Ewa Wysocka, Interia: Putin się przeliczył, czy wszystko idzie zgodnie z planem? Wasyl, emerytowany oficer ukraińskiej armii: - W każdej operacji wojskowej najważniejsze są 3 pierwsze dni. Putinowi nie wyszło. On chciał 5 marca zakończyć tę kampanię. Tego zażądał od generałów i od wojska. Liczył na blitzkrieg - raz, dwa, trzy i po kłopocie. A Ukraina wytrzymała. Świat na początku nie mógł pomóc, a potem nastawił przeciwko Rosji wszystkie, możliwe kanały: dyplomatyczne, wojskowe, polityczne i ekonomiczne. One wszystkie teraz celują w Moskwę. I Putin zobaczył, że nie jest łatwo. Mógł to przewidzieć. Miał czas, żeby się do tej wojny przygotować. - Ma potęgę, 600 miliardów dolarów (rezerw walutowych - red.) dla podtrzymywania Rosji. Zebrał je, ale pieniądze nie stoją w miejscu, muszą na siebie pracować. Część z tych pieniędzy wysłał w świat. Dużo ma w bankach w Londynie, na giełdach w Europie i Ameryce. Ale zmieniła się sytuacja, swoje pieniądze mogą zabrać inwestorzy, a Rosja już nie. Gazprom ostał się bez aktywów. Za miesiąc stracą jeszcze więcej i Putin to wie. Humor ma chyba nienajlepszy? - No nie. Straszyć zaczął. Ale wszystko skrupulatnie zaplanował. Pamiętasz jego pierwsze przemówienie, to które wygłosił w poniedziałek, trzy dni przed atakiem? Wtedy też straszył. To przemówienie nagrane było pięć dni wcześniej, w środę. A jak idzie Rosjanom? Wydaje się, że popełniają dużo błędów. - Na samym początku wojny Rosjanie zniszczyli ponad 30 wojskowych baz. Od razu, pierwszego dnia, zniszczono Łuck, Starokonstantynów, Nowowołyńsk. Niektóre bazy były puste, wojsko wcześniej opuściło koszary. W Tarnopolu ostrzelali brygadę artyleryjską. Oni w nas pociskami a my w nich dronami, co zrobić. Teraz niszczą wszystko, jak popadnie. Putin jest nerwowy, straszy bronią nuklearną. Czy byłby w stanie użyć broni atomowej? - (chwila ciszy) Mnie się wydaje, że tak. On może zastosować broń atomową, ale tylko przeciw Ukrainie. Na Kijów może zrzucić, ale myślę, że tego nie zrobi. Zobaczymy, co będzie, jak mu do 5 marca nie wyjdzie. Co będzie dalej? On jest jak możny, który pokazuje, że ma pieniądze, ale wszystko przegrał. Nie chce się przyznać, to blefuje. Widzi, że idzie nie tak jak chciał, ale blefować trzeba. Będzie blefował do końca. A ile chciał ugrać do 5 marca? - Chciał wziąć linię Chersoń - Melitopol, bo tam idzie duża magistrala z Rosji. No i blisko jest Dniepr, a od niego odchodzi krymski kanał (Kanał Północnokrymski - red.). Tego miejsca Rosjanie bardzo chcą, żeby puścić wodę na Krym. Kanał został zrobiony już dawno i śluza także, ale woda stamtąd nie idzie dalej, została zamknięta w 2014 roku. A Krymowi bez wody jest trudno. Ważny też Heniczesk, gdzie dochodzi pociąg z Rosji, z Rostowa na Krym. To ma dla Rosji strategiczne znaczenie. Chce też zabrać część terytorium do Morza Azowskiego, żebyśmy nie mieli do niego dostępu, ani do Czarnego. No i chce zmienić rząd w Ukrainie na swój. Świat tego rządu nie zaakceptuje. Jak postawią swoich, nikt im racji nie przyzna. Putina nie można uciszyć? - Jakby Nawalny nie siedział, to może podniósłby Rosję przeciwko Putinowi. Przyjechał z Niemiec, myślał, że to zrobi i nie zrobił. Nawalny wrócił, bo chciał obalić Putina? - Tak. Putin to zrozumiał. No i wiadomo jak się skończyło. Chodorkowski też chciał go pokonać w wyborach i też siedzi. Naród rosyjski lubi cara batiuszkę, dlatego