Władimir Putin w piątek ogłosił włączenie czterech ukraińskich obwodów do Rosji: donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego. Opinii publicznej przedstawił to jako "wolę ludzi". Na poparcie swoich słów posłużył się wynikami pseudoreferendów, które w całości były kontrolowane przez rosyjskich okupantów. Jeszcze tego samego dnia polskie MSZ w oświadczeniu podkreśliło, że nie uznaje dekretu Putina, a w świetle prawa międzynarodowego terytoria te są częścią Ukrainy. W poniedziałek z kolei do siedziby MSZ wezwano rosyjskiego ambasadora Siergieja Andriejewa. Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz wręczył mu protest w związku z bezprawną, jednostronną decyzją o aneksji części ukraińskich ziem. Na podobne kroki tego dnia zdecydowały się również resorty innych krajów UE m.in. Włoch, Finlandii i Estonii. Z kolei szef rosyjskiej ambasady na Litwie został wydalony z kraju. Marija Zacharowa: Prowokacja, łamanie zasad Na działania polskiej dyplomacji ostro zareagowała Marija Zacharowa. Jednak w przekazie prokremlowskich mediów próżno szukać informacji o proteście w związku z nielegalną aneksją ukraińskich terytoriów. Według rzeczniczki rosyjskiego MSZ wezwanie Andriejewa było "prowokacją". - Wysoki rangą polski urzędnik dyplomatyczny w zamian za pewnego rodzaju "wsparcie" ze strony polskich władz, zaoferował Andriejewowi, by ten publicznie wystąpił przeciwko operacji specjalnej rosyjskich sił zbrojnych na Ukrainie i zdystansował się od politycznego kursu własnego kraju - przekazała Zacharowa cytowana przez agencję TASS. Zobacz też: Wojna na Ukrainie. Ambasador Rosji Siergiej Andriejew wezwany do MSZ Andriejew w odpowiedzi, która prawdopodobnie nigdy nie padła w rozmowie z Przydaczem, miał przekazać, by "nie marnowano jego czasu" po czym "wyraził swoje stanowisko w sprawie wydarzeń na Ukrainie". - Takie celowe podstępne podejście do rosyjskiego ambasadora jest poważnym naruszeniem ogólnie przyjętych zasad komunikacji dyplomatycznej. Świadczy o braku szacunku polskiego MSZ wobec wszelkich norm etyki zawodowej. Stanowczo potępiamy te rażącą prowokację - stwierdziła Zacharowa. Zacharowa mówi o "niedopuszczalnym zachowaniu" Rzeczniczka MSZ, nie podając konkretnych przykładów, ani dowodów, stwierdziła, że "nie było to pierwsze takie zachowanie" ze strony krajów Zachodu. Przekazała też, że podobne "eskapady" są "skazane na niepowodzenie". - Takie metody pracy są niedopuszczalne w środowisku dyplomatycznym - stwierdziła przedstawicielka kraju, który nieprowokowany najechał terytorium innego państwa, a jego żołnierze dopuszczali i dopuszczają się mordów na ludności cywilnej. Czytaj też: Węgiel jest za drogi? Polacy coraz częściej wybierają ten tańszy opał