Agresja Rosji na Ukrainę wywarła olbrzymi wpływ na polskie społeczeństwo. Wśród Polaków powszechne jest przekonanie, że Ukraińcy walczą dzisiaj nie tylko za swoją wolność, ale również za wolność i niepodległość wszystkich państw Europy Środkowo-Wschodniej, które w bliższej czy dalszej przyszłości także byłyby zagrożone z powodu neoimperialnej polityki Kremla. Po 24 lutego w naszym społeczeństwie dużo realniejsza niż wcześniej stała się też obawa przed konfliktem z Rosją i możliwą napaścią na Polskę. Kluczowe jest zatem pytanie, na kogo wówczas moglibyśmy liczyć. Tu Polacy mają ściśle sprecyzowane poglądy. NATO, Stany Zjednoczone i długo, długo nic Blisko 60 proc. społeczeństwa jest przekonane, że gdyby ktoś zaatakował Polskę, naszej niezależności i niepodległości pomogłoby bronić NATO. Polska od 1999 roku jest członkiem Sojuszu i NATO do udzielenia takiej pomocy jest zobowiązane na mocy słynnego art. 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. Pytani o to, kto pomógłby Polsce się bronić, respondenci w drugiej kolejności wskazują na Stany Zjednoczone (50,19 proc.), czyli głównego sojusznika Polski, motor napędowy całego NATO i najpotężniejsze militarnie państwo na świecie. To dwie zdecydowanie przeważające odpowiedzi w badaniu IBSP dla serwisu StanPolityki.pl. Trzecie miejsce podium zajmują z dużą stratą państwa bałtyckie, a więc Litwa, Łotwa i Estonia. Wskazało je 27,26 proc. badanych. Dopiero na czwartej pozycji uplasowała się Unia Europejska (26,22 proc.). Najciekawsze wyniki są jednak na końcu zestawienia. I nie chodzi tu nawet o zamykający stawkę odpowiedzi Izrael (0,66 proc.), ale o Niemcy i Francję, w których pomoc wierzy odpowiednio 7,87 i 2,86 proc. Polaków. Mówi Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej (OGP), do której należy IBSP: - To daje nam bardzo dużo informacji. Po pierwsze, ludzie widzą i analizują, co dzieje się w Ukrainie. Widzą, że to Amerykanie są siłą napędową ukraińskiej obrony przed rosyjską agresją. Widzą też, że bardzo dużą pomoc oferuje Wielka Brytania, która w naszym badaniu wypada zdecydowanie lepiej niż Niemcy czy Francja. Po drugie, widać w wynikach pewne odbicie historycznych doświadczeń Polski związanych z drugą wojną światową, 1939 rokiem i faktem, że Francuzi nas wtedy zostawili, a Niemcy zaatakowali. Tamte czasy, mimo upływu ponad 80 lat, bardzo mocno utrwaliły w polskiej świadomości, na kogo możemy, a na kogo nie możemy liczyć w potrzebie. Co ciekawe, duet NATO i Stany Zjednoczone dominuje w odpowiedziach niezależnie od poglądów politycznych respondentów. Jedynie w przypadku osób deklarujących swoje zapatrywania jako prawicowe Stany Zjednoczone (64,6 proc.) wyprzedzają samo NATO (52,7 proc.). Warto odnotować, że wskazania zauważalnie różnią się ze względu na płeć. Wśród kobiet Unia Europejska ma 32,45 proc. odpowiedzi i zajmuje trzecią pozycję w zestawieniu, podczas gdy u mężczyzn UE zyskuje ledwie 19,9 proc. wskazań. Mimo tego to częściej kobiety (61,86 proc.) niż mężczyźni (57,94 proc.) uznawały, że największe szanse na udzielenie Polsce pomocy w razie zbrojnej agresji daje NATO. Młodzi za UE, seniorzy za Ameryką Ankieterzy Instytutu Badań Spraw Publicznych zapytali Polaków również, od kogo w większym stopniu zależy bezpieczeństwo i pomyślność Polski - Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych czy zarówno od UE, jak i Ameryki. Rozkład odpowiedzi jest w tym przypadku zaskakująco zbalansowany. Niemal tyle samo osób wskazało na UE i Stany Zjednoczone - odpowiednio 30,02 i 31,62 proc. (wyniki uwzględniają sumę odpowiedzi "zdecydowanie" i "raczej"). Najwięcej wskazań zyskała jednak opcja trzecia, a więc zarówno UE, jak i Stany Zjednoczone. Wybrało ją 38,35 proc. ankietowanych. Różnice unaoczniają się, gdy spojrzymy na