Dżihadyści korzystali z broni wyprodukowanej w byłej Jugosławii w trakcie strzelaniny w klubie Bataclan, a także kilka miesięcy wcześniej, kiedy zaatakowali redakcję magazynu Charlie Hebdo. To nie przypadek, że terroryści użyli broni z Bałkanów. Według informacji francuskich urzędników, obywatele Serbii są zamieszani w co trzeci przypadek handlu bronią, odnotowany przez służby nad Sekwaną. Broń za kilkaset euro Według badań na terenie Bałkanów Zachodnich w cywilnych rękach znajduje się między 3,6 a 6,2 mln sztuk broni. Tylko w Serbii niezarejestrowanych sztuk broni może być nawet 900 tys. Na czarnym rynku można tam nabyć broń za 250-300 euro. Dla porównania w Szwecji cena waha się między 3000 a 5000 euro. Niepokój wzbudza łatwość, z jaką broń przedostaje się do Europy Zachodniej. Przypadki, kiedy jest ona przewożona ukryta w samochodach lub autobusach są nieliczne. Częściej broń szmuglowana jest w częściach, co utrudnia wykrycie przestępstwa. Zdarza się, że handlarze przesyłają broń pocztą lub w przesyłkach kurierskich. Ataki punktem zwrotnym? Rzeź, jakiej dokonali dżihadyści na ulicach Paryża powinna być - w ocenie rozmówców AFP - punktem zwrotnym w walce z handlem bronią z Bałkanów. Sęk w tym, że dotychczasowe działania przyniosły nikły efekt. W kwietniu w krajach byłej Jugosławii grupa 5000 funkcjonariuszy wzięła udział w 48-godzinnej akcji Interpolu. Znaleziono wówczas zaledwie 40 sztuk broni i sześć kilogramów materiałów wybuchowych. Zatrzymano 22 osoby. To zaledwie wierzchołek góry lodowej. Eksperci zajmujący się regionem zwracają uwagę, że to ostatni dzwonek dla Unii Europejskiej na wspólne działania z lokalnymi służbami, a także na wywarcie większej presji na miejscowe rządy, zanim kolejne państwa z Bałkanów wstąpią do UE.