Szef polskiego rządu, który wcześniej wystąpił przed Parlamentem Europejskim w Strasburgu w ramach debaty z unijnymi liderami o przyszłości Wspólnoty, na wspólnej konferencji prasowej z szefem PE Antonio Tajanim, został zapytany m.in. o sprawę zatrzymania przez policję Władysława Frasyniuka i zastosowania wobec niego kajdanek. "Odpowiedź jest tylko jedna: że nie ma równych i równiejszych wobec prawa. Właśnie nasza ekipa polityczna zdecydowanie wprowadziła zasadę taką, że jesteśmy wyrozumiali dla słabszych, a silni i stanowczy wobec silnych" - odparł Morawiecki. Dodał, że w jego osobistym przekonaniu "zakucie Frasyniuka w kajdanki chyba było niepotrzebne", natomiast jego przesłuchanie nastąpiło w związku z tym, że zakłócał demonstrację, co - zdaniem Morawieckiego - "nie powinno mieć miejsca". "Miało miejsce zakłócanie demonstracji, wszyscy obywatele są równi wobec prawa i dlatego nastąpiło przesłuchanie" - powiedział. "W latach 80. chodziłem ze znaczkiem w klapie (...) "Uwolnić Władka" - to właśnie było o Frasyniuku - i zostałem za to niejednokrotnie pobity (...), więc ja akurat bardzo dobrze tamte czasy znam" - zaznaczył szef rządu. Przypomnijmy, że zatrzymanie i przesłuchanie Frasyniuka miały związek z incydentem, do którego doszło podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej 10 czerwca 2017 r. Jak informowała policja, zakłóciło ją kilkadziesiąt osób, które na Krakowskim Przedmieściu usiadły na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz uczestników obchodów przed Pałac Prezydencki. Wśród kontrmanifestantów - których usunęli policjanci - był m.in. Frasyniuk. Czy Polska jest "piątą kolumną" USA? Na konferencji prasowej Morawiecki został także poproszony przez dziennikarzy o komentarz do doniesień amerykańskiego dziennika "Washington Post", według którego prezydent USA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> miał sugerować francuskiemu prezydentowi Emmanuelowi Macronowi, by Francja wystąpiła z Unii Europejskiej. Trump miał wskazać, że gdyby do tego doszło, USA mogłyby zaoferować Francji dwustronne porozumienie handlowe korzystniejsze niż umowa ze Wspólnotą, jako całością. Szef polskiego rządu został - w tym kontekście dopytany - czy Polska jest zaangażowana, jako członek UE, czy jest raczej "piątą kolumną" USA. "Nie jesteśmy niczyją 'piątą kolumną', wręcz odwrotnie - chcemy być pośrednikiem pomiędzy rzeczywiście zwaśnionymi stronami, między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską" - powiedział Morawiecki. "Głos, który prezydent Trump przekazał prezydentowi Macronowi, jest głosem, którego my nie popieramy. Oczywiście wyjście Francji z Unii Europejskiej jest w sferze zupełnie political fiction" - podkreślił szef rządu. Jak dodał, Polska "życzyłaby sobie, aby Francja była bardzo silnym krajem członkowskim UE". Morawiecki oświadczył, że dla naszego kraju warunkiem "sine qua non" bezpieczeństwa europejskiego jest utrzymanie silnych relacji transatlantyckich. "Dla Polski jest to również jeden z absolutnych dezyderatów w ramach zagranicznej polityki Unii Europejskiej" - zaznaczył. "Trzeba bronić racji naszego państwa, nawet w trudnych warunkach" Szef rządu był pytany przez dziennikarzy, czy jest zadowolony z przebiegu dzisiejszej debaty i reakcji europosłów, "biorąc pod uwagę, że nie była to dyskusja nad przyszłością Europy, a kwestią praworządności w Polsce" i czy zdecydowałby się ponownie na udział w takiej debacie. "Służba publiczna polega na tym, że trzeba bronić racji naszego państwa, nawet w trudnych warunkach, ale jak tylko pan przewodniczący PE - Antoni Tajani by mnie zaprosił, to zdecydowałbym się ponownie jeszcze raz wystąpić" - mówił Morawiecki. "Za każdym razem, gdy będę zaproszony, to bardzo chętnie stawię się tutaj i będę dyskutował o przyszłości Europy, bo wbrew temu, co tutaj opozycja sugeruje (...), jestem pozytywnie zbudowany tym, że tyle mamy wspólnych mianowników w dyskusji" - dodał.