Adwokat Katarzyny W. mec. Arkadiusz Ludwiczek zapowiedział w tej sytuacji próbę pogłębienia argumentacji zawartej w dotychczasowej linii obrony, a także złożenie nowych wniosków dowodowych - m.in. o przesłuchanie biegłego psychologa.Decyzja ws. dalszego stosowania aresztu Katarzyny W. wiązała się z upływającym 14 lipca aktualnym terminem stosowania tego środka zapobiegawczego. Sąd w środę uznał, że nadal zachodzą przesłanki aresztowania, m.in. duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzuconego czynu oraz wynikająca z wcześniejszej postawy oskarżonej obawa ucieczki lub utrudniania postępowania (Katarzyna W. już raz uciekła, ma też zarzuty zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie, a także tworzenia fałszywych dowodów, by skierować postępowanie ku inne osobie). Przedłużając okres jej aresztowania o kolejne trzy miesiące, sędzia Adam Chmielnicki zaznaczył, że w tym czasie realne jest "przewidywanie zapadnięcia rozstrzygnięcia" w trwającym procesie. Mec. Ludwiczek zapowiedział, że rozważy ewentualne zażalenie od decyzji o przedłużeniu aresztu. Linia obrony - skurcz krtani Niezaskarżalne jest natomiast drugie postanowienie sądu - o oddaleniu wniosku mec. Ludwiczka o dopuszczenie dowodu z opinii kolejnych biegłych. Zgodnie z jego zamysłem biegli ci mieliby wypowiedzieć się w kwestiach związanych z główną linią obrony. Opiera się ona na hipotezie, zgodnie z którą niemowlę miało zginąć w wyniku skurczu krtani (tzw. laryngospazmu), będącego następstwem uderzenia o podłogę. Adwokat oskarżonej zakwestionował wykluczenie tej możliwości przez biegłych z zakresu medycyny sądowej. Wniósł, aby w sprawie wypowiedzieli się m.in. laryngolog, neonatolog. W środę sąd oddalił jego wniosek, argumentując m.in., że w kwestiach tych wypowiadał się już dotychczasowy zespół biegłych - nie tylko w opinii pisemnej, ale też odpowiadając przez dwie rozprawy na pytania sądu i stron. Jak argumentował sędzia Adam Chmielnicki biegli ci - wywodzący się z renomowanych ośrodków i będący autorytetami w swojej dziedzinie - doszli do kategorycznych wniosków, ich opinia nie jest niepełna ani niejasna, a oni sami podczas rozpraw w sposób kategoryczny odnieśli się do wątpliwości obrońcy. Sędzia przypomniał, że na rozprawie 17 czerwca biegli wskazywali m.in., że laryngospazm to skurcz krtani, który ma charakterystyczne objawy i nie prowadzi do nagłej śmierci; aby wystąpił, muszą zaistnieć czynniki chorobowe, których podczas badania ciała dziewczynki nie stwierdzono. Biegli stwierdzili, że śmierć Magdy miała charakter nagły i gwałtowny, a jej przyczyną było zamknięcie dopływu powietrza do płuc dziecka. "Gdyby doszło do zatrzymania układu oddechowego z przyczyn innych niż gwałtowne uduszenie, nie doszłoby do ostrego rozdęcia płuc" - przytoczył ocenę biegłych sędzia Chmielnicki. "Nie składamy broni" Odnosząc się do środowej decyzji sądu, mec. Ludwiczek wskazał m.in., że "nie przesądza ona jeszcze, że ta kwestia została zupełnie wyeliminowana". - Każde postanowienie dotyczące dowodów może być przez sąd zrewidowane, jeżeli pojawiłyby się nowe okoliczności, które by za tym przemawiały - podkreślił obrońca. Mec. Ludwiczek zapowiedział też, że podejmie kolejne decyzje po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem odrzucenia jego wniosku. - Nie wykluczam, że może pogłębiona analiza tej kwestii przekona sąd do odmiennej decyzji. () Nie składamy broni, będziemy nadal walczyć w tym procesie - mówił. Pytany przez dziennikarzy, czy zamierza nadal trzymać się hipotezy laryngospazmu, czy będzie szukał innych potencjalnie słabszych punktów opinii biegłych, obrońca wskazał, że właśnie zjawisko laryngospazmu "to realna przyczyna śmierci" dziewczynki. - I w tym zakresie będziemy dalej drążyć temat - zaznaczył. Zapowiedział też złożenie nowych wniosków dowodowych. - Na pewno będziemy chcieli przesłuchać być może psychologa, czy także biegłego w zakresie komputerów - wskazał. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. udusiła swoją córkę, a plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbując zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według oskarżonej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę, gdzie zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.