elektoraty dwóch głównych formacji politycznych. Wyborcy Koalicji Obywatelskiej wskazują UE w 43,09 proc. przypadków, a Stany Zjednoczone zbierają tutaj zaledwie 15,42 proc. głosów. W elektoracie PiS-u rzecz prezentuje się zgoła inaczej - UE otrzymuje tylko 12,06 proc. wskazań, podczas gdy Ameryka aż 69,42. Łukasz Pawłowski, prezes OGP, przypomina, że powyższe wyniki dobrze oddają kierunki polityki zagranicznej i polityki bezpieczeństwa dwóch dominujących w Polsce formacji. - Pamiętamy słynne taśmy z Sowy, gdzie Radosław Sikorski mówił, że robimy laskę Amerykanom, że ten sojusz daje nam fałszywe poczucie bezpieczeństwa - mówi rozmówca Interii. - Ta różnica polega na tym, że dzisiaj dużo bardziej myślimy o bezpieczeństwie w kategoriach militarnych. Dlatego ta opcja, która zawsze łączyła bezpieczeństwo z wojskowością, zakupami sprzętu, sojuszem ze Stanami Zjednoczonymi, czuje się w tym temacie dużo silniejsza. Bo niebezpieczeństwo dla Polski jest bardzo realne - argumentuje Pawłowski. W rozmowie z Interią prezes OGP wskazuje, że na przykładzie Platformy i PiS-u widzimy też, że dwa główne obozy polityczne w Polsce różnią się już nie tylko co do kierunku, ale nawet co do definicji bezpieczeństwa naszego kraju. - Różnią się w kontekście tego, od czego bezpieczeństwo Polski zależy - wcześniej większą wagę przykładaliśmy do bezpieczeństwa ekonomicznego, bo żyliśmy w czasach pokoju, ale teraz przywiązujemy większą wagę do bezpieczeństwa militarnego, ponieważ trwa wojna - przekonuje. Polska prymusem, Watykan w oślej ławce W badaniu IBSP dla serwisu StanPolityki.pl Polacy zostali jeszcze zapytanie o ocenę zachowań i działań poszczególnych państw oraz organizacji międzynarodowych w kontekście trwającej od 24 lutego wojny w Ukrainie. Tutaj również wyniki są co najmniej zaskakujące. Okazuje się, że Polacy zdecydowanie najlepiej oceniają... siebie samych. Nasz kraj uzyskał aż 87,44 proc. pozytywnych ocen (suma odpowiedzi "raczej" i "zdecydowanie"). Odpowiedzi negatywne stanowiły jedynie 4,16 proc. wszystkich wskazań. Drugie miejsce, wyraźnie za plecami Polski, przypadło Stanom Zjednoczonym, gdzie rozkład pozytywnych i negatywnych wskazań również przechyla się bardzo wyraźnie na stronę tych pierwszych - proporcja wynosi 76,54 do 7,53 proc. Co warte podkreślenia, Polska i Ameryka zyskiwały najlepsze oceny w całym zestawieniu niezależnie od poglądów politycznych respondentów. Na trzecim miejscu znalazły się - i jest to pewne zaskoczenie - państwa bałtyckie, które otrzymały 61,05 proc. ocen pozytywnych i tylko 7,25 proc. negatywnych. Zdaniem Łukasza Pawłowskiego z OGP tak jednoznacznie pozytywna ocena działań Polski wynikach z dwóch czynników. Po pierwsze, kwestia pomocy Ukrainie była pierwszą od bardzo dawna tak jednoznacznie ponadpolityczną sprawą, która zjednoczyła nasze społeczeństwo. - Ta emocja była silna i wszechogarniająca - zaatakowano Ukrainę, naszego sąsiada, zrobiła to Rosja, wszyscy musimy jej pomóc. Dlatego tutaj jako naród doceniamy i zachowanie obywateli, z tym ich niesamowitym odruchem serca, i działania rządu, który wysyłał broń do Ukrainy, prezentował bardzo twardą retorykę wobec Moskwy i lobbował w Europie za jak największą i jak najszybszą pomocą Ukrainie - wylicza nasz rozmówca. Tyle jeśli chodzi o czołówkę zestawienia. Jeszcze ciekawiej robi się jednak poza pierwszą trójką. Z kluczowych organizacji międzynarodowych najlepiej wypada NATO, które uplasowało się na piątej pozycji. Działania Sojuszu dobrze ocenia 56,4 proc. badanych; źle - 11,13 proc. Dużo gorzej poradziła sobie Unia Europejska, którą znajdujemy na siódmy miejscu zestawienia z zaledwie 39,72 proc. pozytywnych opinii (negatywne stanowią, dla porównania, aż 23,55 proc.). Najgorzej wypada jednak Organizacja Narodów Zjednoczonych, która