Łukasz Szpyrka: Fundusze unijne zmieniają Polskę, ale ciągle wielu ludzi i instytucji niechętnie z nich korzysta. Co odstrasza? Marcin Wajda: - Biurokracja. To ona odstrasza i zniechęca. Dlatego jest ciągła dyskusja i nieustanne próby upraszczania całego systemu wnioskowania i pozyskiwania środków. Chcemy doprowadzić system do momentu przyjaznego beneficjentowi. Tylko trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z pieniędzmi publicznymi, a pieniądz publiczny nigdy nie będzie łatwy. Tyle że nie może też odstraszać i dlatego trzeba znaleźć złoty środek. Szuka go każdy - my, inne województwa, Bruksela. Dyskutujemy i zastanawiamy się, co można poprawić, co usunąć, które załączniki wycofać, co zrobić, by petent nie musiał do nas przychodzić kilka razy, bo czegoś nie rozumie. Pana zdaniem system wnioskowania i całej procedury faktycznie jest tak skomplikowany? - Dla ludzi, którzy mają z nim kontakt pierwszy raz, a nie korzystają z wyspecjalizowanego pośrednictwa, na pewno jest trudny. To szereg dokumentów ze sobą powiązanych, które trzeba znać i rozumieć. Jestem pewny, że dla wielu osób to bariera, której nie potrafią przeskoczyć. Dlatego trzeba uprościć ten system. A co wy robicie, by w skali województwa mazowieckiego upraszczać system? - Wprowadziliśmy informatyzację systemu, gdzie kontakt w dużej mierze odbywa się w formie elektronicznej. Nie trzeba stać w kolejce, by podbić papiery, a można je wysłać elektronicznie. Organizujemy szkolenia, by wytłumaczyć. Wytłumaczyć nawet to, co już jest napisane. Każdy, kto ma pytanie, może je zadać. Dla nas są one proste, a dla beneficjentów to pytania czasem trudne i ważne. Staramy się też wsłuchiwać w to, co usłyszymy na spotkaniach z zainteresowanymi. Ile osób pracuje w kierowanym przez pana departamencie? - Dokładnie 115. Za fundusze unijne odpowiadają też Mazowiecka Jednostka Wdrożeniowa Programów Unijnych oraz Wojewódzki Urząd Pracy. Te dwie jednostki są odpowiedzialne za wdrażanie całego Regionalnego Programu Operacyjnego (RPO). W naszym przypadku RPO wart jest około 8 mld zł. Jakie inwestycje pochłaniają największą część waszego budżetu? - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a> skoncentrowała środki przede wszystkim na badaniach i rozwoju oraz efektywności energetycznej, czyli wszystkim, co jest związane z gospodarką niskoemisyjną, jak termomodernizacja, odnawialne źródła energii, transport niskoemisyjny czy wymiana pieców. E-administracja, e-usługi, e-biznes to także większe obszary, w naszym regionalnym programie operacyjnym. W stosunku do całej alokacji, wszystkich naszych działań, to są rzeczy priorytetowe, które pochłaniają największe środki. Do tego dochodzi wsparcie przedsiębiorczości w postaci różnych grantów, pożyczek, poręczeń czy wspierania internacjonalizacji tych przedsiębiorstw. Co przysparza najwięcej problemów? - Zmiany społeczne, które są w Polsce widoczne. Zmienia nam się struktura rynku pracy i obraz bezrobotnego. Dzisiejszy bezrobotny to nie jest już ten, który stoi przy okienku, puka w nie i czeka aż dostanie pracę. Zdarza się coraz częściej, że do człowieka trzeba wyjść, trzeba go znaleźć i przekonać, by poszedł do pracy. To inny charakter aktywności dla administracji i nowe wyzwanie, którego dotychczas nie było. I widać to w tempie wydatkowania środków, bo akurat w tym