Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień w prokuraturze, zaczął mówić w sądzie. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński nie chciał wypowiadać się na temat motywu, jakim miał kierować się Dariusz P. Według nieoficjalnych informacji ze śledztw, chodzi o polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny, wykupione na krótko przed tragedią. Według mediów, Dariusz P., który prowadził zakład produkujący meble, miał bardzo poważne długi. Już krótko po pożarze było wiadomo, że doszło do podpalenia. Tak wynikało z opinii biegłego z zakresu pożarnictwa. Dariusz P. tłumaczył, że ktoś, kto podpalił jego dom, wysyłał mu SMS-y z groźbami. Według prowadzących sprawę, autorem tych wiadomości był on sam. Chciał w ten sposób skierować śledztwo na fałszywy tor. Przez kolejne miesiące śledczy gromadzili obciążające go dowody. Na ich podstawie wydali nakaz zatrzymania mężczyzny. Zginęła matka i czworo dzieci Do pożaru doszło 10 maja 2013 roku w domu jednorodzinnym, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze, paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Najstarszego syna i ojca nie było podczas pożaru w domu. Rodzina była zaangażowana w życie Kościoła. W pogrzebie uczestniczył m.in. metropolita katowicki abp Wiktor Skworc.