Interia: Ile czasu zajęło wam przygotowanie wniosku? Leszek Rams, który z ramienia Sieci Badawczej Łukasiewicz - Instytutu Lotnictwa odpowiadał za realizację projektu: - Musieliśmy to robić szybko. Myślę, że przygotowanie wniosku zajęło nieco ponad sześć miesięcy. Złożyliśmy wniosek o dofinansowanie, który został zaakceptowany. Potem sporządziliśmy umowę. Z jaką jednostką współpracowaliście? - Skontaktowaliśmy się najpierw z Urzędem Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego. Potem zostało to przekierowane do Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych. Wszelkie formalne sprawy załatwialiśmy bezpośrednio z dyrektorem Mariuszem Frankowskim. Jaki był koszt przygotowania wniosku? - Korzystaliśmy z firmy zewnętrznej, która wykonała studium wykonalności. Każdemu będę polecał takie rozwiązanie. Łączny koszt przygotowania wniosku zamknął się w kwocie ok. 30 tys. zł. W tym przypadku nieco zaryzykowaliśmy. Zaczęliśmy działania związane z budową budynku już wcześniej, czyli np. staraliśmy się o pozwolenie na budowę, przetarg na projekt był osobno, a przetarg na wykonanie inwestycji dopiero po otrzymaniu dofinansowania. Wówczas można było zaliczyć część kosztów poniesionych jeszcze przed inwestycją, a teraz zdaje się, tego zrobić się nie da. Ile czasu minęło od pomysłu do realizacji tego projektu? - Tak naprawdę dwa lata. Bardzo szybko, bo byliśmy na zaawansowanym etapie z istotnymi sprawami. Można dodać jeszcze rok tych naszych wstępnych, nieco wyprzedzających działań, o których wspomniałem. Natomiast od momentu przyznania dofinansowania, do zakończenia realizacji projektu, wszystko zamknęło się w dwóch latach (2013-2015). Biurokracja dała się panu we znaki? - Raczej nie. Mieliśmy naprawdę dobrą współpracę z Mazowiecką Jednostką Wdrażania Projektów Unijnych. Służyli pomocą, dawali rady, a my wypełnialiśmy ich polecenia. Wszyscy starali się, by niepotrzebna biurokracja nie przeszkadzała, natomiast potrzebną staraliśmy się realizować. Bo oczywiście rozumieliśmy, że niektóre życzenia Jednostki musimy spełnić. Cała procedura okazała się skomplikowana? - W trakcie realizacji projektu można było się zżymać, że trzeba jeździć do urzędu, poprawiać dokumenty itd. Gdybym jednak teraz miał w skali od 1 do 10 ocenić stopień łatwości przedsięwzięcia, dałbym 7 lub 8. Naprawdę podkreślam dobrą atmosferę, która pomogła przezwyciężyć sprawy, które wydawały się nieprzyjemne, czyli biurokrację. Znów chcecie ubiegać się o unijne środki. Spodziewa się pan jakichś kłopotów? - W tej chwili składamy fiszki, staramy się o kolejne dofinansowanie, które ma być kontynuacją tego projektu. Składamy dwie fiszki, ale mamy już doświadczenie, więc powinno nam być łatwiej. Oczekujemy wsparcia, które łącznie zamknie się w okolicy 50 mln zł.