Jak relacjonuje z Kairu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, na kilka godzin przed upływem ultimatum wojskowi przejęli kontrolę nad budynkiem Maspero, gdzie mieści się państwowa telewizja. Wszyscy pracownicy, którzy nie są niezbędni przy programie na żywo, zostali poproszeni o opuszczenie budynku, a oficerowie są w newsroomie i na bieżąco kontrolują emisję. Na placu Tahrir protestują tymczasem tłumy przeciwników prezydenta Mohammeda Mursiego. "On chce zabijać swoich ludzi, chce zrobić tu drugą Syrię. My tak nie chcemy. Jesteśmy Egipcjanami. Jeśli będzie trzeba, przelejemy naszą krew" - mówił jeden z protestujących. Niepotwierdzone informacje mówią, że armia będzie chciał odsunąć prezydenta Mursiego od władzy, wprowadzić rząd przejściowy i rozpisać nowe wybory. Z kolei przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego zapowiadają, że prezydent może nawet umrzeć w obronie demokracji. Tymczasem najwyżsi dowódcy wojskowi od kilku godzin spotykają się z przedstawicielami egipskich partii politycznych. Przywódcy Bractwa Muzułmańskiego nie uczestniczą w rozmowach, bo nie przyjęli zaproszenia wojskowych.Antyrządowe protesty w Egipcie nasiliły się w ubiegłym tygodniu, kiedy to przypadała pierwsza rocznica objęcia przez Mohammeda Mursiego fotela prezydenta. Na ulice egipskich miast wyszło wtedy nawet kilka milionów ludzi. Opozycja oskarża rządzące Bractwo Muzułmańskie o katastrofalną sytuację gospodarczą, zawłaszczanie władzy i islamizację kraju.