Jesteśmy w decydującym momencie wojny. Rosja szykuje się do potężnej kontrofensywy, którą zamierza przeprowadzić wiosną i której celem jest ponowna próba zajęcia całej Ukrainy. Z kolei Ukraińcy starają się odzyskać jak największą część zagrabionego przez najeźdźcę terytorium, kontynuując osiągnięte na tym polu jesienią ubiegłego roku sukcesy i wzmacniając swoją pozycję negocjacyjną przed ewentualnymi rozmowami pokojowymi. Równolegle przez gabinety zachodnich przywódców przetacza się ożywiona dyskusja o zakresie i skali pomocy militarnej dla Ukrainy. Pomocy, która miałaby pomóc Ukraińcom wyprzeć agresora ze swojego kraju i pozwolić zakończyć wojnę zwycięstwem Ukrainy. Proces ten nie odbywa się bez bólu i problemów, ponieważ wciąż nie brakuje państw, które wybierają kunktatorstwo albo wprost orientują się na Rosję, co w szeregach Unii Europejskiej widzimy chociażby po przykładach Bułgarii, Niemiec czy Węgier. Tym większe znaczenie odgrywa dzisiaj presja zachodnich społeczeństw na polityków. Niezachwiane poparcie Europejczyków dla ukraińskiej walki o wolność i niezależność. W Polsce pod tym względem sytuacja wyglądała dotychczas nienagannie. To może się jednak niedługo zmienić, co pokazują wyniki badania przeprowadzonego na zlecenie WEI. Odsuwamy się od Ukrainy Badacze przedstawili respondentom osiem twierdzeń w czterech kategoriach tematycznych: przyczyny wojny w Ukrainie, stosunek do Ukrainy i Ukraińców, polityka wewnętrzna Polski w kontekście wojny, postawa wobec Rosji i wojny. Badani odpowiadali natomiast, w jakim stopniu zgadzają się z danym stanowiskiem - zdecydowanie tak, raczej tak, raczej nie, zdecydowanie nie. W każdej z ośmiu poruszonych kwestii w stosunku do września 2022 roku nastąpił wzrost postaw, które najkrócej można byłoby nazwać sprzyjającymi narracji i celom Kremla. Ponadto, w pięciu z ośmiu przypadków ten wzrost jest znaczący, a więc wykraczający poza 3-procentową granicę błędu statystycznego. Jeśli chodzi o przyczyny wojny, to prawie co 10. (9 proc.) Polak jest absolutnie przekonany, że jest ona efektem spisku liberalnych zachodnich elit, które wcześniej zaplanowały też pandemię koronawirusa. Jedna czwarta naszego społeczeństwa skłania się ku tej odpowiedzi. W porównaniu do wyników z września to wzrost odpowiednio o 2 i 1 pkt proc. Więcej naszych rodaków uważa też, będąc tego niemal pewnymi, że powodem wojny Rosji z Ukrainą jest ekspansja NATO na wschód i gdyby do niej nie doszło, Władimir Putin nigdy nie zaatakowałby Ukrainy. Co prawda i obecnie, i jesienią ubiegłego roku taki pogląd wyrażało 6 proc. respondentów, ale aktualnie zwiększył się wskaźnik osób uznających taki scenariusz za prawdopodobny - o 2 pkt proc, z 18 do 20 proc. O ile w kontekście przyczyn wojny wzrosty są zauważalna, ale niewielkie, o tyle w naszym deklarowanym stosunku do Ukrainy i Ukraińców różnica jest już większa. O 6 pkt proc. wzrósł odsetek Polaków uważających naszych wschodnich sąsiadów uciekających przed wojną za imigrantów ekonomicznych, a nie uchodźców wojennych. 10 proc. społeczeństwa uważa tak "zdecydowanie", a kolejne 31 "raczej". To skok o 1 i 5 pkt proc. wobec poprzedniego badania. Z przeprowadzonego badania wynika, że powoli zaczynają też odżywać antyukraińskie resentymenty historyczne. O 5 pkt. proc. wzrósł bowiem wskaźnik Polaków, którzy są zdania, że nasz kraj nie powinien pomagać Ukrainie, dopóki ta oficjalnie nie pokaja się za zbrodnię wołyńską i nie potępi Stepana Bandery. Obecnie co piąty Polak (21 proc.) składania się ku takiemu stanowisku, a prawie jeden na 10 (9 proc.) jest o słuszności takiej postawy przekonany. We wrześniu 2022 roku było to 18 i 7 proc. odpowiedzi. Większość Polaków: Nie stać nas na pomoc Ukrainie Po wynikach sondażu widać też, że kryzys inflacyjny i powszechna drożyzna dają się nam we znaki. 