obszarze są one wydawane wolniej. Czy jakaś pula pieniędzy w perspektywie na lata 2014-2020 wam przepadnie? - Jestem pewny, że żadne pieniądze nam nie przepadną. Jesteśmy już po pierwszych "gilotynach" i żadnych pieniędzy nie utraciliśmy. A dodatkowo cel, który mieliśmy osiągnąć w tym roku, już osiągnęliśmy na początku tego roku, więc nie ma żadnych obaw, że utracimy jakiekolwiek pieniądze. Trafiają do was ludzie "z ulicy", którzy potrzebują pomocy? - Bardzo często. Choć jest jedna rzecz, o której warto pamiętać - my nie piszemy wniosków, a jedynie udzielamy informacji. A pewnie taki Jan Kowalski wolałby, byście zrobili to za niego. - To się raczej nie zdarza. Nie ma możliwości, by każdego poprowadzić za rękę. Jeżeli przygotowujesz wniosek, to musisz wziąć za niego odpowiedzialność od A do Z. Spoczywa na nas oczywiście poinformowanie, udzielenie wszystkich informacji i wyjaśnień, natomiast ten, kto pisze, musi być świadomy tego, co znajduje się w tym wniosku. To na nim ciąży odpowiedzialność zrealizowania tego zadania. Dlatego też z naszej strony głównie informujemy. Województwo mazowieckie to Warszawa, Płock, Radom, ale też mniejsze miejscowości. Czy z waszego punktu widzenia widać różnice między poszczególnymi częściami regionu? - Widać, że duże miasta, w których jest silnie skumulowany biznes czy ośrodki naukowo-badawcze, w pewnych obszarach są lepsze niż te mniejsze miejscowości. Stąd też pewne decyzje zarządu woj. mazowieckiego, że niektóre inwestycje, np. drogi, będą mogły być finansowane tylko poza największymi obszarami miejskimi. To się sprawdza, bo wszystko się wzajemnie uzupełnia. Dlatego też np. duże inwestycje trafiają do większych miast, a te mniejsze, jak np. w obszarze zdrowia, są realizowane głównie poza Warszawą. Macie projekty, które są waszą wizytówką? - Takich projektów mamy kilka. Szpital Bródnowski w Warszawie jeszcze w zeszłej perspektywie dostał pieniądze na sprzęt do operacji neurochirurgicznych, a teraz przeprowadza operacje, na które przyjeżdżają amerykańscy neurochirurdzy, by to obserwować. To niewątpliwie wielki sukces. Jest też Instytut Lotnictwa z niezwykłym robotem, przez co pojawiają się zapytania inwestycyjne z USA i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-kanada,gsbi,4212" title="Kanady" target="_blank">Kanady</a>. Laboratorium na światowym poziomie znajduje się z kolei na SGGW. Tych inwestycji jest naprawdę wiele, udało się zrobić masę interesujących projektów. Co ważne, nie są one zainwestowane jedynie w obszarach metropolitarnych, ale też w mniejszych. W zasadzie wszędzie na Mazowszu widać tablicę "projekt współfinansowany". W przyszłej perspektywie prawdopodobnie mniej środków trafi na politykę spójności. Można się więc spodziewać, że tych tablic będzie mniej? - Wszystko składa się ku temu, że jako Polska dostaniemy mniej pieniędzy. To byłaby duża strata, bo mowa jest o 21 mld euro mniej. Niestety, nie mówi się o tym, co miałoby zastąpić tamte pieniądze. Nie ma dziś dyskusji, czym wypełnić tę lukę. Samorządy nie mają takich pieniędzy i nie będą w stanie ich wygospodarować. Po pierwsze - potrzeby inwestycyjne są, i to ogromne. Po drugie - nie wszystko udało się sfinansować dzięki UE. Jest szereg inwestycji, których UE nie finansowała lub robiła to w ograniczony sposób. To np. infrastruktura w mniejszych szpitalach