- W przypadku Belgii mieliśmy do czynienia z takim ewenementem: w przeciągu dwóch lat władze straciły kontrolę nad jedną dzielnicą w Brukseli. Dosłownie nie wiedzieli, kto tam mieszka, skąd jest i gdzie przebywa, z czego żyje - ocenił były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.
- Problemem nie jest liczba uchodźców, tylko zdolność państwa do panowania nad tym strumieniem, zdolność państwa do odpowiedniej kontroli - sprecyzował.
W zamachach w Brukseli zginęły 34 osoby, a około 200 zostało rannych. Wśród tych ostatnich znalazło się troje Polaków.
- Przed zamachami w Brukseli przed każdym publicznym gmachem w mieście byli komandosi i to była norma brukselska. Jeżeli wojsko jest na ulicach, to znaczy, że służby są ślepe - skrytykował belgijskiej władze były szef MSW.
Według Bartłomieja Sienkiewicza, Bruksela poniosła klęskę za nieudolne zwalczanie zagrożenia terrorystycznego na swoim terytorium. - Bo jeśli dobrze działają służby i są w stanie zlokalizować zagrożenie, to nie trzeba wyprowadzać wojska na ulice - dodał.
Krytykują Belgię również Amerykanie. Służby bezpieczeństwa USA miały wielokrotnie ostrzegać Brukselę przed możliwością zamachów.