62 proc. Polaków stwierdza, że Polski nie stać na pomoc Ukrainie i Ukraińcom - 21 proc. naszych rodaków jest o tym przekonanych, a kolejne 40 skłania się ku takiej ocenie sytuacji. W tej drugiej kategorii widzimy wzrost o 2-3 pkt proc. na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Największe zmiany można jednak zaobserwować w deklarowanym stosunku do Rosji i samej wojny w Ukrainie. Tu wszędzie odnotowano zauważalne wzrosty postaw idących w zgodzie z narracją i propagandą Kremla. Już 40 proc. Polaków - 9 proc. "zdecydowanie i 31 "raczej" - jest zdania, że nie należy drażnić Rosji, ponieważ ma ona do dyspozycji arsenał nuklearny. Również o 5 pkt proc. wzrósł odsetek Polaków twierdzących, że powinniśmy forsować zawarcie pokoju między Rosją i Ukrainą nawet za cenę ustępstw terytorialnych ze strony Ukraińców. Aktualnie myśli tak 36 proc. naszego społeczeństwa - 8 proc. "zdecydowanie" i 26 "raczej". Badani mieli też okazję wyrazić swoje poglądy w temacie zaopatrywania Ukrainy w broń. 34 proc. respondentów - 10 proc. "zdecydowanie" i 24 "raczej" - uważa, że polski rząd powinien takich działań zaprzestać, ponieważ wyłącznie podsycają one trwający konflikt, który z Polską nie ma żadnego związku. We wrześniu takiego zdania było 30 proc. polskiego społeczeństwa - 10 proc. opowiadała się za tym zdecydowanie, a 20 raczej. W styczniowym badaniu pojawiły się również dwa twierdzenia, których nie było we wrześniu. Pierwsze dotyczyło tego, że na pomocy Ukrainie się nie skończy, a Polska zostanie wciągnięta w kolejne, wieloletnie konflikty zbrojne. Uważa tak 52 proc. społeczeństwa - 12 proc. jest o tym przekonane, a 40 skłania się ku takiej opinii. Druga teza, do której musieli się odnieść badani, brzmiała: "Obecnie ma miejsce ukrainizacja Polski, która niszczy naszą kulturę i społeczeństwo". Zgadza się z nią 40 proc. Polaków - 13 proc. "zdecydowanie", a 27 "raczej". Młodzi na celowniku Kremla Autorzy raportu wyróżniają kilka głównych wniosków z niego płynących. Po pierwsze, dostrzegają wyraźną zmianę postaw w porównaniu do poprzedniego badania z września 2022 roku. "Widać wzrost stopnia zgadzania się z tezami sprzyjającymi polityce Putina wśród Polaków. W szczególności dotyczy to postaw dotyczących Rosji, wojny oraz Ukrainy i Ukraińców" - piszą. Jak dodają, może być to związane ze zmęczeniem wojną i jej konsekwencjami, ale też z ogólnie negatywnymi nastrojami obecnymi w polskim społeczeństwie, które są związane m.in. drożyzną i dużymi obawami o przyszłość. Drugi wniosek autorów badania dotyczy różnic w udzielanych odpowiedziach ze względu na wiek. Młodzi respondenci (zwłaszcza grupa wiekowa 25-34 lata) częściej od starszych (+45 lat, a zwłaszcza +55 lat) wybierali w styczniowym badaniu radykalne odpowiedzi. "Wyniki pokazują znaczące różnice w zgadzaniu się z postawami będącymi w interesie Rosji w zależności od wieku" - czytamy w raporcie. Autorzy badania zauważają też, że wyrażanie radykalnych opinii na przedstawione w nim tezy jest skorelowane ze źródłem, z którego respondenci pozyskują informacje o tym, co dzieje się w kraju i na świecie. W tym przypadku chodzi o media społecznościowe. Z nich natomiast znacząco częściej swoją wiedzę o otaczającej rzeczywistości pozyskują osoby młode (do 34. roku życia). "W związku z powyższym Rosjanie, żeby oddziaływać na Polaków, mogą wykorzystać dwa kanały informacyjne: sieć internetową, głównie portale społecznościowe oraz obecne w polskiej przestrzeni publicznej autorytety głoszące niejako same z siebie bliskie im poglądy (mowa głównie o dziennikarzach i politykach; Kreml może zdalnie, z pomocą narzędzi technologicznych zwiększać zasięgi ich wypowiedzi)" - przestrzegają autorzy badania. Dodają jednak, że przy ocenie postaw młodych Polaków należy wziąć pod uwagę jeszcze jeden czynnik - osoby młode z natury zawsze częściej przejawiają