Marcin Mamoń relacjonował konflikty w wielu miejscach, choćby w Czeczenii czy Syrii. Porównując wojny z tamtych miejsc z obecną sytuacją w Ukrainie, stwierdził: - W Czeczeni, czy Syrii Rosjanie w pełni panowali nad sytuacją, mieli lotnictwo, broń, przeciwko której powstańcy nie byli w stanie przeciwstawiać się. Nie mieli sprzętu, jaki mają teraz Ukraińcy. - Ta wojna, przynajmniej tu w Kijowie jeszcze nie jest tak straszliwa jak w tamtych miejscach. Miasto jest zamknięte, ale przez Ukraińców, Rosjanie nacierają od północnego-zachodu, natomiast w samym Kijowie walk nie ma. Dochodziło oczywiście do ataków, ale to są walki z dywersantami, którzy, z tego co się dowiedziałem, zostali przysłani tu jeszcze w grudniu - dodał korespondent. Wojna. Mamoń: Dla nich to jest dar z niebios W walkach pod Kijowem zginął generał Magomed Tuszajew, dowódca 141. Pułku Zmotoryzowanego Czeczeńskiej Gwardii Narodowej - poinformowała w sobotę późnym wieczorem agencja Interfax-Ukraina, cytując ukraińskie ministerstwo obrony. Tuszajew był zaufanym człowiekiem czeczeńskiego przywódcy Ramzana Kadyrowa, sojusznika prezydenta Rosji Władimira Putina. Marcin Mamoń zapytany o to, czy ma informacje na temat tego, że czeczeńscy żołnierze chcą walczyć po stronie Ukrainy, odpowiedział: - Nie tylko mam informację, ale ich osobiście znam, z niektórymi zdążyłem się zobaczyć. Oddziały zarówno czeczeńskie, jak i islamskie czy wielonarodowe Tatarzy krymscy - Ci wszyscy ludzie tu są, wiem, że próbują przedostać się z Polski do Ukrainy również ochotnicy czeczeńscy, chcą tu tworzyć oddziały, walczyć, chcą pokazać, że Czeczenia i Czeczeni to nie są "kadyrowcy", oni "kadyrowców" nie uważają za Czeczenów, mówią, że to są zdrajcy. Jak zauważył, dla wspomnianych Tatarów krymskich rozpoczęcie wojny z Rosją to "dar z niebios". - Oni nie wierzą w to, że w jakikolwiek inny sposób odzyskają swoją ojczyznę - powiedział Mamoń. Zamieszkiwany przez nich Półwysep Krymski został w 2014 roku zaanektowany przez Rosję.