Na marginesie odbywającej się w Paryżu konferencji klimatycznej COP21 Erdogan zażądał, by Putin przedstawił dowody na rzekomy handel ropą między dżihadystami aktywnymi w Iraku i Syrii a władzami w Ankarze. Zapowiedział też, że poda się do dymisji, jeśli rosyjskie oskarżenia się potwierdzą. "Mówię otwarcie: jeśli fakty te znajdą potwierdzenie, nie pozostanę nawet chwili na swoim stanowisku. Pytam też szanownego pana Putina, czy on pozostanie na stanowisku, jeśli tak się nie stanie" - oświadczył turecki prezydent, którego wypowiedź cytuje rosyjska agencja TASS. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" title="Władimir Putin" target="_blank">Władimir Putin</a> powiedział w poniedziałek w Paryżu dziennikarzom, że Turcja w ubiegłym tygodniu zestrzeliła rosyjski samolot na pograniczu syryjsko-tureckim, by chronić handel ropą z IS. Oświadczył, że Rosja dysponuje dodatkowymi danymi potwierdzającymi, że ropa ze złóż kontrolowanych przez terrorystów, w tym z IS, na skalę przemysłową trafia do Turcji. Dochody ze sprzedaży ropy naftowej są dla IS jednym z głównych źródeł finansowania. Napięcie w stosunkach turecko-rosyjskich utrzymuje się od ubiegłego tygodnia, gdy Turcja zestrzeliła rosyjski Su-24. Władze w Ankarze twierdzą, że maszyna wtargnęła w turecką przestrzeń powietrzną, Moskwa zaś utrzymuje, że pozostała ona w syryjskiej przestrzeni. W ramach nagłego ochłodzenia wzajemnych stosunków w sobotę Putin podpisał dekret wprowadzający w życie kroki odwetowe wobec Turcji, głównie o charakterze gospodarczym, a następnie odmówił spotkania się z Erdoganem przy okazji COP21.