Setki zwolenników Bractwa Muzułmańskiego przemaszerowało w czwartek ulicami Aleksandrii, drugiego co do wielkości miasta Egiptu.- Będziemy tu wracać, przez pamięć dla naszych męczenników - skandowali maszerujący, odnosząc się do ponad 500 zwolenników Bractwa zabitych w środę w całymj kraju przez egipskie wojsko. Wielu ze zgromadzonych w Aleksandrii niosło portrety byłego islamistycznego prezydenta Mohammeda Mursiego odsuniętego w zeszłym miesiącu od władzy przez armię. Jego obalenie poprzedziły masowe uliczne protesty opozycji. W Gizie, satelickim mieście Kairu, kilkaset tysięcy stronników Bractwa zaatakowało i podpaliło dwa budynki lokalnych władz. Organizacja zrzeszająca zwolenników obalonego prezydenta - Anti-Coup Alliance (sojusz przeciwko przewrotowi) - zaapelowała w środę do Egipcjan, by w całym kraju organizowali demonstracje przeciw - jak to ujęli - militarnemu puczowi, który pozbawił Mursiego władzy. W reakcji na środowe wydarzenia Bractwo zwołało protest w Kairze. "Zaplanowaliśmy marsze po południu z meczetu Al-Imana" - napisał ruch w oświadczeniu. Władze Egiptu ostrzegały już wcześniej, że nie będą tolerować nowych protestów siedzących ani przemocy. Na terenie kraju od środy obowiązuje stan wyjątkowy. W kilkunastu prowincjach, m.in. w Kairze, Aleksandrii i Suezie, została wprowadzona godzina policyjna, za której naruszenie grozi kara więzienia. Jak podała w czwartek państwowa agencja MENA, władze przekazały prokuraturze sprawy 84 mieszkańców Suezu, w tym członków i zwolenników Bractwa, którzy są podejrzewani o zabójstwa oraz podpalanie kościołów. W odwecie za zlikwidowanie dwóch obozów sympatyków Mursiego w środę w Kairze islamiści podpalili co najmniej trzy kościoły koptyjskie w środkowej części kraj.