lub infrastruktura drogowa, gdzie ciągle potrzebne są duże wydatki inwestycyjne. Możliwości wykorzystania środków z UE w tym zakresie okazały się bardzo ograniczone, bo nie były to priorytety dla Wspólnoty. Pytanie więc, co wypełni tę dziurę, bo jeśli nie zostanie zasypana, to województwa i mieszkańcy na pewno to odczują. Jakiś wpływ na rozwój regionu może mieć też rozdzielenie Warszawy od reszty województwa? - UE dzieląc pieniądze nie widzi województw. Wymyślono więc koncepcję NUTS-ów. NUTS to obszar, który ma pewne określone cechy, a na tej podstawie porównuje się NUTS-y bogatsze z biedniejszymi. Oczywiście jest to po to, by wiedzieć, które są biedniejsze, czyli które potrzebują więcej pieniędzy. W Polsce NUTS-y tzw. drugie, do tej pory pokrywały się z województwami. Podzielenie statystyczne Mazowsza sprawiło, że UE zamiast jednego NUTS-a widzi dwa - bogatszą Warszawę wraz z otaczającymi ją 9 powiatami i biedniejszą, pozostałą część województwa. Dzięki temu całe województwo, które się nie kwalifikowało do pełnego wsparcie z polityki spójności, jest podzielone na dwie części - część regionalną z 59 proc. PKB średniej unijnej, która się w pełni kwalifikuje do dofinansowania i część metropolitarną, która otrzyma dużo mniejsze środki ze względu na to, że PKB na głowę mieszkańca wynosi 152 proc. średniej unijnej. Warto podkreślić, że bez podziału statystycznego obszar metropolii warszawskiej i tak nie kwalifikowałby się do pozyskania większych środków. Podział województwa na dwa NUTS-y drugie pozwolił nam rozwiązać statystyczny paradoks regionu stołecznego, w którym bogata stolica zawyża wskaźniki całego województwa. To jest widoczne nie tylko u nas, bo również w innych państwach. Ten ruch pozwoli pozyskać dodatkowe środki dla województwa mazowieckiego. Automatycznie przed nowym regionem pojawiła się też nowa możliwość dołączenia do programu Polska Wschodnia. - Marszałek Struzik już się zwrócił do premiera Morawieckiego w tej sprawie. Mazowsze ma bogatą metropolię, Warszawę, i biedniejsze części, które ciągle wymagają dużych nakładów inwestycyjnych. Pod względem ekonomicznym i społecznym są one podobne do innych obszarów włączonych obecnie do Programu Operacyjnego Polska Wschodnia. Uważamy, że należy się biedniejszej części naszego regionu dokooptowanie do tej grupy. Jak widzi pan Mazowsze za kilka lat? - Warszawa na pewno będzie się rozwijać bardzo szybko, bo to nie tylko stolica regionu, ale też Polski, a w dodatku pewien hub, jeżeli chodzi o tę część Europy. Ważne jest też to, by poprawiać rozwój poza Warszawą. Dysproporcje nie mogą być zbyt duże. Rozwój Warszawy zależy w jakimś stopniu od rozwoju pozostałych części Mazowsza. Przecież ludzie, którzy dojeżdżają do stolicy, np. z Ciechanowa, jeżdżą koleją po wyremontowanych torach. A mają taką możliwość, bo takie warunki zostały im stworzone. Gdyby ich nie było, pewnie pracowaliby gdzieś indziej. Wiemy już dziś, że Warszawie będzie brakować jeszcze bardziej rąk do pracy. Potrzebne jest więc zmniejszanie tych dystansów, jeżeli chodzi o odległości między Warszawą a innymi ośrodkami. Konieczne jest też dalsze wspieranie ośrodków regionalnych, takich jak Płock, Ciechanów, Ostrołęka, Siedlce, Radom by ich potencjał także się rozwijał. By jak najwięcej młodych ludzi mogło się tam realizować zawodowo. To jedyna droga.