"Jednym z zarzutów apelacji jest to, że wciąż pojawiają się nowe nagrania, z którymi nasz klient nie miał nic wspólnego; ani wtedy, ani dziś" - powiedział w poniedziałek PAP mec. Małecki. "To dowodzi, że było inne źródło nagrań; on od początku informował CBA o podsłuchach w warszawskich restauracjach i nie ma związku z przekazywaniem żadnych nagrań do żadnych redakcji" - dodał. Adwokat poinformował, że w apelacji do Sądu Apelacyjnego w Warszawie obrona Marka F. wnosi o uchylenie skazującego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie z grudnia 2016 r. i o zwrot sprawy do SO jako sądu I instancji. Dodał, że taki wniosek złożono ze względu na wielką skalę i liczbę uchybień w SO, w tym głównie nieprzeprowadzenie przez ten sąd "kluczowych dowodów". Obrona chciała m.in. ponownego zbadania przez biegłych pendrive'ów kelnera wyłowionych z Wisły; zwrócenia się do ABW i CBŚP o informacje ws. kontaktów z nimi F. oraz do policji - o informacje o powodach objęcia Łukasza N. ochroną policji oraz czy ze sprawą mógł mieć związek brat N. - policjant. Generalnie obrona chce uniewinnienia Marka F. Według Małeckiego, apelacje złożyli też pozostali skazani, oprócz jednego z kelnerów, Łukasza N., który współpracował z organami ścigania. Jak powiedział PAP prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga (która we wrześniu 2015 r. wysłała akt oskarżenia), także i ona złożyła apelację. Wyjaśnił, że dotyczy ona jednak tylko spraw formalnych - drobnych błędów natury technicznej. Według prokuratury, m.in. zapisy prawa zobowiązywały SO, aby zastosował tzw. środek karny wobec jednego z oskarżonych i o taką korektę wnosi ona do SA. W 2016 r. SO skazał na 2,5 roku więzienia biznesmena Marka F. - uznanego za jedynego pomysłodawcę podsłuchów w stołecznych restauracjach i "wyłącznego dysponenta nagrań". F. twierdził, że miał informować ABW i CBA, że rozmowy gości restauracji są nagrywane. Kelner Konrad Lassota i szwagier F. Krzysztof Rybka zostali skazani na 10 miesięcy w zawieszeniu i grzywny. Za pomoc śledczym sąd odstąpił od ukarania kelnera Łukasza N. - musi on zaś wpłacić 50 tys. zł tzw. świadczenia pieniężnego. Sąd orzekł przepadek korzyści z przestępstwa, uzyskanych przez N. (92,5 tys. zł) oraz Lassotę (27,5 tys. zł).SO uznał, że naczelną motywacją oskarżonych była chęć wzbogacenia się. Prokuratura żądała dla F. 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i grzywny oraz 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz grzywny dla Lassoty i Rybki. Chciała odstąpienia od kary wobec N., który miałby wpłacić 50 tys. zł. Obrona wnosiła o uniewinnienie. Zdaniem pełnomocników części pokrzywdzonych - Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego - żądania prokuratury były zbyt niskie. "Nie sposób podzielić stanowiska niektórych pełnomocników oskarżycieli posiłkowych forsujących tezę, iż początkowym i głównym celem oskarżonych miało być nagrywanie osób z kręgu władzy. Jakakolwiek inna niż finansowa motywacja sprawców, w ocenie sądu, nie znajduje oparcia w poczynionych ustaleniach faktycznych" - mówił sędzia SO Paweł du Chateau, uzasadniając wyrok. Według niego intencją całego procederu nie było ujawnienie nieprawidłowości ówczesnej władzy. Dla F. - jak ocenił sąd - był "to sposób prowadzenia biznesu" w celu postawienia się w lepszej sytuacji biznesowej. Sędzia przypomniał, że F. przedstawiał się jako pomagający organom państwa. Przyznał, że nie ulega wątpliwości, że spotykał się on z funkcjonariuszami CBA i ABW, ale przed sądem zaprzeczyli oni, aby informował ich, że politycy są nielegalnie nagrywani w restauracjach. Zdaniem sądu trudno uznać, by F. działał tu w interesie publicznym. "On te kontakty traktował czysto instrumentalnie, licząc na pomoc służb w razie kłopotów" - mówił sędzia. Lassota jako swą motywację wskazywał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych". Sędzia du Chateau podkreślił, że kelner nie podjął działań, by o nich poinformować - nawet po wybuchu afery, gdy zniszczył pendrivy. Obrońcy F. kwestionowali uznanie, że ich klient kierował się motywacją finansową i że nie informował CBA i ABW o nagrywaniu polityków. "Całość naszej argumentacji przedstawimy w apelacji" - mówił wtedy mec. Małecki, według którego sąd pominął wiele istotnych dowodów. "Wyrok należy uznać za słuszny" - mówił wówczas prok. Adam Borkowski. Dodał, że w odniesieniu do F. z jednej strony wyrok jest surowszy od wniosku prokuratury, jeśli chodzi o karę pozbawienia wolności, z drugiej strony nie zawiera jednak wnioskowanej przez prokuraturę grzywny. "Mała rzecz, a cieszy" - skomentował wyrok Sikorski. "SO uwzględnił nasz wniosek o karę bezwzględnego więzienia" - dodał jego adwokat <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-roman-giertych,gsbi,1458" title="Roman Giertych" target="_blank">Roman Giertych</a>. Wcześniej mówił on, że sprawa mogła być "prowokacją dawnego CBA, aby umożliwić PiS powrót do władzy". Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bartlomiej-sienkiewicz,gsbi,1622" title="Bartłomieja Sienkiewicza" target="_blank">Bartłomieja Sienkiewicza</a>, MSZ - Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donalda Tuska" target="_blank">Donalda Tuska</a>. Ostatnio podjęto postępowania prokuratorskie ws. niektórych wątków, poruszanych podczas nagranych rozmów (np. o sprzedaży "Ciechu" i podpalenia budki wartowniczej przy ambasadzie Rosji). Badana też jest akcja prokuratury i ABW w redakcji "Wprost" w celu zabezpieczenia nagrań rozmów oraz inwigilowanie dziennikarzy związanych ze sprawą. Łukasz Starzewski