Ugrupowania bojowe muszą złożyć broń lub "spotkają się z konsekwencjami" - ostrzegł Erdogan w Stambule. Prezydent potwierdził ponadto, że doszło do porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie wykorzystania przez siły USA bazy lotniczej w Incirlik, na południu Turcji, do przeprowadzania operacji militarnych przeciwko ekstremistom z IS "w zasięgu pewnych ram". Erdogan nie mówił o szczegółach porozumienia, które według przedstawicieli amerykańskich i tureckich władz, zostało zawarte w tym tygodniu w rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Barackiem Obamą. Potwierdzenie informacji o porozumieniu nadeszło kilka godzin po tym, jak tureckie lotnictwo przeprowadziło ataki z powietrza na kilka celów Państwa Islamskiego w Syrii. Premier Turcji Ahmet Davutoglu powiedział, że wskutek nalotów "usunięto potencjalne zagrożenie" dla Turcji, a cele uderzono "ze stuprocentowa dokładnością". Nie wykluczył kolejnych nalotów. Ostrzegł, że Turcja jest zdeterminowana, aby zapobiec wszelkim zagrożeniom terrorystycznym w nią skierowanym. Również Davutoglu zaznaczył, że operacje wymierzone w IS, a także w lewicowych i kurdyjskich bojowników nie są jednorazowe. Są one wszechstronne i będą kontynuowane. "To jest proces (..) nie ogranicza się do jednego dnia, czy jednego regionu. Najmniejszy ruch zagrażający Turcji będzie odpierany w najostrzejszy sposób" - podkreślił. Po nalotach turecka policja przeprowadziła w piątek w 13 prowincjach na terenie kraju obławy na bojowników Państwa Islamskiego (IS) i Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Aresztowano 297 osób, w tym 37 obcokrajowców - poinformowała kancelaria tureckiego premiera. Operację tureckich służb przeprowadzono cztery dni po samobójczym zamachu, przypisywanym przez turecki rząd Państwu Islamskiemu, w którym w mieście Suruc, w pobliżu granicy syryjskiej, zginęło 32 prokurdyjskich działaczy. Natomiast w środę kurdyjscy separatyści przyznali się do zabicia, w odwecie za zamach w Suruc, dwóch tureckich policjantów, których oskarżali o współpracę z IS.