Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa w piśmie skierowanym do prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego poinformowała, że publikacja wyroku TK z 3 grudnia została wstrzymana. "Do wyznaczenia składu orzekającego 3 grudnia, Trybunał zastosował pozaustawowe kryterium, oznacza to naruszenie konstytucji, a skutkiem, w mojej ocenie, jest nieważność wyroku" - argumentowała. W jej opinii, zgodnie z ustawą o TK, Trybunał orzeka w pełnym składzie w sprawach "o szczególnej zawiłości lub doniosłości" i "za taką sprawę został uznany wniosek grupy posłów dotyczący zgodności z konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym". Prezes TK Andrzej Rzepliński w specjalnym piśmie skierowanym do premier Beaty Szydło odniósł się do postawionych zarzutów i przypomniał, że ogłaszanie wyroków TK jest obowiązkiem konstytucyjnym i podlega wykonaniu niezwłocznie. Ponowił też zarządzenie o niezwłocznym ogłoszeniu wyroku w Dzienniku Ustaw. "Wyroki TK zgodnie z konstytucją są ostateczne" Jerzy Stępień ocenił decyzję Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w bardzo krytycznych słowach, wskazując między innymi na ostateczny charakter wydawanych przez Trybunał wyroków jak i sam fakt, że władza wykonawcza nie może oceniać, czy władza sądownicza postępowała w sposób właściwy i odpowiedni. - Wyroki Trybunału Konstytucyjnego zgodnie z konstytucją są ostateczne i obowiązują przed ich ogłoszeniem. One tylko wchodzą w życie w dniu ogłoszenia, ale już wcześniej wywołują pewne skutki - argumentował. - Wiadomo było, że dany akt normatywny został zakwestionowany przez Trybunał Konstytucyjny, a rząd nie ma prawa kwestionować wydanych przez niego orzeczeń, bo nie jest od oceny władzy sądowniczej - dodał. W ocenie byłego prezesa TK, rządzący kierując pismo do prezesa TK i wstrzymując tym samym wejście w życie wyroku z 3 grudnia chcą doprowadzić do pogłębienia obecnego kryzysu konstytucyjnego i stworzenia takiej sytuacji, która pozwoliłaby im znieść Trybunał Konstytucyjny. - Mogłaby w tym im pomóc na przykład jakaś nowa ustawa, której Trybunał Konstytucyjny nie będzie mógł zakwestionować, bo już go po prostu nie będzie - wskazywał. "PiS chce znieść Trybunał albo uchwalić nową konstytucję" Nie wykluczył też "najgorszego" jego zdaniem scenariusza zakładającego narzucenie społeczeństwu nowej konstytucji. - Obawiam się najgorszego, czyli tego, że w pewnym momencie obóz rządzący wyciągnie z rękawa nową konstytucję, uchwali ją w Sejmie wbrew wszelkim regułom przewidzianym dla zmiany konstytucji i później nikt nie będzie miał możliwości sprawdzenia, czy ta ustawa zasadnicza jest legalna, czy też nie - wyjaśniał. Przypomniał, że z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia co najmniej dwa razy w historii Polski. - Tak było z konstytucją z 3 maja jak i z konstytucją z 23 kwietnia. Obydwie ustawy zasadnicze uchwalono z pogwałceniem wszelkich obowiązujących reguł i nie było organu, który mógłby potwierdzić, że odbyło się to w takich okolicznościach - niezgodnych z obowiązującymi przepisami - sprecyzował. Jerzy Stępień w swoich konkluzjach i wizjach na przyszłość idzie znacznie dalej niż Platforma Obywatelska, która stwierdziła, że "Prawo i Sprawiedliwość idzie na wojnę z państwem prawa". - Prawo i Sprawiedliwość zlikwidowało państwo prawa 19 listopada, uchwalając nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, co ogłosił wcześniej profesor Andrzej Zoll. To jest oczywiste, tylko większość społeczeństwa nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy i wydaje im się, że to są tylko gry prowadzone w granicach państwa prawa demokratycznego, a wtedy nastąpił po prostu zamach stanu, którego konsekwencje poznajemy dzisiaj - argumentował. "Opozycja nie ma absolutnie nic do gadania" - Teraz jesteśmy tylko świadkami kolejnej odsłony demontażu państwa prawa