Według Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, biznesmen Marek F., który jest głównym oskarżonym w tej sprawie, w kwietniu 2014 roku "kierował wykonaniem czynu zabronionego", czyli akcją założenia podsłuchów (w postaci nadajników radiowych umieszczonych w okładce teczki do korespondencji pochodzącej z jego firmy) w konkurencyjnych firmach w Bielsku Podlaskim. Współoskarżonemu z nim mężczyźnie, b. funkcjonariuszowi ABW prowadzącemu obecnie firmę detektywistyczną, prokuratura zarzuca podłożenie urządzeń podsłuchowych. W jego przypadku chce kary półtora roku więzienia. Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych - poszkodowanych w sprawie firm - złożył wniosek o zasądzenie obu tym podmiotom po 200 tys. zł zadośćuczynienia od oskarżonych. Białostockie śledztwo to "odprysk" głównego postępowania, dotyczącego tzw. afery podsłuchowej, prowadzonego przez prokuraturę w Warszawie. Główne śledztwo dotyczące tzw. afery podsłuchowej prowadziła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch warszawskich restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Oskarżeni byli w nim dwaj biznesmeni, w tym Marek F. oraz dwaj pracownicy restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Prokuratura przyjęła, że motywem ich działań były interesy biznesowo-finansowe. Sąd Okręgowy w Warszawie w grudniu 2016 roku nieprawomocnie skazał na 2,5 roku więzienia (bez zawieszenia) Marka F.; sąd uznał biznesmena za pomysłodawcę podsłuchów. Dwie inne osoby skazał na więzienie w zawieszeniu i grzywny.