"Sojusz koncentruje swoje siły na tym, by stawić czoła nieistniejącemu zagrożeniu ze wschodu" - oświadczyło Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Moskwie. Zarzuciło ono NATO demonizowanie Rosji. Rosyjski noblista i ostatni przywódca Związku Radzieckiego Michaił Gorbaczow zarzucił NATO podżeganie do wojny. Tymczasem minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier bronił decyzji warszawskiego szczytu, między innymi rozlokowania 4 tys. żołnierzy NATO w Polsce, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Decyzje te mają być tematem środowego spotkania rady NATO-Rosja w Brukseli. "To szansa, by otwarcie wyjaśnić decyzje z Warszawy i podjąć poważny i trwały dialog z Rosją" - powiedział Steinmeier agencji DPA. Krytyka pod adresem Rosji W komunikacie końcowym szczytu NATO jego sygnatariusze podkreślają, że to agresywne działania Rosji na Ukrainie zmuszają Sojusz do zareagowania i są źródłem niestabilności regionu. Rosja stanowi niebezpieczeństwo dla wolnej i pokojowo nastawionej Europy. Jednocześnie podkreśla się, że NATO pozostaje otwarte na regularny dialog. Ten dialog ważny jest między innymi ze względu na wspólne interesy przy zwalczaniu międzynarodowego terroryzmu. Szefowie państw i rządów 28 członków NATO zgodzili się na użycie natowskich samolotów zwiadowczych typu AWACS w ramach wsparcia dla koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim. W misji tej mogą brać udział także żołnierze Bundeswehry. "Mocny sygnał" NATO zamierza ponownie pomóc w szkoleniu żołnierzy w Iraku i przedłużyć swoje zaangażowanie w Afganistanie. Podjęte w Warszawie decyzje zostały uznane za "mocny sygnał". Kanclerz Merkel mówiła o "bardzo ważnym szczycie NATO". Prezydent USA Obama oświadczył, że w ciągu niemal 70 lat istnienia NATO nie było konfrontowane z tak szeroką gamą wyzwań naraz. Według niego, Sojusz jest zjednoczony i przygotowany na przyszłość. Były prezydent ZSRR Gorbaczow, który uważany jest za jednego z ojców powtórnego zjednoczenia Niemiec, skomentował: "Od zimnej wojny NATO przechodzi teraz do przygotowań do +gorącej+ wojny". Jego zdaniem. aktualna retoryka przypomina "wypowiedzenie wojny Rosji". DPA / Bartosz Dudek