- Niech to ostatnie pożegnanie będzie wyrazem naszej miłości, ukoi nasz ból i umocni nadzieję. Kiedyś bowiem (...) z radością spotkamy ponownie naszego brata tam, gdzie śmierć zostanie pokonana przez miłość. Niech ta nadzieja przenika nasze skupienie i naszą modlitwę - żegnał zmarłego kardynał Stanisław Dziwisz. Urnie znoszonej do krypty towarzyszyła rodzina, przedstawiciele władz miasta i województwa.Pisarz i dramaturg został pochowany w jednej z najstarszych krypt, datowanej na rok 1735. Sarkofag wykonany z piaskowca ma prostą formę. Na jego boku wykute zostało imię i nazwisko zmarłego, pełne daty jego narodzin i śmierci i słowo: "pisarz". "Był twórcą osobnym" - Sławomir Mrożek był twórcą osobnym, nosił w sobie i zazdrośnie strzegł tajemnicy swojej wewnętrzności. Odsłaniał się pośrednio, poprzez swoje dzieła. I dlatego winniśmy uszanować jego prawo do osobności. Jego prochy zostaną złożone w miejscu narodowej pamięci. Niech ta pamięć uprzytamnia nam obowiązek wdzięczności za to wszystko, co Sławomir Mrożek pisał, czym nas wzbogacił, niech ta pamięć będzie naszą wspólną pamięcią, przełamującą granice wszelkich podziałów - mówił o. Kłoczowski podczas mszy pogrzebowej Sławomira Mrożka. - Jego twórczość zdobyła niebywałą popularność, tak w Polsce jak i poza jej granicami. Było wiele tłumaczeń, liczne sceny światowe wystawiały i wystawiają jego sztuki. Ale on pozostał osobny, jakby ukryty. To była cała jego filozofia. Dla niego człowiek, to przede wszystkim człowiek w rozmowie z drugim człowiekiem. Nie lubił słowa ludzkość. Ale osobny, nie znaczy obojętny - dodał prof. Kłoczowski. "Krytyk zbiorowej i jednostkowej głupoty" - Pisarz w świadomości wielu Polaków istnieje jako krytyk zbiorowej i jednostkowej głupoty, ale byłoby głęboką niesprawiedliwością, gdybyśmy zapamiętali go, jako zjadliwego prześmiewcę - powiedział prof. Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin podczas mszy pogrzebowej Sławomira Mrożka. - Lektura to dla niego była rozmowa między autorem a czytelnikiem, a każda z nich mogła wpaść bardzo łatwo w jakieś kłamstwo. Przestrzeń międzyludzka bardzo Mrożka bolała, bolała go ułomność, fałszywość i głupota - zaznaczył Kłoczowski. Dominikan podkreślił, że Sławomir Mrożek dojrzewał w świecie realnego socjalizmu, ale "nie był surrealistą, to realny socjalizm był odwróconą na opak rzeczywistością, światem, którym stał na głowie". - Mrożek był wnikliwym obserwatorem tej odwróconej rzeczywistości na opak, pokazywał, do czego prowadziła w codziennych sytuacjach - dodał o. Kłoczowski. "Tyle nagadałeś nam trudnych i prawdziwych rzeczy" Może pochowanie pisarza w Panteonie Narodowym to taka nasza narodowa zemsta - powiedział prof. Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin podczas mszy pogrzebowej Sławomira Mrożka. - Tyle nagadałeś nam trudnych i prawdziwych rzeczy o nas - kim jesteśmy. Za to chowamy cię w Panteonie Narodowym z czcią. Sam zgotowałeś sobie ten los - powiedział o. Jan Andrzej Kłoczowski. - Nie można powiedzieć, że Mrożek był pisarzem religijnym w mocnym, bezpośrednim tego słowa znaczeniu. W odniesieniu do tej sfery ludzkiego bycia także był osobny; osobny to nie znaczy obojętny (...). Trudno, żeby nazywał się pisarzem religijnym, ale, jak pisał: "Mogę się stać pisarzem antyegzystencjalistycznym. Koncepcja człowieka-Boga jest mi szczególnie nienawistna. Trudne słowa, ale cóż znaczą? Koncepcja człowieka-Boga to nie koncepcja Boga-człowieka-Chrystusa, tylko człowieka, który uważa się za Boga (...). Równocześnie - pisze Mrożek - religia, transcendencja, Bóg, wszystko jedno jak to nazwać, jest niewiadomą. Ale bez tej niewiadomej, żadne równanie się nie sprawdza" - kontynuował Kłoczowski. "Doświadczył i przemyślał meandry współczesnych dróg" "Doświadczył i przemyślał meandry współczesnych dróg na których człowiek szuka... kogo szuka? Czego szuka? Jak to opisać? W jego późnych tekstach pojawia się diagnoza, być może ostra - mówił wprost: to, co cechuje naszą współczesną mentalność, to osłabienie żywotności. Bywa osłabienie z biedy, człowiek traci wiarę w życie, ale także nadmiar tego, co się ma, posiadanie, prowadzi do podobnego rezultatu. Czym to owocuje? Mówi: zanik metafizyczności i tęsknoty-ku. To nie Kościół nas zawiódł, to my zawodzimy samych siebie". "Tęsknota-ku została przez niego pięknie zdefiniowana. W "Dzienniku", gdzie odkrywał pewne tajemnice swojego życia, pisał: "Młodość to żądanie, aby Bóg się objawił. Cóż za impertynencja. Później wiadomo - Bóg się nie ruszy. Trzeba podejść do niego, zbliżyć