Roża Thun pytana o to, czy zdecydowała już o dołączeniu do którejś z partii, odpowiedziała: - Polska scena polityczna jest bardzo dynamiczna. Poczekajmy spokojnie, jak to się wszystko poukłada. Jednocześnie przyznała, że rozmawiała z Szymonem Hołownią. - Rozmawialiśmy raz i jesteśmy w stosunku do siebie otwarci, ale nie ma pośpiechu, by podejmować gwałtowne decyzje. "Polska pod władzą PiS dalej nie pociągnie" Pytana o to, czy żałuje, że wystąpiła z PO skoro ma do niej wrócić Donald Tusk, europosłanka mówiła: - Na ogół nie żałuję decyzji, które raz podjęłam i tej też nie żałuję. - Nie wiem, jak się zorganizuje PO, jaką rolę Tusk konkretnie obejmie. I nie mówię tutaj o najbliższych tygodniach, tylko latach - dodała. - Od Tuska zależy, czy będzie chciał być tylko przewodniczącym PO, czy będzie chciał budować jakiś szerszy front dlatego, że oczywiste jest, że naszym głównym zadaniem w polityce polskiej jest pozbycie się PiS-u, bo Polska pod władzą PiS dalej nie pociągnie - podkreśliła i dodała - Donald Tusk ma talenty, które mogą doprowadzić do szerszych rozmów (...) byśmy wspólnym frontem uratowali Polskę przed PiS. "W Polsce prawo jest łamane. Nie można czekać" Podczas rozmowy poruszony został również temat niedawnej rezolucji Parlamentu Europejskiego, w której europosłowie ponaglili Komisję Europejską do jak najszybszego uruchomienia mechanizmu warunkowości, czyli uzależnienia wypłaty unijnych funduszy od ewentualnych naruszeń praworządności w danym kraju członkowskim. PE domaga się natychmiastowego startu mechanizmu mimo, że Rada Europejska sugerowała, że powinno się to wydarzyć dopiero po tym, jak Trybunał Sprawiedliwości UE sprawdzi, czy mechanizm jest zgodny z traktatami. - W kilku krajach, głównie na Węgrzech i w Polsce, prawo jest łamane i nie można czekać - uzasadniała pośpiech PE Róża Thun. - PE to osoby wybrane bezpośrednio przez obywateli i PE zdecydował, że w wypadku, gdy fundusze są zagrożone, nie należy ich wypłacać. Z tych mechanizmów trzeba korzystać, by cała UE kierowała się przestrzeganiem prawa - powiedziała europosłanka. Odnosząc się do innych instytucji wplątanych w spór o uruchomienie mechanizmu Thun mówiła: - PE jest od tego, by kontrolować KE. (...) Rada Europejska nie jest instytucją wspólnotową. Każdy przywódca ciągnie w swoją stronę. Natomiast PE jest instytucją wspólnotową i dba o dobro całej UE. O europosłach PiS: To jest bardzo smutne Róża Thun odpowiedziała również na oskarżenia europosłów PiS, który twierdzili, że wzywanie do szybkiego uruchomienia mechanizmu to działanie na szkodę Polski. - Europosłowie PiS ciągle awanturują się, że ktoś chce Polsce odbierać fundusze i celowo ją atakuje - mówiła europosłanka - Ja bym proponowała, by się przyjrzeli temu, co jest napisane w traktatach, do czego się zobowiązaliśmy. Naszym obowiązkiem, również europosłów PiS, jest przestrzeganie tego wszystkiego. Oni głosując przeciw właściwie głosują przeciwko praworządności w Polsce i to jest bardzo smutne, że są europosłowie, którzy są za łamaniem prawa. - Walczymy o to, by polski obywatel mógł spać spokojnie, że ma nad sobą niezależny sąd, że ma rząd, który przestrzega prawa - dodała. Pytana, czy rozważała propozycje Patryka Jakiego, który zasugerował jej debatę jeden na jeden w sprawie praworządności, zdecydowanie odpowiedziała: - Nie. Dopytywana, czy jest jakakolwiek szansa na taką debatę powtórzyła: - Nie. "Legislacja ws. aborcji pozostaje w rękach krajów członkowskich" W zeszłym tygodniu PE przyjął także rezolucję, która stwierdza, że "prawo do zdrowia, w szczególności prawa do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego (SRHR), jest podstawowym filarem praw kobiet i równości płci, którego nie można osłabić ani w żaden sposób znieść". W Polsce największym echem odbiły się te fragmenty dokumentu, które mówią o zapewnieniu dostępu do aborcji. Dlaczego PE zajmuje się tymi kwestiami, skoro UE ma ograniczone kompetencje w zakresie ochrony zdrowia? - UE ma ograniczone kompetencje w tej kwestii - przyznała Róża Thun - ale jest mocny nacisk społeczny, by PE zajął się tą materią. Określił się. To nie jest legislacyjny dokument, nie tworzymy prawa. Ale PE nie zajmuje się wyłącznie prawem. Czasem mówimy, jaka jest nasza opinia w danej kwestii - tłumaczyła europosłanka powody uchwalenia rezolucji. Thun była też pytana o słowa przewodniczącego KEP abpa Stanisław Gądeckiego, który o rezolucji powiedział: "Kultura życia, o jakiej myśleli ojcowie założyciele UE, przeradza się w kulturę śmierci i wykluczenia, a ideologia bierze górę nad rozumem". - Trochę mi niewygodnie komentować arcybiskupa Gądeckiego, ale proponowałabym mu dokładnie przyjrzeć się tekstowi tej rezolucji. Jest tam mowa o szacunku do decyzji kobiety, do opieki nad nią, do pomocy, jeśli jest w trudnej sytuacji życiowej. Bardzo dużo miejsca jest poświęcone apelowi o lepszą opiekę zdrowotną - powiedziała Thun. - To długa rezolucja i słowo "aborcja" pojawia się bardzo rzadko. Za to właściwie ciągle pojawia się zdrowie seksualne i jego najróżniejsze aspekty, także temat edukacji seksualnej oraz opieki zdrowotnej. Wyraźnie jest powiedziane, że legislacja w sprawie aborcji pozostaje w rękach krajów członkowskich - podkreśliła europosłanka.