Jan Paweł II mawiał, że wolontariusza skłania do poświęcenia swego życia dla innych naturalny odruch serca. Jak było podczas Światowych Dni Młodzieży? Wolontariusze przez kilka tygodni pracowali w samym sercu spotkania z Franciszkiem. Byli na każde alarmowe wezwanie, służąc pielgrzymom wskazówkami i pomocą. Co najbardziej zapamiętają ze spotkania młodych z całego świata w Krakowie? Odpowiedzialność Agata, Halina i Klaudia były wolontariuszkami w jednej z podkrakowskich parafii. Gościły u siebie Brazylijczyków i Portugalczyków. Do ich obowiązków należała przede wszystkim opieka nad pielgrzymami i dopilnowanie, by zawsze bezpiecznie docierali do goszczących ich domów. W Światowych Dniach Młodzieży podobała im się przede wszystkim atmosfera, którą - jak mówią - zapamiętają na zawsze. Dzięki wolontariacie udało im się poznać ludzi z innego kontynentu. Zobaczyły też, że wolontariat nie jest tylko ciężką pracą, ale przede wszystkim radością i ogromnym entuzjazmem, płynącym ze spotkań z innymi ludźmi. Pytane o najtrudniejsze doświadczenia, mówią jednym chórem: "odpowiedzialność". - Byłyśmy dla pielgrzymów przewodnikami, by nigdzie nie pobłądzili. Najtrudniejsze było właśnie to, by nikt się nam nie zgubił - mówią jednym głosem. Najlepszy urlop 35-letnia Ela na co dzień pracuje w biurze, ale od wielu lat uczestniczy w krakowskich pielgrzymkach. W tym roku cała jej "pielgrzymkowa" grupa została zaproszona do pomocy w przygotowaniu Światowych Dniach Młodzieży. Uczestniczyła w wolontariacie przy Międzynarodowym Centrum Ewangelizacji i pracowała w strefie gastronomicznej World Food Festival przy ul. Piastowskiej 26. - Mieliśmy tam przecudowną grupę - mówi dziś pełna entuzjazmu. - Przed Światowymi Dniami Młodzieży myślałam, że nie poradzę sobie ze zmęczeniem, ale codziennie ktoś dodawał nam takich nieprawdopodobnych sił, że potrafiliśmy w ferworze pomagać przez 18 godzin na dobę - opowiada. Dodaje, że cała międzynarodowa grupa, pracująca przy World Food Festival, była ze sobą niesamowicie zżyta. - To było coś niezwykłego. Każdy gest, każdy uśmiech i rozmowa z pielgrzymami dodawały nam siły - mówi Ela. - To był mój najlepszy urlop, jaki mogłam sobie wymarzyć. Bo nie leżenie na piasku dałoby mi taką satysfakcję, ale właśnie spędzenie czasu z innymi ludźmi - podsumowuje. Z naprzeciwka nagle podchodzi do niej uśmiechnięty Andrew, który przez ostatni tydzień także pomagał w strefie gastronomicznej. Malezyjczyk chwali się, że dokładnie dwa dni przed rozpoczęciem ŚDM, w ubiegłą niedzielę, kończył 50 lat, a okrągłą rocznicę urodzin mógł obchodzić "na kuchni" z najwspanialszymi ludźmi. - Było wspaniale pracować z takimi osobami. Czasem byliśmy zmęczeni, ale wszystko to robiliśmy z uśmiechem, śpiewając, bawiąc się i tańcząc przy okazji na kuchni - wspomina. I dodaje po chwili: - Polska i Polacy są kochani. Wydają się być naprawdę szczęśliwymi ludźmi, bo ciągle się uśmiechają. Co zrobiło największe wrażenie na Andrew w Polsce? Malezyjczyk chwali bezpieczeństwo, które zostało zapewnione zarówno pielgrzymom, jak i wolontariuszom. - Wszystko było doskonale zorganizowane, naprawdę dobra ochrona - mówi z uznaniem. Dom Jana Pawła II Gizel ma 35 lat i pochodzi z Gwatemali. Dlaczego zdecydowała się na wolontariat podczas ŚDM w Krakowie? - Kraków to dom Jana Pawła II. Byłam z papieżem na Światowych Dniach Młodzieży w Kanadzie w 2002 roku. Kiedy dowiedziałam się, że tegoroczne ŚDM są tutaj, w Polsce, mieście Jana Pawła II, od razu postanowiłam przyjechać - mówi Gizel. Podczas ŚDM pomagała w centrum informacyjnym, ale udało się jej pojechać na wczorajszy