Na jakich warunkach Wielka Brytania opuści Unię Europejską: czy nastąpi to w oparciu o wypracowane, solidne porozumienie, czy raczej "po omacku", bez żadnego drogowskazu (tzw. twardy brexit)? - wciąż trudno przewidzieć, co się stanie 31 marca 2019 r. Dotychczas Wielka Brytania zgodziła się zagwarantować prawa wszystkim obywatelom UE, mieszkającym na jej terenie. W tym także Polski. Mało tego, do 2023 r. będzie wciąż płacić składkę do unijnego budżetu w ramach Funduszu Spójności. To, zdaniem wielu przedstawicieli partii premier Wielkiej Brytanii Theresy May, i tak sporo. Stąd coraz częściej słychać właśnie w Londynie opinie, że dalszych ustępstw już być nie może. Dzisiaj, chociaż udało się uzgodnić większość kwestii, całość negocjacji może zaprzepaścić jedna sprawa - granica pomiędzy Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Francja i Niemcy wielokrotnie dawały do zrozumienia, że brak porozumienia traktują jako prawdopodobny scenariusz. Z taką opcją nie zgadza się Polska, która forsuje na unijnej arenie potrzebę wypracowania porozumienia. Polska w centrum negocjacji Jeszcze przed szczytem UE w Brukseli premier Morawiecki podkreślał, że Polska stara się proponować rozwiązania kompromisowe, gdyż najważniejsze jest to, jak będą potraktowani po "rozwodzie" polscy obywatele i przedsiębiorcy przebywający w Wielkiej Brytanii. - Wielka Brytania jest dla nas bardzo ważnym partnerem handlowym, więc istotne jest wypracowanie właściwej umowy między UE i Wielką Brytanią - dodał. Szczyt UE (17-18 października), który zakończył się bez przełomu, przynosi jednak optymistyczne nastroje niektórych europejskich liderów. Nawet mimo tego, że ze strony May nie pojawiła się żadna nowa propozycja, by do porozumienia ponownie się realnie zbliżyć. Paląca kwestia granicy między Irlandią Północną i Republiką Irlandii (tzw. backstop) nie pozwala dzisiaj na osiągnięcie pełnej zgody w negocjacjach. Światło w tunelu - na co zwraca uwagę Morawiecki - jednak wciąż się tli. - Są różne rozmowy prowadzone. Jeden kierunek działania dotyczy tego, by cała Wielka Brytania objęta była uzgodnieniem celnym - tłumaczy pozycję Polski w negocjacjach Morawiecki, który dodaje, że także poszerzenie elastyczności mandatu negocjacyjnego Komisji Europejskiej jest dyskutowane. No deal nie przejdzie Pomimo tego, że rozmowy liderów rządów i państw UE nie przyniosły rozwiązania, to spotkanie było ważne z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, w Brukseli coraz rzadziej słychać głosy, że brak porozumienia jest drogą, którą faktycznie można brać pod uwagę. Po drugie, potencjalnie może dojść do wydłużenia okresu przejściowego, który obecnie przewidziany jest do końca 2020 r. Miałoby to dać więcej czasu na negocjacje i dopracowanie szczegółów wyjścia. - Brak porozumienia między Wielką Brytanią a UE nie jest żadnym rozwiązaniem. W interesie zarówno WB, jak i wszystkich krajów UE jest to, by znaleźć porozumienie i jesteśmy na nie najgorszej drodze, by do końca roku takie rozwiązanie wypracować - mówił w Brukseli Morawiecki. Stanowisko negocjacyjne Polski jest jednoznaczne: do porozumienia musi dojść i - praktycznie - jest ono niezmienne od samego początku prowadzonych rozmów. Morawiecki wielokrotnie wskazywał na potrzebę wypracowania porozumienia, a w sytuacji, gdy wiele krajów w jego braku widziało szansę na "ukaranie" WB - Polska starała się łagodzić emocje. Polska od samego początku, traktując WB jako strategicznego sojusznika, również w obszarze obronności, przesuwała linię sporu w stronę porozumienia i wypracowania korzystnego wariantu negocjacyjnego. - Polska w oczach wielu państw zyskuje jako kraj stabilizujący, który