryzacyjnym Rosjanom pozostanie Łada i to, co udało się do tej pory kupić. Z kraju agresora wycofują się najwięksi producenci motoryzacyjni jak Volkswagen, Volvo Cars, Aston Martin, Jaguar Land Rover, BMW czy Daimler. Stanie również produkcja nowych aut, bo z tonącego statku uciekają producenci i dostawcy komponentów jak Magna i Aptiv. Kolejny cios dla zwykłych Rosjan to ograniczony dostęp do sprzętu elektronicznego jak lodówki, mikrofalówki czy pralki, których ceny wzrosły o ponad 30 procent od początku wojny Rosja-Ukraina. Kolejki w przeddzień zamknięcia wszystkich sklepów IKEI w Rosji udowadniają, że równie trudno będzie urządzić mieszkanie. Wycofanie się IKEI z Rosji to również bezrobocie dla ponad 9 tysięcy Rosjan, którzy pracowali dla szwedzkiego giganta. Sankcje na Rosję. Co boli młodych Rosjan? Tymczasowo swoją działalność zawiesiła również sieć restauracji McDonald's. Efekt? W sieci pojawiły się tysiące ofert z hamburgerami popularnej sieci po cenie nawet dziesięć razy wyższej niż zwykle. Zwykłych Rosjan nie będzie też stać na wakacje. Obywatele agresora mogą udać się na przykład do Turcji, ale koszt wakacji wzrósł już średnio o blisko trzydzieści procent. Sankcje na Rosję ogłosiły również KFC, Coca-Cola czy Heineken, które zawieszają działalność. Rosjanie nie zjedzą już chipsów Doritos i nie wypiją herbaty marki Lipton. Młodzi Rosjanie doświadczają też pustki po zamknięciu Facebooka, Twittera oraz Instagrama, ale te akurat zostały zablokowane przez samego rosyjskiego agresora. Sankcje na Rosję to także usunięcie rosyjskich banków z międzynarodowego systemu płatności SWIFT, a swoje usługi ograniczyły Visa, Mastercard, American Express, Apple i Google Pay. To cios dla tych Rosjan, którzy na przykład prowadzili kilka szkół językowych. Jak tłumaczy BBC właścicielka jednej z nich, nie ma możliwości zapłaty nauczycielom w innych krajach, bo wszystkie sieci transferowe są zamrożone. Rykoszetem dostaje się też takim branżom jak fitness. Widząc na horyzoncie nadchodzący kryzys, Rosjanie masowo rezygnują z tego rodzaju usług. Rosja: Nowa rzeczywistość, ale jednak stara Nałożone sankcje na Rosję i związane z tym konsekwencje przywołują na myśl początek lat '90 i kryzys związany z rozpadem Związku Radzieckiego. Zapewne nikt nie wyobraża sobie powrotu do reglamentacji produktów poprzez wprowadzenie jedzenia na kartki. Życie w Moskwie jeszcze drastycznie się nie zmieniło, kawiarnie są oblegane i nikt do końca nie jest w stanie przewidzieć siły oddziaływania sankcji na Rosję. Jak zauważa BBC, jest jedna grupa, dla której nałożone sankcje na Rosję nie robią wrażenia. To zwolennicy Kremla, którzy informacje o świecie czerpią z propagandowej telewizji. To tak zwani "waciakowie", których nazwa wzięła się od rosyjskiego słowa watnik, czyli pikowanej kurtki roboczej. Od kilku lat słowo to funkcjonuje w rosyjskim języku potocznym jako określenie bezkrytycznych zwolenników reżimu Putina, wierzących w każde słowo kremlowskiej propagandy i cieszących się z aneksji Krymu. Ci mówią wprost, że nie odczuwają spadku rubla, bo... nie kupują drogich towarów zagranicznych.