się, robi się to bezwiednie a nawet mimowolnie. Nieskończona masa pociąga małe przedmioty... prawo ciążenia. Można nawet myśleć, że wszyscy skończymy w Bogu. Mniej, więcej" - tak dodaje. Ale my jesteśmy tutaj, by powiedzieć: więcej" - zakończył dominikanin Jak powiedział Kłoczowski, Mrożek był takim polskim Sokratesem, "który kąsał naszą głupotę". - Pamiętamy jego sztuki, jak wychodziliśmy z teatru rozbawieni, zamyśleni, ale także rozgoryczeni, bo prawda boli - dodał dominikanin. "Nie zmieniajcie o nim zdania teraz, kiedy umarł" Zwracam się z osobistą prośbą: nie zmieniajcie o nim zdania teraz, kiedy umarł; jeżeli teraz zmienicie zdanie, to będzie znaczyło, że poddajecie się - mówił na pogrzebie Sławomira Mrożka minister kultury Bogdan Zdrojewski, parafrazując słowa pisarza. - Mamy świadomość, iż kończy się dla nas w kulturze pewna epoka. Ona kończy się na raty tak, jak odchodzą wielcy reprezentanci świata kultury. To smutna refleksja. W ciągu niespełna jednej dekady tu w Krakowie zdążyliśmy pożegnać Wisławę Szymborską, Jerzego Nowosielskiego, Jerzego Jarockiego, wcześniej Lema i Miłosza - powiedział Zdrojewski. Zaznaczył, że "dziś żegnamy mistrza mądrej groteski (...), pełnej refleksji, niezwykle istotnej, z którą nas Sławomir Mrożek zostawia". Minister cytował opisaną przez Mrożka rozmowę z księdzem, w której pisarz pytał o duszę: "- Czy ja mam duszę? - Oczywiście, co za pytanie. Każdy ma duszę. - A czy po mojej śmierci moja dusza idzie do nieba? - Jeśli na to zasłuży, naturalnie. - Wobec tego ja to co innego, a moja dusza, to co innego? Ja mam duszę, czyli ona nie jest mną, a ja nie jestem nią, skoro istniejemy rozdzielnie? Więc ja się zapytuję, co to jest to ja, kim jestem. Co to jest dusza, nawet się już nie pytam. Ewentualnie mogę się zapytać w drugiej kolejności. Dziś chcę wiedzieć, kim jestem ja sam. Ja bym się nie pytał, gdyby mnie nie uczono, że człowiek jest duszą, ale nie. Słyszę tylko, że człowiek ma duszę. Wobec tego, kto to jest ten człowiek, przecież ważniejszy jest ten, kto ma, niż to, co on ma, chyba że się mylę". Minister przypomniał też słowa Mrożka biorącego w obronę Witolda Gombrowicza. Stwierdził, że dziś możemy tak mówić o Mrożku. "Zwracam się z osobistą prośbą, nie zmieniajcie o nim zdania teraz, kiedy umarł. Jeżeli teraz zmienicie zdanie to będzie znaczyło, że poddajecie się. Co się zmieniło? Tyle tylko, że umarł, a więc czujecie się bezpieczni, nigdy już więcej nie urazi waszej miłości własnej, a więc jeśli nagle, w jednej chwili zmienicie o nim zdanie, to znaczy, że witacie jego śmierć jako swoje wyzwolenie. Jeżeli kogoś bolał, niech ten ktoś pamięta, że ze sobą postępował podobnie. Byliśmy jego pacjentami, niektórzy z nas mają mu to za złe, ale pomyślmy o chirurgu, który sam siebie operuje" - cytował Zdrojewski. "Mrożek był krakowianinem z wyboru" Mrożek był krakowianinem z wyboru - mówił prezydent Krakowa <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jacek-majchrowski,gsbi,2063" title="Jacek Majchrowski" target="_blank">Jacek Majchrowski</a> po mszy pogrzebowej Sławomira Mrożka. - Sławomir Mrożek był krakowianinem z wyboru, można powiedzieć, wielokrotnego wyboru. Pierwszy raz z tym miastem zetknął się w wieku lat trzech, kiedy ze swoimi rodzicami przybył do Krakowa - mówił Majchrowski, przypominając, że w Krakowie Mrożek skończył liceum, tutaj studiował, tutaj zaczął pracę jako pisarz i dziennikarz, autor rysunków w "Przekroju" i recenzji teatralnych w "Echu Krakowa". - Mieszkał też w miejscu dla Krakowa wyjątkowym - w Domu Literatów przy Krupniczej mając za sąsiadów Wisławę Szymborską, Stefana Kisielewskiego, Macieja Słomczyńskiego. W Krakowie powstał jego pierwszy dramat "Policja", który potem opublikował w "Dialogu". Związany był z tym miastem na zawsze" - mówił Majchrowski. - Z żalem wielkim żegnamy go, ale żegnamy go nie na zawsze. Pamiętajmy o tym, że już w październiku w teatrze Słowackiego odbędzie się premiera jego kolejnej sztuki. Co prawda pożegnało go miasto, ale otworzył przed nim wrota Panteon Narodowy - dodał Majchrowski Pisarza żegna rodzina i przyjaciele. W kościele są też przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, reprezentanci świata kultury, w tym scen, na których grane były utwory dramaturga oraz wydawcy książek Mrożka i agenci literaccy z Polski i zagranicy. Po nabożeństwie urna z prochami Sławomira Mrożka zostanie złożona w Panteonie Narodowym. Do krypty znajdującej się pod prezbiterium kościoła zejdą prowadzący nabożeństwo duchowni i żona pisarza Susana Osorio-Mrożek.