Jak poinformował niezależny rosyjski portal Meduza, na lotnisku w pobliżu Riazania miała miejsce eksplozja cysterny z benzyną. W konsekwencji tego zdarzenia, a także spowodowanego nim pożaru co najmniej trzy osoby poniosły śmierć, a sześć zostało rannych. Jeden z samolotów został uszkodzony. Przypomnijmy, że Riazań leży około 200 km na południowy wschód od Moskwy. Saratów. Uderzenie w rosyjskie lotnisko Z kolei na pasie startowym w bazie rosyjskich sił powietrznych w pobliżu miasta Engels, w obwodzie saratowskim, doszło do wybuchu bezzałogowego aparatu latającego. Uszkodzono dwa strategiczne bombowce <a class="textLink" href="https://geekweek.interia.pl/marki-i-produkty-tu-95,gsbi,3594" title="Tu-95" target="_blank">Tu-95</a>, dwie osoby zostały ranne. Baza lotnicza w mieście Engels znajduje się około 800 km od granicy z Ukrainą. Miejsca obu dzisiejszych wybuchów dzieli odległość około 650 km. Jak wskazuje Anton Heraszczenko, w pobliżu miasta Engels znajduje się baza sił powietrznych Rosji - Engels-2. Leży ona około 600 km od ostatnich pozycji wojsk Ukrainy na wschodzie kraju. "Baza lotnicza Engels jest jednym z miejsc startowych rosyjskich samolotów wystrzeliwujących rakiety na Ukrainę" - pisze Heraszczenko na Twitterze. Do wpisu dołączył też nagranie, na którym widać moment eksplozji na terenie bazy lotniczej sił powietrznych Rosji. Rosja. Uderzenie w lotnisko w Saratowie Wcześniej informację o dwóch poszkodowanych w wyniku eksplozji w pobliżu miasta Engels potwierdziło Ministerstwo Obrony Rosji. Nie wiadomo, czy to ukraiński sprzęt uderzył w rosyjskie lotnisko. Kijów nie przyznał się do przeprowadzenia ataku. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosci/news-krym-wybuchy-w-sewastopolu-rosjanie-oskarzyli-o-atak-dronami,nId,6378506" target="_blank">Do podobnej eksplozji doszło pod koniec października</a> na terenie bazy marynarki wojennej Rosji w Sewastopolu na okupowanym Krymie. Według prorosyjskich władz miasta w Sewatopolu miało dojść do "ataku dronami". Ukraińskie dowództwo operacyjne "Południe" oceniło wówczas, że do eksplozji mogło dojść na skutek nieudanego startu rakiety obrony przeciwlotniczej.