Wcześniej tego dnia sekretarz generalny <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nato,gsbi,1028" title="NATO" target="_blank">NATO</a> Jens Stoltenberg powiedział, że warunkiem wstępnym ewentualnej akcesji Ukrainy do NATO jest jej zwycięstwo w wojnie z Rosją. Słowa te padły podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych państw NATO w Bukareszcie. - To brzmi bardzo dobrze i daje Ukrainie nadzieję, ale też faktycznie potwierdza, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-ukraina,gsbi,3144" title="Ukraina" target="_blank">Ukraina</a> trzymana była przez NATO przed zamkniętymi drzwiami tylko dlatego, że obawiało się ono wojny z Rosją - wskazał Wołodymyr Horbacz. Obietnica sprzed 14 lat Analityk, który pracuje w kijowskim Instytucie Współpracy Euroatlantyckiej zwrócił uwagę, że w trakcie spotkania w Bukareszcie potwierdzono obietnicę przyjęcia Ukrainy do NATO, którą wyrażono podczas szczytu w stolicy Rumunii jeszcze 14 lat temu. - To publiczne stanowisko, wyrażone przez sekretarza generalnego NATO jest czymś nowym. Dotychczas ciągle słyszeliśmy, że nie nadszedł jeszcze czas na dyskusje nad członkostwem Ukrainy w NATO - powiedział Horbacz. "NATO przestaje się bać Moskwy" Zdaniem politologa wypowiedź Stoltenberga oznacza, że NATO przestaje obawiać się Moskwy i jest to wynikiem sukcesów Ukrainy na froncie wojny z Rosją. - NATO stopniowo przestaje bać się Rosji, chociaż strach przed eskalacją wciąż w Sojuszu istnieje. Strach przed eskalacją paraliżuje wolę polityczną i pozwala tej wojnie, tej rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, trwać i trwać - podkreślił. Horbacz powiedział też, że "w NATO zaczęto w końcu wierzyć, że tak czy inaczej, za tę czy inną cenę, Rosja zostanie pokonana i można będzie się jej nie bać. I Ukraina może być przyjęta do NATO, bo Rosja fizycznie nic nie będzie mogła zrobić" - powiedział Horbacz.