chce za wszelką cenę doprowadzić do kompromisu - tłumaczył w Brukseli swoją rolę w negocjacjach premier, który o ewentualnych warunkach "rozwodu" z Wielką Brytanią wielokrotnie już rozmawiał z Michelem Barnierem, głównym negocjatorem ze strony UE, z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji Emanuelem Macronem czy premier May. Jak więc wygląda obecnie sytuacja? Emanuel Macron wielokrotnie dawał do zrozumienia, że Francja jest w stanie poradzić sobie w przypadku, gdyby porozumienia nie było. Podobnie Niemcy i Angela Merkel, która za główny cel przyjęła obronę spójności UE i - swego czasu - zgodnie z Francją stała w jednym szeregu. Berlin, co warto podkreślić, może być jednocześnie jednym z największych wygranych brexitu, w sytuacji, gdy międzynarodowy biznes, po marcu 2019 r. - zacznie opuszczać Londyn. Czasu jest coraz mniej Kolejne spotkanie w ramach brexitowych negocjacji miało odbyć się w połowie listopada. Jego losy są jednak niepewne, gdyż część przywódców sugerowało, że to za mało czasu, by dotychczasowe negocjacje realnie pchnąć do przodu. Bardziej prawdopodobny jest zatem scenariusz, że do spotkania dojdzie dopiero na koniec roku, podczas ostatniego w tym roku szczytu UE (13-14 grudnia). Trzeba pamiętać, że ostateczny termin ratyfikacji umowy to styczeń 2019 r. W marcu Wielka Brytania opuści UE, a do 2020 r. będzie funkcjonować w tzw. warunkach przejściowych, by biznes i obywatele mogli się dostosować do nowych zasad. Od 1 stycznia 2021 r. w życie wejdzie nowa umowa handlowa i wypracowane w negocjacjach warunki współpracy z Wielkiej Brytanii z UE. W przypadku braku porozumienia, czyli "twardego brexitu" - handel odbywałby się według zasad Światowej Organizacji Handlu ze wszystkimi cłami i obciążeniami pozataryfowymi, które są przewidziane. W kontekście porozumienia wiele zaczyna się jednak zmieniać. Coraz częściej pojawiają się głosy, że brexit będzie katastrofą zarówno dla Francji (która nie jest przygotowana do wprowadzenia cel), jak i dla Niemiec (ograniczenie eksportu do WB). Wskazywał na to m.in. Joachim Lang, szef federacji niemieckiego przemysłu, który ostrzegł niedawno, że brexit bez umowy będzie "katastrofą" dla obu stron. Podczas szczytu Merkel podkreślała, że jest otwarta na porozumienie. Premier Holandii Mark Rutte mówił, że to kwestia tygodni i negocjacje powinny się zakończyć. Pozycja Merkel jednak w ostatnich miesiącach zdecydowanie osłabła ze względu na malejące poparcie w kraju. W tym kontekście decydująca rola negocjacyjna może przypaść Polsce, która postrzegała Wielką Brytanię jako przeciwwagę dla sojuszu niemiecko-francuskiego, a teraz opowiada się za porozumieniem niż jego brakiem. Mając ponad 1 mln obywateli polskich w Wielkiej Brytanii, Morawieckiemu zależy szczególnie na umowie wyjścia i tym samym zapewnieniu komfortowych warunków dla polskiej mniejszości i biznesu. Uda się to zrobić, pod warunkiem, że do porozumienia faktycznie dojdzie. Przełomem niewykluczone, że będzie spotkanie w Warszawie z kanclerz Niemiec już 2 listopada. Pod względem czysto gospodarczym brak porozumienia może być poważnym ciosem w wymianę handlową z Wielką Brytanią dla wielu unijnych krajów. Tylko Polska w 2017 r. miała ok. 7,1 mld funtów nadwyżki handlowej (udział w eksporcie Polski w ogóle to 6,4 proc., w imporcie 2,4 proc.). Dla Wielkiej Brytanii UE jest największym partnerem handlowym: import wyniósł 274 mld funtów, a eksport 341 mld funtów. Z większością krajów UE, Wielka Brytania ma ujemny bilans handlowy (więcej kupuje niż sprzedaje), największy w ramach wymiany handlowej Niemcami, Hiszpanią, Belgią, Holandią i Polską (dane za 2017 r. Bartosz Bednarz