Misja Li Huia. Do Polski przyleciał specjalny wysłannik Chin
Chiny coraz poważniej wątpią w sukces Rosji na wojnie z Ukrainą i zaczynają mocniej grać na siebie. Pokazuje to dyplomatyczna misja ambasadora Li Huia do Europy, w trakcie której rozmawia on o możliwościach przybliżenia końca wojny. Na krótkiej liście państw, które odwiedza - obok Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji - znalazła się również Polska. W naszym kraju wysłannik Państwa Środka pojawił się w piątek, a rozmawiał z nim - jak podawała wcześniej Interia - wiceszef MSZ Wojciech Gerwel.
Zależny od chińskiego rządu anglojęzyczny dziennik "China Daily", pisząc o zadaniu, które otrzymał ambasador Li, stwierdził, że dyplomata jedzie na rozmowy z "kluczowymi graczami" w kontekście sytuacji w Ukrainie.
Co ciekawe, w artykule podkreślono, że w kalendarzu ambasadora nie znalazło się miejsce dla Stanów Zjednoczonych. W opinii chińskich władz jest "wątpliwe", czy Amerykanom zależy na zakończeniu rosyjsko-ukraińskiej wojny. Już tylko to pokazuje, że misja chińskiego dyplomaty pokojowa jest tylko z nazwy.
Prof. Michał Lubina, ekspert od relacji chińsko-rosyjskich z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ocenia, że zakończenie wojny wcale nie jest celem Chin przy okazji europejskiej misji ambasadora Li. Pekin sam nie wierzy w możliwość wygaszenia konfliktu na tym etapie.
- Chinom chodzi o otwarcie kanału komunikacji, przez który można załatwić wiele spraw. To również ważne dla nich wizerunkowo, zwłaszcza wobec globalnego południa, bo pokazują się jako mediator i odpowiedzialne mocarstwo, któremu leży na sercu pokój na świecie - wyjaśnia autor książki "Niedźwiedź w objęciach smoka. Jak Rosja została młodszym bratem Chin".
Należy przy tym zaznaczyć, że Chiny koniec wojny rozumieją zupełnie inaczej niż chociażby Polska. Nieco bliżej im do perspektywy niemieckiej albo francuskiej, ale nawet tu nie ma mowy o całkowitej zbieżności.
- Chińczycy nie chcą końca wojny jako sukcesu Ukrainy. Nie chcą też jednak rosyjskiej eskalacji - ocenia dr Marcin Przychodniak, analityk ds. Chin z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). - Chinom zależy na zakończeniu wojny, ale w taki sposób, żeby Rosja ją wygrała albo przynajmniej nie przegrała - dodaje prof. Lubina i określa Państwo Środka mianem "kupionego arbitra, który ewidentnie sprzyja jednej ze stron". - Wszyscy mają tego świadomość - dodaje.