"Rosyjski myśliwiec wykręcił beczkę nad amerykańskim samolotem", "Kolejna rosyjska prowokacja na Bałtyku", "Incydent nad Bałtykiem. Rosja starannie planuje te akcje" - to niektóre z tytułów artykułów opisujących spięcia, do jakich doszło w ostatnim czasie z udziałem rosyjskich samolotów nad Morzem Bałtyckim. Potrzeba normalności - Nieakceptowalne jest to, że dziesięć metrów od innego samolotu przelatuje rosyjska maszyna. To bardzo niebezpieczne działanie. Potrzebujemy w powietrzu normalności i spokoju, a przede wszystkim używania w trakcie lotów nad Morzem Bałtyckim transponderów - powiedział w piątek w Warszawie Peter Hultqvist. Transponder to urządzenie umożliwiające lokalizację i identyfikację samolotu. Ich stosowanie przez rosyjską załogę jednostek latających nad Bałtykiem ma być jednym z tematów rozmów w trakcie posiedzenia Rady Rosja - NATO, które odbędzie się 13 lipca w Kwaterze Głównej Sojuszu w Brukseli. Przed rokiem, ze względu na zaangażowanie Rosji w konflikt na Ukrainie, spotkanie nie zostało zorganizowane. Dobra wola Rosji W ocenie ministra obrony Szwecji ograniczenie rosyjskich incydentów na Bałtyku, a tym samym poprawa bezpieczeństwa lotów, nie jest sprawą łatwą. - Kraje bałtyckie mogą się jednoczyć, przedstawiać wspólne stanowisko i apelować, ale skuteczność naszych wysiłków zależy od tego, czy Rosja zechce się do ewentualnych postanowień w tej kwestii zastosować. To w zasadzie pytanie o dobrą wolę Rosjan. Dla mnie, jako przedstawiciela szwedzkiego rządu, jest bardzo ważne, że mogłem o tym powiedzieć tu - na szczycie NATO w Warszawie - dodał Peter Hultqvist.