i likwidacji resztek działających w jego ramach instytucji. Parlament już de facto nie funkcjonuje, bo opozycja nie ma absolutnie nic do gadania. Nie działa też Trybunał Konstytucyjny, bo jego wyroki są lekceważone i nie przyjmuje się ich do wiadomości. Zamach stanu się już zatem dokonał. Teraz tylko będziemy czekać - zdaje się na - jakąś falę terroru kierowanego przeciwko ludziom, którzy będą kwestionowali tę sytuację - wyliczał. Ekspert przypomniał, że rewolucje można robić także od góry. Wtedy toczą się one w parlamencie, tak jak miało to miejsce w przypadku rewolucji francuskiej, a ulicy używa się wówczas tylko po to, żeby podgrzać nastroje. - Jak ktoś zna przebieg rewolucji francuskiej, to wie, że trwała 10 lat. Z kolei rewolucja rosyjska, która co prawa nie toczyła się w parlamencie, bo parlamentu nie było, przekształciła się ostatecznie w wojnę domową - tłumaczył. "Rządzący wyraźnie dążą do wojny domowej" W ocenie byłego prezesa TK, sytuacja w Polsce wygląda obecnie bardzo groźnie. - Trzeba za wszelką ceną powstrzymać rządzących, którzy likwidując państwo prawa wyraźnie dążą do wojny domowej - przestrzegał. Jego zdaniem może tego dokonać wyłącznie społeczeństwo obywatelskie wspierane niezależnymi mediami. Jednocześnie zaznaczył, że ludzie nie powinni wychodzić na ulice, tylko organizować się od dołu; w komitety obrony porządku konstytucyjnego. - Ludzie nie powinni wychodzić na ulice, bo zawładnie nimi przerażenie i zapanuje chaos. Może nawet dojść do strzelaniny, albo mogą pojawić się żądania wprowadzenia władzy dyktatorskiej - wyjaśniał. Zaznaczył też, że sprawy mogą postępować w błyskawicznym tempie i zmierzać w bardzo niebezpiecznym kierunku. - Może zrodzić się pomysł, żeby poprosić o pomoc kraje sąsiednie. Niewykluczone też, że Ci sąsiedzi w ogóle nie będą pytali, czy ta pomoc jest potrzebna, tylko wejdą. Przecież Zachód nie będzie ryzykował kolejną wojną światową. Jak będziemy spali, to ten scenariusz będzie się sam nakręcał i pojawią się coraz to gorsze fakty - ostrzegał. Cienka czerwona linia Dna jeszcze nie osiągnęliśmy, ale do przekroczenia cienkiej czerwonej linii jest bardzo blisko . - Ludzie jeszcze tego nie czują, normalnie pracują i liczą, że dostaną 500 złotych, chociaż już dzisiaj wiemy, że nie dostaniemy tego prezentu ani na Mikołaja, ani na gwiazdkę, ani nawet na zakończenie roku. Część społeczeństwa zatem żywi się taką przyziemną nadzieją i to cynicznie wykorzystują rządzący. Po to, żeby zapanował chaos i żeby wprowadzić nowe porządki, wyrżnąć stare elity i utworzyć w ich miejsce nowe - wskazywał Stępień. Przypomniał, że najlepszą nauczycielką jest w tym przypadku historia. - Rewolucja przebiega czasem w sposób bardziej zakamuflowany, ale cel zawsze jest taki sam: odsunąć tych, którzy w tej chwili stanowią elitę, rozprawić się z nią i utworzyć w jej miejsce nową. W tej chwili jesteśmy na tej drodze - podkreślił. "Polska może stać się pośmiewiskiem Europy" W ocenie Jerzego Stępnia za szybko ucieszyliśmy się z państwa prawa i nie docenialiśmy naszych osiągnięć. Dlatego musimy teraz zrobić wszystko, żeby to, co z takim mozołem budowaliśmy przez lata, ocalić. - Społeczeństwo powinno tworzyć oddolnie ruch obywatelski - w każdej gminie i w każdym powiecie. W przeciwnym wypadku staniemy się pośmiewiskiem Europy - spuentował nasz rozmówca. *** 3 grudnia TK uznał, że niekonstytucyjny jest przepis ustawy o TK z czerwca 2015 r. w zakresie, w jakim był podstawą wyboru 8 października przez Sejm poprzedniej kadencji 2 nowych "grudniowych" sędziów. Wybór pozostałej trójki - w miejsce sędziów, których kadencja minęła na początku listopada - był konstytucyjny. Ponadto TK uznał, że niezgodny z konstytucją jest przepis ustawy ws. zaprzysięgania sędziów TK przez prezydenta RP - rozumiany inaczej niż jako zobowiązujący go do niezwłocznego zaprzysiężenia sędziów.