wieczór do Brzegów. - Nigdy nie zapomnę słów Franciszka o "młodych kanapowych" i przestrogi, by nie mylić szczęścia z kanapą - mówi pełna energii po wczorajszym czuwaniu z Franciszkiem. "Papież ma rację" Marlin przyjechała z <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-meksyk,gsbi,4248" title="Meksyku" target="_blank">Meksyku</a>. Ma 19 lat i jest jedną z młodszych wolontariuszek podczas Światowych Dni Młodzieży. - To bardzo piękne doświadczenie. Pierwszy raz pojechałam na Światowe Dni Młodzieży i od razu zostałam wolontariuszką. Jestem bardzo dumna i szczęśliwa, że mogłam tu być - mówi Marlin. - Nabrałam dużo energii po wczorajszym czuwaniu. Papież ma zupełną rację. Doskonale wie, co czujemy i myślimy. My młodzi musimy wierzyć w Boga, cieszyć się tym i zarażać radością innych - dodaje. W stanie błogosławionym 30-letnia Elwira ma dwójkę dzieci. Przed Tauron Areną stoi tak, jak pozostali, w niebieskiej koszulce wolontariuszki. Kiedy się obraca, widać u niej maleńki brzuszek. - Jestem w ciąży. To będzie nasze trzecie dziecko. Bałam się trochę przemęczenia, ale stwierdziłam, że trzeba dać trochę od siebie, a Opatrzność Boża zrobi resztę - mówi z uśmiechem. Elwira jest przewodniczącą komitetu parafialnego w Łętkowicach. Z racji swojego stanu nie uczestniczyła w spotkaniach z papieżem Franciszkiem, ale wszystkie transmisje oglądała wraz z rodziną w domu. - Bardzo podoba mi się to, jak Ojciec Święty mówi i jak zachowuje się w stosunku do młodzieży. Na pewno wiele jego słów trzeba zapamiętać i wdrożyć w życie - dodaje. - Z racji tego, że mam już męża i założoną rodzinę, na pewno dały mi do myślenia trzy słowa papieża skierowane do małżeństw z okna papieskiego - mówi i powtarza jak mantrę słowa Franciszka: "proszę", "przepraszam", "dziękuję". Lekcja pokory 29-letnia Kasia zdecydowała się na wolontariat, ponieważ wiedziała, że ŚDM to ogromne przedsięwzięcie, które wymaga wielu rąk do pracy. Nie żałuje swojej decyzji, bo - jak mówi - Kraków chyba nigdy nie był tak radosny i tak uśmiechnięty, jak podczas Światowych Dni Młodzieży. - Papież chce, żebyśmy byli odważni - mówi Kasia. - Czasem nie można było przez wolontariat brać udziału w niektórych wydarzeniach, trzeba było np. pomóc komuś się zakwaterować. To była ogromna lekcja pokory - dodaje. Obietnica Podczas spotkania z wolontariuszami, organizatorami i darczyńcami ŚDM w Tauron Arenie, papież dał zgromadzonym jeszcze jedną, ważną lekcję. "Jeśli chcecie być nadzieją na przyszłość, to są do spełnienia dwa warunki" - powiedział w niedzielę Franciszek. "Nie, nie trzeba za to zapłacić" - zażartował, a następnie dodał: "Pierwszy warunek to pamięć. Zawsze pamiętajmy o miejscu, z którego pochodzimy, o rodzinie, o całej historii" - mówił do wolontariuszy. "Drugim, obok pamięci, warunkiem, aby być nadzieją na przyszłość, jest odwaga. Jeśli macie pamięć i do tego odwagę, staniecie się nadzieją na przyszłość" - powiedział Franciszek. "Miejcie odwagę, bądźcie dzielni, nie lękajcie się" - zwrócił się do wolontariuszy. Na koniec podkreślił: "Nie wiem, czy będę w Panamie na kolejnych ŚDM, ale zapewniam was o jednym: św. Piotr tam będzie. To Piotr zapyta was, czy rozmawialiście z dziadkami, czy mieliście odwagę, czy byliście dzielni, czy stawialiście czoło. Zapyta, czy potrafiliście zasiać nadzieję na przyszłość. I Piotrowi odpowiecie, jasne?" - zapytał papież. Wolontariusze, oklaskując go być może najgłośniejszymi w historii Tauron Areny brawami, dali mu odpowiedź. Obiecali papieżowi Franciszkowi, że w ich życiu nigdy nie zabraknie dwóch najważniejszych rzeczy: pamięci i odwagi.