Informacje o śmierci 37-latki potwierdziło Ministerstwo Spraw Zagranicznych Peru. W rozmowie z lokalnymi mediami Fernando Tapia Coral, brat ofiary, powiedział, że mieszkająca od sześciu lat w Belgii siostra przybyła na lotnisko w towarzystwie męża i kilkuletnich córek - bliźniaczek Maureen i Alondry. Dziewczynki tuż przed detonacją ładunku oddaliły się od mamy. Wybuch przeżył także mąż kobiety Christophe Delcambe, który pobiegł za dziewczynkami. Matka została przy bramkach, kiedy doszło do pierwszego wybuchu. Christophe Delcambe nie mógł jej potem odnaleźć i zgłosił zaginięcie na policję. - Dziewczynki się bawiły, Christopher za nimi poszedł, żeby za daleko się nie oddaliły. W tym momencie doszło do wybuchu. Potem Christopher nie mógł znaleźć Adelmy - opowiadał brat 37-latki Fernando Tapia Coral. Jak podało TVN24, mąż kobiety oraz jedna z córek trafili do szpitala, zostali lekko ranni. Druga córka nie odniosła żadnych obrażeń. Rodzina zamierzała udać się z Brukseli do Nowego Jorku, gdzie mieszka siostra 37-latki. We wtorkowych zamachach w stolicy Belgii zginęły 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych. Brat kobiety mówił, że Adelma była kucharzem, a oprócz tego studiowała marketing. Jej marzeniem było otwarcie w Brukseli restauracji serwującej peruwiańską kuchnię - czytamy na RMF FM.