"ŻW": Były szef MSWiA zakuty w kajdanki i doprowadzony do prokuratury. To środki adekwatne do sytuacji? Zbigniew Hołda: To środki absolutnie niewspółmierne do sytuacji. Były minister to nie gangster i gdyby otrzymał wezwanie, z pewnością stawiłby się do prokuratury. Podobnie jestem pewien, że zgłosiłby się na przesłuchanie były komendant główny Konrad Kornatowski. Reguła jest taka - osobę, którą chce się przesłuchać, należy wezwać do prokuratury. Wezwanie przesyła się pocztą. Wysyłanie do domu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jak miało to miejsce wczoraj, powinno być absolutnym wyjątkiem. Ale coraz częściej staje się regułą. Niestety tak. Zamiast wysłać wezwanie, posyła się do domu funkcjonariuszy ABW. I to w przypadkach zupełnie nieuzasadnionych. Tak wcześniej było w sprawie Barbary Blidy, także byłej minister, i tak było wczoraj. Tym razem w kajdankach wyprowadzono innego byłego ministra - Janusza Kaczmarka. Dlaczego tak się dzieje? Władza chce pokazać swoją siłę. Takie akcje są nastawione na spektakularny efekt. Chodzi o to, by pokazać byłego ministra skutego kajdankami. I na tym koniec. Tym, co później dzieje się w sprawie, już nikt się nie interesuje. Tak było po zatrzymaniu kardiochirurga Mirosława G., którego wyprowadzono ze szpitala na oczach pacjentów. Potem wyszedł z aresztu i sprawa ucichła. Gdy kilka lat temu, za rządów Leszka Millera, ABW zatrzymało prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego, również to było widać. Wtedy władza się skompromitowała, a komisja śledcza udowodniła, że zatrzymanie było nieuzasadnione. Tym razem jest podobnie.