jest tuż za plecami UE. 29,79 proc. Polaków ocenia działania ONZ w kontekście Ukrainy pozytywnie, ale niemal tyle samo (24,96 proc.) wyraża się o nich krytycznie. W odpowiedzi na to pytanie zdecydowanie najgorzej wypadają Francja, Niemcy i... Watykan. W każdym z tych przypadków przewaga ocen negatywnych nad pozytywnymi jest bardzo wyraźna. U Francuzów wynosi 40,9 do 16,92 proc.; u Niemców 54,39 do 11,02 proc.; w przypadku Watykanu natomiast aż 61,39 do 9,78 proc. Miażdżąca ocena polityki Watykanu wobec wojny nie jest zaskoczeniem. Papież Franciszek niejednokrotnie był autorem - bardzo delikatnie rzecz ujmując - niefortunnych wypowiedzi dotyczących rosyjskiej agresji na Ukrainę. Głównym zarzutem wobec głowy Stolicy Apostolskiej było to, że nie potrafił jednoznacznie opowiedzieć się po stronie Ukrainy ani nazwać rzeczy po imieniu, wskazując, że agresorem i winowajcą w tej sytuacji jest motywowany swoją imperialną polityką Kreml. Z kolei Francja i Niemcy zbierają żniwo swojej niejednoznacznej i w wielu miejscach niewystarczającej polityki wobec wojny w Ukrainie. Oba kraje kilkukrotnie podpadły światowej, a zwłaszcza środkowoeuropejskiej, opinii publicznej. Prezydent Francji Emmanuel Macron nie potrafił nazwać ludobójstwa w Buczy ludobójstwem i zbrodnią przeciwko ludzkości, natomiast kanclerz Niemiec Olaf Scholz wielokrotnie był przyłapywany przez media na kluczeniu w sprawie pomocy wojskowej Niemiec dla Ukrainy. Antyniemiecki kurs rządu Jednoznacznie krytyczna ocena Francji i Niemiec w całym badaniu mogłaby wskazywać, że w polskim społeczeństwie znajduje się dużo potencjał na antyfrancuską i antyniemiecką politykę. Łukasz Pawłowski ma jednak inny wniosek. Jego zdaniem obecna ostra, antyniemiecka polityka rządu Zjednoczonej Prawicy jest efektem właśnie tych danych (i tych nastrojów społecznych), do których - jak twierdzi - rządzący z całą pewnością również mają dostęp. - Ostatnie wydarzenia - mówienie o reparacjach od Niemiec czy powołanie specjalnego pełnomocnika rządu ds. reparacji - pokazują, że partia rządząca odczytuje nastroje Polaków, które są właśnie takie, jak widać w badaniu - diagnozuje Pawłowski. I dodaje: - Polacy są przekonani, że jeśli ktoś nas napadnie, to nie ma co liczyć na Francję i Niemcy. Znacznie bliżej nam do państw bałtyckich i Ukrainy, a w ogóle to gwarantem naszego bezpieczeństwa są Stany Zjednoczone i NATO, przy czym samo NATO postrzegamy głównie przez pryzmat Ameryki. Warto pamiętać, że emocja antyniemiecka jest obecna nie tylko w prawicowym elektoracie, chociaż tutaj jest widoczna zdecydowanie najmocniej. Zaledwie nieco ponad 2 proc. respondentów o poglądach prawicowych wierzy, że Niemcy przyszłyby nam z pomocą w razie napaści na nasz kraj. Jednak w elektoracie lewicowym i centrowym sytuacja wcale nie wygląda o wiele lepiej, bowiem wiara w Niemcy jest wyceniana odpowiednio na 7 i 12 proc. - Dlatego nasze badanie wiele tłumaczy w kontekście tego, co dzieje się w polityce międzynarodowej polskiego rządu. Rząd bardzo ochoczo czerpie z tych emocji społecznych wobec konkretnych państw i instytucji - zauważa Pawłowski. - Rządzący idealnie trafiają swoją retoryką w nastroje i poglądy Polaków. Moim zdaniem opozycja trochę nie docenia tych emocji, bo to są sprawy absolutnie najważniejsze i w ostatecznym rozrachunku mogą być dla elektoratu ważniejsze niż jedna czy druga afera - konkluduje rozmówca Interii. *** * sondaż Instytutu Badań Spraw Publicznych dla serwisu StanPolityki.pl został przeprowadzony w dniach 12-17 sierpnia 2022 roku metodą wspomaganych komputerowo wywiadów telefonicznych (CATI) na reprezentatywnej próbie 800 pełnoletnich mieszkańców Polski dobranych w sposób kwotowo-losowy w oparciu o takie kryteria jak: płeć, wiek, wielkość miejscowości i województwo