Pomimo gróźb prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który we wrześniu w Strasburgu mówił o planowanych konsekwencjach wobec krajów niechętnych rozszerzeniu działań Frontexu, wiele krajów UE nie chce, by agencja miała większe uprawnienia.
Jak przypomina "Rzeczpospolita" - unijny plan zakładał zwiększenie do 2020 r. liczby pracowników Frontexu oraz uzyskanie przez agencję możliwości samodzielnego zatrzymywania nielegalnych imigrantów, ustalania ich tożsamości i podejmowania decyzji o odesłaniu ich do kraju pochodzenia.
Wiele krajów UE jest jednak przeciwnych takiemu rozwojowi sytuacji. Zarówno Hiszpania, Włochy i Gracja, jak i Chorwacja czy państwa grupy wyszehradzkiej obawiają się, że Frontex mógłby przejąć zadania narodowych straży granicznych - podaje gazeta.
"Jesteśmy zainteresowani wzmocnieniem kontroli granic zewnętrznych. Frontex może tu odegrać jeszcze większa rolę, ale nie kosztem straży granicznych w krajach członkowskich, które mają pierwszorzędną odpowiedzialność za ochronę granic" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" minister ds. Unii Konrad Szymański.
Jak podkreśla z kolei Wojciech Przybylski, wydawca portalu Visegradinsight.eu, Polska sprzeciwia się temu pomysłowi nie tylko z przyczyn finansowych, ale i ideowych.
"Większość polskiego społeczeństwa źle by przyjęła, gdyby naszą wschodnią granicę kontrolowali strażnicy, którzy mówią innym niż polski językiem" - stwierdza w rozmowie z dziennikiem.