postawy nonkonformistyczne i antyestablishmentowe. Wątek młodych naukowcy konkludują następująco: "Młodzi ludzie, przyzwyczajeni do szybkich i krótkich komunikatów są - przynajmniej potencjalnie - szczególnie podatni na informacje, których źródłem są rosyjscy propagandziści. Chcąc nie chcąc, młodzi ludzie mogą stanowić także kanał przenoszenia tych informacji na grupy, które z serwisów społecznościowych korzystają z mniejszą częstotliwością". We wnioskach z badania jego autorzy podkreślają, że nie można przesądzić, czy zmiana postaw Polaków jest efektem rosyjskiej propagandy, czy atmosfery chwili. A ta atmosfera jest ponura - wojna, kryzys gospodarczy, drożyzna, niepewność jutra - i w naturalny sposób może przekładać się na bardziej emocjonalną niż racjonalną ocenę rzeczywistości. Fakty są jednak takie, że w styczniu 2023 roku - jak czytamy w raporcie - "większa liczba Polaków niż we wrześniu 2022 roku podzielała poglądy zbliżone do tych, które propaguje Kreml lub które są w zgodzie z rosyjskim interesem". "Dla Rosji jest to ewidentnie dobra wiadomość, a jej aparat propagandowy zrobi wszystko, co w jego mocy, by takie postawy w Polakach utrwalić i jeszcze bardziej rozpowszechnić" - przewidują badacze. Propagandą w propagandę Co można zrobić, żeby za kolejnych kilka miesięcy przy kolejnej odsłonie tego badania wyniki jeszcze mocniej nie przechyliły się na stronę antyukraińską i prorosyjską? Wyzwanie - przekonują autorzy raportu - jest niebagatelne, zwłaszcza w roku wyborczym, kiedy politycy wnikliwie obserwują najmniejsze nawet zmiany w nastrojach społecznych, żeby nie wykonać żadnego fałszywego ruchu, który kosztowałby ich punkty poparcia przy wyborczej urnie. "Dalsza ewolucja postaw Polaków w kierunku nieprzychylnym pomaganiu Ukrainie oraz zwiększone poparcie dla pokoju w dłuższym terminie może być dla Polski zabójcze w perspektywie kilku bądź kilkunastu lat" - przestrzegają naukowcy. Na dowód swoich słów przywołują historię ostatnich 15 lat, począwszy od wojny w Gruzji, rewolucji w Ukrainie czy rosyjskiej agresji na ten kraj, która zaczęła się już w 2014 roku, żeby osiem lat później przybrać formę otwartego konfliktu zbrojnego. Wbrew obiegowej opinii, żeby pokonać propagandę Kremla wcale nie wystarczy jej śledzić oraz wytykać kłamstwa i niespójność. "Najnowsze osiągnięcia nauk o człowieku mówią nam, że wcale nie jesteśmy takimi wrogami kłamstwa i niekonsekwencji, jakbyśmy chcieli, o ile wiara w nieprawdę w jakiś sposób jest dla nas komfortowa" - zauważają autorzy raportu. Dlatego też powołują się na radę dwójki amerykańskich badaczy społecznych - Christophera Paula i Miriam Matthews. Rada ta brzmi: zamiast prostować propagandę Rosji, konkurujmy z nią. Z pozoru wydaje się to rozwiązanie mocno kontrowersyjne. Jednak tylko z pozoru, bo - jak zauważają badacze - "moralnie naganne jest wykorzystywanie propagandy w złych celach i przy pomocy nieetycznych środków takich jak kłamstwo i manipulacja". Propaganda Zachodu, w tym Polski, miałaby być czymś w rodzaju propagandy pozytywnej. "(...) powinna być więc szerokim informowaniem społeczeństwa nt. stanu faktycznego i interesów naszych państw opartym o fakty, ale w przystępny i przemawiający do wyobraźni sposób. Nie ma niczego złego w nazywaniu zła złem, a że napaść Rosji na Ukrainę złem jest, nikt jeszcze na Zachodzie nie ma chyba dzisiaj wątpliwości" - konkludują. ----- Badanie "Kryzys czy propaganda? Postawy Polaków wobec wojny w Ukrainie" zostało zrealizowane w styczniu 2023 roku przez pracownię Maison & Partners na zlecenie Warsaw Enterprise Institute. Badanie zostało zrealizowane metodą wspomaganych komputerowo kwestionariuszy internetowych (CAWI) na panelu badawczym Ariadna. Próba badawcza wyniosła 1061 dorosłych Polaków dobranych wedle reprezentatywnych kryteriów społeczno-demograficznych.