lubi Putina. Z nim można tylko z pozycji siły i nie można się go bać. Jak się będziemy bali, to nic z tego nie wyjdzie. Rosyjskich żołnierzy na Ukrainie jest dużo. - Każde państwo, które chce napaść musi mieć siłę. Ale siła, która siebie broni zawsze ma przewagę przed tymi, którzy napadają. Bo tu o prawdę chodzi, my walczymy o prawdę, o naszą ziemię. Mogą strzelać, ale wszystkich nie zabiją. W armii 2 proc. żołnierzy albo oficerów musi być takich, no wiesz, bezczelnych. Każdą bitwę rusza dwóch na stu. Takich, co to się nie boją i idą pierwsi. Jak jest 2 proc. bezczelnych, to i bitwa wygrana, a jak nie ma - to bardzo trudno. A u nas, w armii i w narodzie dużo jest bezczelnych. Mamy 250 tysięcy żołnierzy, 100 tysięcy narodowej gwardii, tyle samo policji i dużo takich jak ja - weteranów, którzy wojowali, a teraz bronią swojego domu. Nie boisz się wracać? - (śmiech) Czego mam się bać. Ja już swoje przeżyłem i wywojowałem. Tam moja rodzina, starszy syn z dziećmi w Kijowie, nie mogę siedzieć gdzieś daleko i patrzeć. Mnie się podoba, że mimo wszystko paniki w Ukrainie nie ma, wszyscy są na miejscu. Mówią, że Kijów może być oblężony jak Stalingrad. - W Kijowie najważniejsze będzie utrzymanie infrastruktury - wody, gazu, prądu. Służby pożarowe są tam sprawne, ochotnicy też są. A naloty są i będą. Czego Ukraina oczekuje teraz od Zachodu? - Żeby bronić siebie potrzebujemy sprzętu wojskowego, amunicji, sprzętu bojowego, no i specjalistów, żeby się przyuczyć, jak go obsługiwać. Żałuję, że w Ukrainie mało jest ludzi przygotowanych do myślenia. Nie tylko musisz wojować karabinem, musisz też głową. Kiedy służyłem w Rosji, widziałem dużo takich młodych, zastraszonych i niegramotnych. Oni zabijają, bo nie umieją inaczej. Tak Rosja robi. Na Ukrainę też wysłała młodych i przestraszonych. A co z NATO? - Ukraina zawsze chciała być w sojuszu z NATO, bo z takim sąsiadem jak Rosja, jest bardzo trudno. Może kiedy Rosja będzie bez Putina, to nie trzeba będzie jej się bać, ale teraz potrzebujemy dobrej armii, wsparcia Europy. Za Poroszenki, za Kuczmy, dostawaliśmy pieniądze, ale oni wszyscy kradli. Teraz przy Zełenskim nie otrzymaliśmy żadnej kopiejki od Unii Europejskiej. To w sumie dobrze, bo zrozumieliśmy, że jak się nie kradnie, to Ukraina jest w stanie wyżyć. Poradzicie sobie? - Poradzimy. Musimy tylko zrobić rewolucję, w Rosji, przeciwko Putinowi i jego oligarchom. Inaczej nic z tego nie będzie. Przeszliśmy próg lęku, bronimy się, wszystko idzie w dobrą stronę. Putin nie zawojuje Ukrainy. Może zdobyć wsie i miasta, a i tak nas nie pokona. Nie ma tyle siły, ani sposobu. Ciężkie przed nami czasy, ale dla Rosji też przyszedł trudny czas. A jak to się skończy wojna, to co dalej? - Nam będzie potrzebna silna pomoc gospodarcza, jaką dostali Niemcy po II wojnie światowej, taki Plan Marshalla. Ukraina z czasem może zwrócić te pieniądze, ale musi być pomoc. Rosjanie od lat przeszkadzali. Po upadku Sojuza, w latach 90-tych, bandyckie oligarchie się wtrącały. Jak nie ma zachodnich inwestycji, to nie ma nowych technologii. A Putin chce Ukrainy biednej. Potrzebujemy więc Zachodu. ...- Poczekaj. Jeszcze jedno. My w Ukrainie zawsze myśleliśmy, że naszymi braćmi są Rosjanie. Myliliśmy się. To Polacy są naszymi braćmi. My to już zrozumieliśmy. Dziękujemy. Napisz to koniecznie, nie zapomnij. Rozmawiała Ewa Wysocka, dziennikarka BIZNES INTERIA