Niemiecki dziennik o zwycięstwie Ukrainy. "Niemożliwe"
Jest niemal wykluczone, że Ukraina wyjdzie z tej wojny jako zwycięzca - ocenia niemiecki dziennik "Die Welt". Autor tekstu Christoph Schiltz podkreśla, że Rosja okupuje obecnie ok. 18 proc. terytorium tego kraju, a "niewystarczające wsparcie Zachodu" powoduje, że osiągnięcie sukcesu przez Kijów w postaci zapowiadanego "odbicia wszystkich okupowanych terytoriów łącznie z Krymem" jest niemożliwe. Schiltz nie pierwszy raz wieszczy przegraną Ukrainy w wojnie z Rosją.
Uzasadniając swoją opinię niemiecki dziennikarz wskazuje, że debaty minionych tygodni jasno pokazały, "iż USA, Niemcy i inni sojusznicy w NATO bardziej boją się rozszerzenia wojny na terytorium NATO niż zagrożenia dla zachodniego bezpieczeństwa, jakie stwarzałyby terytorialne zdobycze Rosji w Ukrainie".
"Zachód cierpi na pewnego rodzaju 'samoodstraszanie' i wspiera Ukrainę tylko na tyle, by nie musiała natychmiast skapitulować" - ocenia autor.
Schiltz podkreśla, że dotychczas Rosja zniszczyła od 60 do 70 proc. infrastruktury krytycznej Ukrainy, zaś nic nie wskazuje na to, by Kijów otrzymał z Zachodu wystarczającą liczbę systemów antyrakietowych, jak Iris-T, Nasams i Patriot, aby "powstrzymać rosyjską niszczycielską orgię". "Przeciwnie: Dotychczasowe skromne dostawy z Zachodu są pretekstem dla rosyjskich sił zbrojnych, które według szefa sztabu generalnego Norwegii Eirika Kristoffersena nadal dysponują ogromnym arsenałem rakiet i dronów" - dodaje.
"Po trzecie: Rosyjskie wojsko próbuje odpowiedzieć na zachodnią broń precyzyjną za pomocą masy i ma wystarczające zasoby, po które może sięgnąć. To dotyczy przede wszystkim czołgów" - stwierdza. Autor powołuje się na dane londyńskiego Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS), według których Rosja dysponuje czteroma tysiącami czołgów, które można wykorzystać. To pozwala Rosji "na przejście do ofensywy w każdej chwili".
Jak wskazuje autor, Ukrainie ubywa żołnierzy: trwa - według różnych ocen - ósma tura mobilizacji, a na front trafiają mężczyźni powyżej 60. roku życia. "Z kolei Rosja może w krótkim czasie zmobilizować 200 tys. nowych żołnierzy, a latem ponoć kolejne 500 tys. Potencjał mobilizacyjny Moskwy to około 30 mln osób" - pisze.
Dziennikarz "Die Welt" ocenia też, że Rosja może być nie tylko militarnym, ale i politycznym zwycięzcą wojny. Jak czytamy, według Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Analiz Gospodarczych (WIIW) odbudowa gospodarcza Ukrainy będzie znacznie trudniejsza niż prognozuje Narodowa Rada Odbudowy Ukrainy. Członkostwo tego kraju w NATO będzie wykluczone w dającym się przewidzieć czasie, a także przystąpienie do UE zajmie - w najlepszym razie - o wiele więcej czasu niż żąda obecnie Kijów.
Schiltz stwierdza, że podczas gdy Zachód - co dobrze widać na przykładzie kanclerza Olafa Scholza - "wije się i waha", aby dotrzymać własnych obietnic, "kijów traci czas, zamiast w końcu wyjść z wojny pozycyjnej i móc przejść do ofensywy". "Z obiecanymi dostawami czołgów - Kijów żądał 300, a otrzyma tylko około 130 maszyn - Ukraina raczej nie będzie w stanie rozpocząć udanych ofensyw pod Kreminną i przede wszystkim Zaporożem, aby odciąć rosyjskie wojska na Krymie od zaopatrzenia" - pisze niemiecki dziennikarz.
Ponadto zarzuca Europie i USA, że nie robią nic, aby zakłócić rosyjska komunikację satelitarną, co bardzo ograniczyłoby zdolności Moskwy do ataku.
Według autora od zachodnich dyplomatów coraz częściej można usłyszeć o "strachu przed eskalacją, obawie przed 'zmęczeniem wojną' w demokratycznych społeczeństwach oraz nadziei na rychłe zawieszenie broni". I dokładnie na to szybkie zawieszenie broni obliczone jest w międzyczasie zaangażowanie Zachodu - oczywiście przy zachowaniu milczenia. Rezultatem będzie amputacja części Ukrainy" - ocenia dziennikarz "Die Welt".
"Z dzisiejszej perspektywy i przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności - przez co należy rozumieć przede wszystkim niewystarczające wsparcie Zachodu - zwycięstwo Ukrainy jest niemożliwe. Rosja okupuje obecnie około 18 proc. ukraińskiego terytorium. W przyszłości ta wartość raczej wzrośnie niż spadnie. Niestety" - pisze Schiltz.
Anna Widzyk, Redakcja Polska Deutsche Welle